Podczas Kongresu Rodzin we Wrocławiu o. Mateusz Kosior tłumaczył, że jeżeli traktujemy małżonka jako spełnienie swojego życia, to popełniamy wielki błąd. Dlaczego? Bo zastępujemy nim Pana Boga. Pozbawiamy się wówczas źródła niewyczerpalnego.
W parafii pw. Świętej Rodziny we Wrocławiu odbywa się Kongres Rodzin organizowany przez Rodziny w Duchu Świętym Archidiecezji Wrocławskiej. To początek roku formacyjnego pod hasłem "Powrót do Nazaretu".
W pierwszej konferencji o. Mateusz Kosior OP mówił, że pokutuje w nas myślenie kartezjańskie: "Myślę, więc jestem".
- Ciągle muszę zarabiać na prawo do istnienia. Ciągle muszę zasługiwać na miłość Bożą, na łaskę, żeby otrzymać miłość. Staję się tego niewolnikiem. Jestem zależny od pracy. Pracuję, bo kocham. Zaczynamy z pracy, z drugiego człowieka, z pasji tworzyć idoli, którzy nas pochłaniają. Przez długi czas mojego życia ciągle szukałem zaspokojenia swojego pragnienia. I przekładałem to albo na inną osobę, albo na rzeczy, które wokół mnie się gromadziły - opowiadał dominikanin.
I zaznaczył, że nawet jeśli znajdę osobę odpowiednią do związku, nawet jeżeli przejdziemy w szczęściu przez życie, nawet jeśli będziemy mieli dzieci i wychowamy je dobrze, a one w końcu od nas odejdą i będą żyły szczęśliwie, nawet jeśli my do końca życia pozostaniemy w małżeństwie, wciąż będzie w nas taka przestrzeń, w której będziemy sami, osobno. W tym będzie się wyrażało nasze "ja".
- Celem związku nie jest nasycenie moich pragnień. Druga osoba w żadnym wypadku tego nie zrealizuje, bo zostałem stworzony ku czemuś większemu. Nawet jeśli bym posiadł cały świat, on jest mniejszy niż moje pragnienie. "Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł" - cytował Ewangelię prelegent.
Przyznał, że pochodzi z niewierzącej rodziny. W pewnym momencie przeżył niezwykłe doświadczenie w kościele.
- Słabo się czułem i wszedłem do pustego kościoła po oddaniu krwi, bo było w nim chłodno. Dałem nogi do góry na ławkę, żeby nie zemdleć. Miałem nadzieję, że nikt nie wejdzie. I nagle usłyszałem kroki. Schowałem nogi, żeby mnie nie było widać. Zobaczyłem babcię z wnuczkiem, który bawił się zabawką. Dziecko podeszło do tabernakulum, klęknęło. To było autentyczne, z niesamowitą prostotą. Zwróciło się do Pana Jezusa: "Patrz, mam nową zabawkę". I zaczęło Mu tłumaczyć, jak zabawka funkcjonuje. Miażdżące doświadczenie! Przyszła wtedy do mnie inspiracja Ducha Świętego: nie staraj się robić tego, co jest niemożliwe, ale wydaj się pragnieniu, które w sobie masz - opisywał o. Kosior.
Obraz prostego dziecka mówiącego do Jezusa go dotknął. Poczuł pragnienie życia z Bogiem. Nie jest to pragnienie w rozumieniu potrzeby, którą można spełnić.
Zakonnik zobaczył swoje życie bez Chrystusa, które było jednym wielkim śmietniskiem. Jego zdaniem świat stał się śmietnikiem, któremu odjęto zasady. Pan Bóg jest zasadą tego świata. Gdy Go wyrugujemy, w świecie panuje pustka, nie ma w nim nic ciekawego.
- Żaden ani żadna z was nie jest na obraz tego świata. Żaden ani żadna z was nie jest nawet na obraz swoje współmałżonka. Jesteście na obraz Boży. Nie mamy źródła własnego istnienia w tym świecie - przekonywał dominikanin.
Ostrzegał, że jeżeli traktujemy małżonka jako spełnienie swojego życia, to popełniamy wielki błąd, bo zastępujemy nim Pana Boga. I kiedy ten napompowany balon wyidealizowanych myśli pęknie, wówczas często dochodzi do opuszczenia drugiej osoby, odejścia.
- Musisz zrozumieć słowa Pana Jezusa, że bez Niego nic dobrego nie możemy uczynić. Skąd weźmiesz siłę? Co możesz zrobić sam? Cały czas dajesz, ale skąd czerpiesz? Puść i oddaj swoje życie. Wtedy Jezus je weźmie, pobłogosławi i przemieni. I wtedy to będzie ci się udzielało. W innym wypadku małżonek lub dziecko wyssie z ciebie całą energię. Jeśli nie masz w sobie źródła, to przychodzi spustoszenie - mówił o. Kosior.
Przypomniał, że sakrament małżeństwa Kościół łączy z sakramentem Eucharystii. Robi to nieprzypadkowo. Pomiędzy małżonkami pojawia się relacja, która daje siły, lecz są to siły skończone. Natomiast w Bogu leży źródło nieskończone, które uczy, jak kochać naprawdę.
- Nie miłość jest Bogiem, lecz Bóg jest miłością - podsumował dominikanin, polecając zebranym encyklikę Benedykta XVI "Bóg jest miłością" oraz "4 miłości" C. S. Lewisa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |