Koczowiska (bez)nadziei

Ks. Piotr Sroga; GN 46/2011 Olsztyn

publikacja 28.11.2011 07:00

Był pilotem w czasie wojny. Przeżył Niemców, przeżył bolszewików – nie przeżył wnuka, który wygonił go z domu. Znalazł swoje miejsce i zrozumienie w schronisku.

Koczowiska (bez)nadziei ks. Piotr Sroga/ GN Tadeusz Rybicki przebywa w schronisku 13 lat. Ma szanse na własne mieszkanie, musi jednak zachować trzeźwość.

Zbliżająca się zima mobilizuje do działania odpowiedzialnych za troskę o zdrowie i życie mieszkańców Warmii i Mazur. Ochroną objęci są co roku bezdomni, gdyż wśród nich zdarza się najwięcej wypadków zamarznięcia. Problem bezdomności dotyczy w województwie warmińsko-mazurskim kilkuset osób. Każda ma swoją historię, najczęściej tragiczną.

Kucharz Tadeusz

– Już 13 lat mieszkam w schronisku. Jestem tu przez alkohol. Przepiłem życie. Nie będę zwalał winy na żonę, ja jestem winny. Zanim przyszedłem do schroniska, trzy miesiące tułałem się po dworcu kolejowym. Straciłem mieszkanie, bo nie płaciłem czynszu. Wcześniej żona wyjechała do swojej rodziny – mówi Tadeusz Rybicki, mieszkaniec Schroniska dla Bezdomnych im. Sabiny Kuszenierow w Olsztynie. Pobyt na dworcu wspomina jako najgorszy okres w swoim życiu. Był bez pieniędzy na życie, żebrał. Towarzyszyły mu przemoc i nieprzyjemny zapach, gdyż nie było jak skorzystać z łazienki, wykąpać się. Latem można było obmyć się na peronie przy hydrancie, ale zimą…

– Podczas akcji rozdawania posiłków powiedziano mi, że w Olsztynie jest schronisko i przyszedłem tu. Na dworcu wszyscy się znali, jednak każdy żył na własną rękę. Prawdziwa walka o przetrwanie – wspomina Tadeusz. Po przyjściu do schroniska pił jeszcze trzy miesiące, w krzakach obok budynków mieszkalnych. Dopiero Robert Kuchta, pracownik schroniska, zainteresował się nim. Tadeusz mówi, że uratował mu życie. – Teraz mam zbyt wiele do stracenia. Od 6 lat nie pij ę alkoholu. Dzięki fachowej pomocy trwam w trzeźwości – mówi.

Jadwiga Danilczyk, dyrektorka ośrodka, wystąpiła o przydział mieszkania dla Tadeusza i są duże szanse, że znajdzie wreszcie swój własny kącik. Nie pozostaje bezczynny, zaangażował się w pracę w kuchni. Chce okazać wdzięczność za udzieloną pomoc. Codziennie przygotowuje kolacje i śniadania dla ponad 100 osób. A gdy zaczynają się mrozy, przychodzi o wiele więcej bezdomnych.

Bezpłatnie na 800 165 320

Podobnych historii można wśród bezdomnych usłyszeć wiele. Dla nich powstał system współpracy służb samorządowych, który ma na celu szybkie reagowanie w sytuacjach zagrożenia życia. Jego pierwszym elementem jest informacja przekazywana do Centrum Zarządzania Kryzysowego Wojewody Warmińsko-Mazurskiego. Od 1 listopada do 31 marca można dzwonić pod numer 800 165 320 z prośbą o pomoc. Infolinia istnieje od 7 lat. – Telefon działa przez całą dobę. Dyżurny centrum ma wykaz wszystkich placówek pomocy społecznej. Jeżeli ktoś zadzwoni w sprawie osób bezdomnych, dyżurujący informuje o miejscach, w których można znaleźć nocleg, pożywienie, pomoc prawną lub opiekę lekarską. Informacje przekazywane są także do odpowiednich służb – wyjaśnia Wiesław Staniewicz z Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Warmińsko-Mazurskiego Urzędu Wojewódzkiego.

Miesięcznie odbieranych jest około 40 telefonów. Wszystko zależy od temperatury na dworze. Im jest niższa, tym więcej ludzi zgłasza się do centrum. Przygotowania do otwarcia infolinii dla bezdomnych trwały już w październiku. Zbierano adresy placówek, w których można otrzymać odpowiednią pomoc: schronisk, jadłodajni, Caritas, punktów pomocy medycznej. Baza danych jest cały czas aktualizowana. Trzeba bowiem wiedzieć, gdzie są wolne miejsca i czy placówki przyjmują osoby pod wpływem alkoholu. Jeśli w danym mieście nie ma miejsc w schronisku, dyżurny organizuje transport do innego miasta. Infolinia jest bezpłatna.

Bezdomny z komórką

W miastach o bezpieczeństwo bezdomnych troszczy się głównie straż miejska. – Gdy nastają chłody, funkcjonariusze codziennie objeżdżają koczowiska osób bezdomnych. W temperaturze poniżej zera robimy to kilkakrotnie w ciągu dnia. Ostatniej zimy patrole odbywały się nawet po godzinie 22 – mówi Grzegorz Szczęsnowicz, naczelnik służb patrolowo-interwencyjnych w Olsztynie. Reakcja na wizyty strażników jest zazwyczaj pozytywna. Bezdomni rozumieją, że mundurowi działają dla ich dobra. Zdarza się, że bezdomni mają komórki i sami dzwonią po pomoc. – Niektóre osoby rozkładają się przed głównymi wejściami do dużych sklepów, aby przechodnie szybko ich zauważyli i zadzwonili z powiadomieniem. Wtedy przewozimy taką osobę do schroniska – mówi olsztyński strażnik. W tym roku, choć nie było jeszcze silnych mrozów, wpłynęło już 681 zgłoszeń. Strażnicy zaglądają do wybudowanych szałasów, kontenerów na śmieci. Tam najczęściej można znaleźć osoby bezdomne.

Zagrożenie życia jest realne, gdyż w ciągu roku w Olsztynie jest średnio 5 zgonów. – Rozdajemy w mieście ulotki z numerami telefonów, pod którymi można szukać pomocy. Ostatnio zgłoszono na przykład osobę schowaną w śmietniku na ul. Pana Tadeusza. Z każdej interwencji sporządzamy protokół – mówi Grzegorz Szczęsnowicz. Ludzie pomagają bezdomnym, dając jedzenie, odzież. Najgorsza jest jednak pomoc pieniężna, bo – w większości przypadków – pieniądze przeznaczane są na alkohol.

Inne sukcesy

Na terenie Warmii i Mazur znajduje się kilka schronisk dla bezdomnych. Pomaga też Caritas Archidiecezji Warmińskiej. – Pomoc państwa jest bardzo duża. Jednak, aby wyjść z bezdomności, trzeba pomóc sobie samemu. To nie kwestia braku dachu nad głową. Chodzi o dodatkowe problemy, które powodują utratę domu – mówi Robert Kuchta z olsztyńskiego schroniska. Jego praca nie ogranicza się do spraw organizacyjnych, administracyjnych. Objeżdża też koczowiska. Większość z nich jest znana pracownikom schroniska. Problemem jest ciągłe przemieszczanie się bezdomnych. Niewielu spośród nich decyduje się na skorzystanie z oferty pomocy.

– Teoretycznie nasza działalność powinna prowadzić do wyjścia z bezdomności. Taki jest nasz cel. Praktyka jest jednak inna. Życie jest bardziej skomplikowanie. Obecnie w schronisku przebywa 150 osób. Gdybyśmy patrzyli tylko na liczbę tych, którzy wyszli z bezdomności, popadlibyśmy w czarną rozpacz. Cieszymy się jednak z innych rzeczy. Sukcesem jest liczba osób przychodzących do nas. Wszystkich wykąpiemy, nakarmimy i zapewnimy opiekę medyczną – mówi Robert.

Kuchta do dziś pamięta starszego mężczyznę, który przepisał dom na wnuka. Ten w podzięce wygnał go do altanki na działkę. Mężczyzna był pilotem z II wojny światowej, wielokrotnie odznaczonym za męstwo w walce. – Mówiliśmy na niego dziadek. Na święta narodowe wkładał mundur, na którym błyszczały ordery. Kiedyś podczas rozmowy powiedział: „Przeżyłem Niemców, przeżyłem bolszewików, nie przeżyłem wnuka”. Nie zapomnę go – mówi Robert Kuchta.

Idą mrozy. Gdy spotkamy kogoś, kto się pogubił w życiu i wylądował na ulicy, nie wahajmy się zadzwonić pod numer infolinii 800 165 320.