Rodzi się wnuk i niby znienacka – prawie zawsze za wcześnie – stajemy się dziadkiem i babcią. Ale tej roli też trzeba się nauczyć.
W Lublinie szkoła dla babć i dziadków od czterech lat wypuszcza w świat światłych i nowoczesnych opiekunów. W Warszawie pierwsza tego typu edukacja ruszy na Ursynowie. Obie współfinansowane są przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej ze środków Programu Operacyjnego Fundusz Inicjatyw Obywatelskich. Dzięki temu dla uczestników zajęcia są darmowe.
Co dziadek wiedzieć powinien?
W Fundacji „Ja Kobieta” telefon dzwoni bez przerwy, chociaż listy zgłoszeń już dawno są pełne i teraz co najwyżej można liczyć na „wpis rezerwowy”. Może do października zwolni się jakieś miejsce... Ale babcie (częściej) i dziadkowie (niestety sporadycznie) są zdeterminowani do tego, żeby kształcić się dla dobra wnuków. – Jestem babcią i zajmuję się dwuletnią Zuzią. Dlatego wiem, jak bardzo moja wiedza była nieaktualna, ile teraz poprzez kontakt z malutkim dzieckiem się uczę, ile nowych rzeczy się dowiedziałam – mówi Hanna Nowakowska, prezes fundacji. – I nie ma znaczenia, że wychowałam syna. Moje doświadczenie i wiedza okazały się przestarzałe. Wszystkim nam powinno zależeć, aby wyedukowana osoba przekazywała małym dzieciom wartościowe treści, które przygotują je do życia, nauczą samodzielności, ale też tolerancji i empatii, będą niosły odpowiedzi na wątpliwości i pytania małego człowieka – dodaje.
Dzieciństwo z dziadkiem i babcią to w polskich realiach scenariusz wciąż bardzo częsty. Z przeprowadzonych w marcu tego roku badań („Mama wraca do pracy”) wynika, że prawie połowa dzieci do lat 3 pozostaje pod opieką dziadków. Seniorzy są stale obecni w życiu także starszych wnuków. Dlatego jest tak ważne, żeby nadążyli za zmianami, zainteresowaniami najmłodszych członków rodziny.
– Mamy czytają wiele pism o tym, jak opiekować się dziećmi. Ja też podczytywałam je mojej synowej – przyznaje Anna Kaliszewska, młoda emerytka. – Kiedy ja rodziłam dzieci, nie do pomyślenia było, żeby przy tym był mąż. Noworodka karmiło się przepisowo co trzy godziny, a jak były problemy, przechodziło się na butelkę. Nikt nie woził dzieci na zajęcia dodatkowe, naukę języków, bo po szkole szło się na podwórko. A teraz kto w Warszawie wypuści małe dziecko samo na plac zabaw przy bloku?! – dodaje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |