Konferencję pt. "Nierozerwalność małżeństwa - studium upadku wartości" zorganizowało Centrum Życia i Rodziny.
Psycholog zwróciła uwagę na paradoks, że wybór konkubinatu jako formy "dopasowania się" czy "sprawdzenia" przed ślubem po to, by związek był trwalszy, przynosi odwrotny efekt.
- Badania pokazują, że wspólne mieszkanie przed ślubem zwiększa prawdopodobieństwo rozwodu siedmiokrotnie. Konkubinaty nie dają także możliwości zobaczenia się w sytuacjach kryzysowych, bo w ciągu pierwszych dwóch-trzech lat jest ich niewiele. Pary bez ślubu odkładają lub wręcz wykluczają też poczęcie dziecka, więc nie mogą „przetestować” stanu, w którym wszystko się zmienia, przestają być parą, stają się rodziną. Konkubinat nie pozwala się więc zupełnie poznać przed ślubem - mówiła Bogna Białecka, dodając, że osoby religijne traktują przysięgę małżeńską, zawartą przed Bogiem poważniej, więc rzadziej się rozwodzą. Przyznała jednak, że nie można ślubu traktować jak magicznej pieczęci, utrwalającej stan szczęśliwości. Miłość ma swoją dynamikę, pojawiają się kryzysy, które mogą być okazją, by rozwijać tę relację, wprowadzać na wyższy poziom, gdzie emocje odgrywają mniejszą rolę, a istotniejsze staje się wola i rozum.
Bogna Białecka mówiła również o czterech sygnałach świadczących o zbliżającym się kryzysie w związku: braku porozumienia, bezradności przy najmniejszych problemach i poszukiwaniu winnego ich, zaniedbywaniu intymności oraz robieniu sobie na złość, co prowadzi do sytuacji, w których jedno czuje się lepiej, gdy drugie jest poza domem. Objawem bardzo poważnego kryzysu jest jednak „psucie wspomnień”, w którym złych intencji dopatrujemy się już nawet w zdarzeniach z przeszłości, często z początku związku i nierzadko postrzeganych do tej pory pozytywnie. Według Bogny Białeckiej w większości sami „pracujemy” na rozwód, m.in. odrzucając próby drugiej osoby, by uszczęśliwiać, traktując małżonka jak współpracownika lub podwładnego, zaniedbując intymność, zawierając toksyczne przyjaźnie lub czekając, aż druga strona zmieni się na lepsze.
- Większość związków rozpada się z błahego powodu niezgodności charakteru, a nie z powodu alkoholizmu czy przemocy. A przecież od początku związku wiadomo, że mamy różne charaktery i to powinno być polem pracy dla związku. Dobre małżeństwo wymaga pracy, a tę mogą ułatwić wspólnie wykonywane zajęcia, dobra komunikacja, czułość, cotygodniowe małżeńskie randki, które pomogą pielęgnować miłość oraz wzajemny podziw i wyrażanie uznania. Nawet małżeństwom „skazanym” na rozwód można skutecznie pomóc – zapewniła na koniec.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |