Marsz niebieskich róż

Urszula Rogólska; GN 2/2011 Bielsko-Biała

publikacja 27.01.2012 06:42

Rozmowa z rodzicami zwykle zaczynała się tak: – Mamo, gdybym umarła albo zginęła... – Dziecko, nawet nie mów takich głupot! – … to chciałabym komuś podarować „drugie życie”.

Marsz niebieskich róż Przemysław Golonka/ GN Serce ułożone z róż w niebieskim kolorze – symbolu transplantacji – powstało na kęckim rynku podczas happeningu uczniów Zespołu Szkół Mechaniczno-Elektrycznych.

Dorosłym, a zwłaszcza starszym ludziom czasem trudno to wytłumaczyć, ale dla nas to oczywistość! Chociaż umrę, to jednak moje organy mogą pomóc komuś żyć. A wtedy ten ktoś będzie mógł kontynuować dobre rzeczy, których ja nie skończyłam. To będzie takie drugie życie – na swój sposób – moje i tego drugiego człowieka – opowiada Beata Nyderek, pierwszoklasistka z klasy kucharskiej Powiatowego Zespołu Szkół Mechaniczno-Elektrycznych w Kętach. Szkoła ta, jako jedna z trzydziestu w województwie małopolskim, została przyjęta do akcji „Drugie życie”, popularyzującej idee transplantologii. W Małopolsce organizują ją firma Fresenius Medical Care Polska oraz Ogólnopolskie Stowarzyszenie Osób Dializowanych.

Wsparcie papieża
– O przyłączeniu się do tej akcji razem z ks. Zygmuntem Mizią, katechetą w naszej szkole, myśleliśmy już w ubiegłym roku przy okazji kolejnej rocznicy urodzin bł. Jana Pawła II – mówi Ilona Kula, katechetka w kęckiej placówce, która razem z Małgorzatą Widlarz jest opiekunem samorządu szkolnego. – Papież niejednokrotnie podkreślał potrzebę popularyzowania idei transplantacji. Podczas Międzynarodowego Kongresu  Transplantologów w Rzymie mówił: „Każda transplantacja ma swoje źródło w decyzji o wielkiej wartości etycznej. Decyzja o ofiarowaniu swojej części ciała, bez żadnej nagrody, dla dobra drugiego człowieka to prawdziwy akt miłości”.
Oficjalne rozpoczęcie akcji „Drugie życie” jej organizatorzy zaplanowali na listopad. Ale już w maju młodzi mieszkańcy Kęt poznawali jej założenia, kiedy to w szkole po raz 34. odbyła się akcja honorowego krwiodawstwa. Ci, którzy już oddają cząstkę siebie, wypełniali oświadczenia woli – prosty druk, będący deklaracją świadomej zgody człowieka na to, by po jego śmierci pobrać organy do przeszczepu.

W październiku do szkoły przyjechali pracownicy stacji dializ z Oświęcimia. Młodzi z Kęt słuchali o kolejkach polskich pacjentów czekających na przeszczep nerek, serca, wątroby, płuca. Po tym spotkaniu już wiedzieli, jak ważne jest budzenie świadomości, że każdy może kiedyś uratować komuś drugiemu życie. W Adwencie ks. Zygmunt Mizia zachęcił ich do akcji „Włącz myślenie i zadbaj o swoją szarą komórkę”, która miała przypomnieć, że Adwent może być okazją do zatroszczenia się o rzeczy ważniejsze niż najlepszy i najdroższy telefon komórkowy w kieszeni. A uruchomiona „szara komórka” może podsunąć pomysły, jak pomóc innym, także zgadzając się na pośmiertne oddanie swoich organów do przeszczepu lub – kiedy to możliwe – dzieląc się darem krwi czy szpiku kostnego za życia.

Dobra wola w kieszeni
– W Polsce funkcjonuje instytucja tzw. zgody domniemanej, to znaczy, że lekarz ma prawo pobrać organy od każdej zmarłej osoby, pod warunkiem że ta nie umieściła swojego nazwiska w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów lub nie wyraziła swoich obiekcji publicznie – mówi Monika Widlarz. – Problem w tym, że brak informacji o woli zmarłego sprawia, że to jego rodzina często wyraża sprzeciw wobec pobrania narządów. Dlatego ważna jest tak prosta czynność, jak podpisanie oświadczenia woli, noszenie go przy sobie i poinformowanie o naszej decyzji najbliższych. Grudniowa, 36. akcja krwiodawstwa w szkole, połączona z możliwością rejestracji w banku dawców szpiku oraz podpisywaniem oświadczeń woli, rozpoczęła udział mieszkańców Kęt w małopolskiej kampanii. Wymyślili dla niej swoje hasło: „Podaruj innym drugie życie”. Każdego dnia wybrana grupa uczniów nosi je wydrukowane na białych podkoszulkach. W projekcie uczestniczą też nauczyciele – noszą plakietki kampanii: „Transplantacja – drugie życie. Masz dar uzdrawiania”.

– Są bardzo zainteresowani tematem – dodaje Anna Sroka, biolog. – Kiedy zobaczyli mnie z plakietką, najpierw zapytali, czy sama mam oświadczenie woli przy sobie. Mam – kiedyś było dołączone do „Gościa Niedzielnego”. Pytają o szczegóły dotyczące możliwości przeszczepiania poszczególnych organów. Sami szperają w internecie. – Szkoła to za mało. Tu wszyscy jesteśmy przekonani i wiemy, że tak  trzeba i że oświadczenie woli noszone przy sobie to norma – mówi 16-letnia Marlena Karłowicz. – Postanowiliśmy do tego przekonać mieszkańców naszego miasta. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia w trzydzieści osób wyruszyli na kęcki rynek. Założyli podkoszulki kampanii, przygotowali plakaty, baner i niebieskie róże. (Błękitny to kolor transplantacji – wyjaśniają). Skandując: „Podaruj innym drugie życie”, rozdawali oświadczenia woli, przekonując mieszkańców, że transplantacja ratuje życie i przywraca zdrowie.

– Spotykaliśmy się z bardzo różnymi reakcjami – opowiadają Marlena Karłowicz i Agnieszka Plewnik. – Pierwsza osoba, do której podeszłyśmy, to akurat była starsza pani. Powiedziała nam, że jest zdecydowanie przeciwna takiej akcji i że ona nie życzy sobie, żeby zabrano jej po śmierci jakąkolwiek część ciała. Próbowałyśmy tłumaczyć, że może któryś jej organ mógłby pomóc jej rówieśnikowi i w ten sposób ten człowiek mógłby zrobić jeszcze coś dobrego, czego jej się w życiu nie udało zrobić. Nie dała się przekonać. Podeszłyśmy do innej pani, a ona od razu zaczęła szukać w torebce tego kartonika i powiedziała nam, że ma go z „Gościa”, – Kilkanaście kartoników zabrałam do domu – opowiada Beata Nyderek. – Dużo na ten temat rozmawiałam z mamą. Mama podpisała oświadczenie, nosi je razem z dokumentami. Podobnie jak cała moja rodzina. Nie było z tym żadnego problemu. Powiedziałam też, że choć jestem niepełnoletnia, to bardzo proszę, że gdyby coś mi się stało, a moje organy będą się nadawać do przeszczepu, to nie chcę, żeby rodzina się temu sprzeciwiała. Wiem, jak dramatyczne jest oczekiwanie na przeszczep. Mój siostrzeniec czeka na dawcę szpiku kostnego...

Prawdziwa nagroda
Małopolska akcja trwa do marca. Wtedy wszystkie trzydzieści szkół przygotuje raport z jej przebiegu dla organizatorów. Uczniowie ze szkół nagrodzonych za projekty będą mogli przekazać na wybrany przez nich cel charytatywny bon pieniężny od organizatorów. Bo tu nie o nagrody chodzi – ale o bezinteresowność, która naprawdę nikogo w żaden sposób nie zuboży. Do tego czasu w Kętach zaplanowano spotkania z pochodzącymi stąd mieszkańcami żyjącymi dzięki przeszczepom, uczniowie zagrają w siatkówkę z jednym z zespołów z lokalnej ligi, a w czasie meczu będą opowiadać o akcji; chcą się też w tym celu wybrać na kolędowania organizowane w różnych miejscach miasta. Razem z ks. Mizią przygotują również krótki spektakl promujący ideę transplantacji.

Bez uprzedzeń
Ilona Kula, katechetka w Kętach
– Nasi uczniowie bardzo chętnie włączyli się w popularyzowanie transplantologii przez podpisywanie i rozdawanie oświadczeń woli. Dużo dowiadują się sami, mocnymi argumentami starają się przekonywać nieprzekonanych. W szkole proponujemy wszystkim wychowawcom, by przygotowali dwie lekcje wychowawcze na ten temat. Sami uczniowie chcą też przyjść na zebranie rodziców, w każdej klasie krótko opowiedzieć o całej akcji i rozdać kartoniki oświadczenia woli.

Monika Widlarz, nauczycielka przedmiotów gastronomicznych
– Kiedy uczniowie zobaczyli mnie pierwszy raz z plakietką kampanii „Drugie życie”, od razu miałam wokół siebie wianuszek ciekawych. Młodzi bardzo chętnie angażują się w takie kampanie. Są otwarci, nie mają uprzedzeń. Bardzo interesują się transplantologią. Myślę, że wielu z nich już teraz ma wiedzę na ten temat większą niż my, dorośli. Jest w nich zapał, żeby jak największą rzeszę ludzi powiadomić o tym, że nasze ziemskie życie kiedyś się skończy, ale nasze organy mogą pozwolić żyć drugiemu człowiekowi.

Marlena Karłowicz
– Każdy z nas wie, że to jest dobre, że to jest potrzebne, dlatego nie mamy żadnych oporów, by zachęcać innych do deklaracji, że po śmierci chcemy, by nasze organy komuś pomogły. Rodzice czasem są początkowo wystraszeni, że mówimy im o takich „strasznych rzeczach” jak nasza śmierć i o tym, czego oczekujemy po niej w kontekście transplantologii. Ale po chwili sami decydują się nosić podpisane oświadczenie woli przy sobie.

Beata Nyderek
– Są takie tkanki naszego ciała, które można pobrać od żywego człowieka, bez uszczerbku dla funkcji życiowych – przeszczepione w ten sposób mogą być nerka, fragment wątroby czy szpik kostny. Są też organy, które można przeszczepić po śmierci człowieka. Nam już one nie będą do niczego potrzebne. Bardzo budująca jest taka świadomość, że i dzięki mojemu sercu czy innej części ciała ktoś będzie mógł realizować swoje marzenia.

Agnieszka Plewnik
– Transplantacje pozwalają normalnie żyć: pracować, uczyć się, zakładać rodziny. Dowiedzieliśmy się już, że w Polsce średni czas oczekiwania na przeszczep narządu wynosi dwa lata. Wielu pacjentów umiera, zanim pojawi się szansa na przeszczepienie mogące uratować im życie. A często tylko dlatego, że najbliżsi osoby zmarłej nie chcą, żeby jej organy zostały przeszczepione. Dlatego tak ważna jest świadoma decyzja każdego człowieka i wyraźne zadeklarowanie: chcę, by po mojej śmierci moje organy uratowały kogoś innego.