Zawstydzająco skromne wsparcie dla rodzin

KAI |

publikacja 17.02.2012 17:15

– Brak jest środków na podstawowe zadania polityki społecznej na rzecz wzmocnienia polskich rodzin – mówi KAI socjolog Antoni Szymański, odnosząc się do projektu budżetu na ten rok.

Zawstydzająco skromne wsparcie dla rodzin Jakub Szymczuk/GN Rodzina państwa Lusarów

"Nie przewiduje się podwyższenia progu dochodowego uprawniającego do zasiłku rodzinnego i powiązanych z nim dodatków. A to właśnie z tego powodu w latach 2004-2010 liczba dzieci otrzymujących zasiłek rodzinny spadła o ponad 2 miliony! Zasiłki rodzinne są coraz bardziej symboliczne, na dziecko do 5 lat przysługuje zasiłek w kwocie 68 złotych, a na dziecko od 5-18 lat 91 złotych. Jeśli w rodzinie jest więcej niż dwoje dzieci, to na trzecie i kolejne przysługuje 80 złotych z tytułu wielodzietności. Zatem rodzina z trojgiem dzieci (np. do 5 lat), mająca na utrzymanie nie więcej niż 2520 złotych, otrzyma łącznie zasiłki rodzinne i dodatek z tytułu wielodzietności w kwocie 284 złotych. To zawstydzająco skromne wsparcie, a i ono jest odbierane" - mówi Antoni Szymański w rozmowie z KAI.

Przekonuje, że kryzys ekonomiczny nie usprawiedliwia tego rodzaju cięć. Dodaje, że w Polsce raczej mamy do czynienia z kryzysem priorytetów. "W sytuacji, gdy nasze państwo rozważa dofinansowanie Funduszu Walutowego w kwocie ponad 25 mld złotych, zamierza podjąć gigantyczne koszty w związku kontrowersyjnym pakietem klimatycznym (który spowoduje mi.n.: jeszcze większe bezrobocie i podwyżki cen energii elektrycznej) buduje najdroższe stadiony i autostrady w Europie, nie można twierdzić, że brak jest środków na podstawowe zadania polityki społecznej na rzecz wzmocnienia polskich rodzin" - wyjaśnia.

 

Pełna treść wywiadu z Antonim Szymańskim:

Zawstydzająco skromne wsparcie dla rodzin   www.antoniszymanski.pl Antoni Szymański KAI: Bardzo wiele środowisk społecznych oraz naukowych od dłuższego czasu występuje z apelami o dowartościowanie polityki państwa na rzecz rodzin. Jakie tego skutki widzimy?

Antoni Szymański: Niestety odbicia tych apeli np. w projekcie budżetu państwa na 2012 r. praktycznie nie ma. Drastycznym tego przykładem jest ciąg dalszy likwidowania systemu świadczeń rodzinnych, czyli podstawowego systemu wsparcia dzieci z rodzin ubogich. Nie przewiduje się podwyższenia progu dochodowego uprawniającego do zasiłku rodzinnego i powiązanych z nim dodatków. A to właśnie z tego powodu w latach 2004-2010 liczba dzieci otrzymujących zasiłek rodzinny spadła o ponad 2 miliony! Zasiłki rodzinne są coraz bardziej symboliczne, na dziecko do 5 lat przysługuje zasiłek w kwocie 68 złotych, a na dziecko od 5-18 lat 91 złotych. Jeśli w rodzinie jest więcej niż dwoje dzieci, to na trzecie i kolejne przysługuje 80 złotych z tytułu wielodzietności. Zatem rodzina z trojgiem dzieci (np. do 5 lat), mająca na utrzymanie nie więcej niż 2520 złotych, otrzyma łącznie zasiłki rodzinne i dodatek z tytułu wielodzietności w kwocie 284 złotych. To zawstydzająco skromne wsparcie, a i ono jest odbierane. Dzieje się to w sytuacji, gdy wiemy, że stopień ubóstwa polskich dzieci jest jednym najwyższych w Unii Europejskiej, o czym jej agendy kilka razy informowały z niepokojem polski rząd.

Czy nie usprawiedliwia tego kryzys ekonomiczny i potrzeba ograniczenia wydatków?

– Nie usprawiedliwia. Mamy raczej kryzys priorytetów. W sytuacji, gdy nasze państwo rozważa dofinansowanie Funduszu Walutowego w kwocie ponad 25 mld złotych, zamierza podjąć gigantyczne koszty w związku kontrowersyjnym pakietem klimatycznym (który spowoduje mi.n.: jeszcze większe bezrobocie i podwyżki cen energii elektrycznej) buduje najdroższe stadiony i autostrady w Europie, nie można twierdzić, że brak jest środków na podstawowe zadania polityki społecznej na rzecz wzmocnienia polskich rodzin.

W jakiej kondycji jest polska rodzina?

– Polska rodzina przeżywa wielowymiarowy kryzys, czego świadectwem jest m.in.: brak zastępowalności pokoleń. W 2009 roku współczynnik dzietności wyniósł tylko 1,4. W roku 2011 urodziło się o 5% mniej dzieci niż w 2010 roku. Mamy zatem katastrofę demograficzną i o tym mówimy, ale nic poza tym. Dochodzi do tego masowa emigracja rodzin z dziećmi i ludzi młodych. Utrzymywanie się takich trendów będzie miało katastrofalne skutki dla całej gospodarki i społeczeństwa.

Mamy dużą liczbę rozwodów w wyniku których w ostatnich latach ponad 60 tys. dzieci rocznie pozostaje w osamotnionych – na ogół przez ojców – rodzinach. Nadto liczba dzieci wychowanych w środowiskach zastępczych, poza rodzinami naturalnymi, wynosi blisko 100 tys. To dużo więcej niż 20 lat temu, gdy populacja dzieci była większa. Niedocenianym problemem jest ubóstwo dużej części polskich rodzin, czy osłabianie wychowawczej funkcji rodziny. O tych zjawiskach też czasem mówimy, ale ich nie rozwiązujemy. Chętnie natomiast pocieszamy się, że w skali wartości rodzina i małżeństwo pozostają niezmiennie na wysokiej pozycji.

Trzeba działać na rzecz wzmocnienia polskich rodzin we wszystkich aspektach dla nich istotnych. Tego niestety nie ma. Zauważa się też wyraźne działania godzące w trwałą i stabilną rodzinę poprzez np. faworyzowanie samotnie wychowujących dzieci, choć ich sytuacja materialna jest lepsza niż pełnych rodzin wielodzietnych. Zapewnia się tylko im możliwość wspólnego rozliczania podatków z dzieckiem, korzystniejsze rozwiązania kredytu Rodzina na Swoim, pierwszeństwo w przyjęciu do przedszkola czy żłobka itd.

Co uznaje Pan za najważniejsze w kontekście problemów rodzin?

– Konieczność przeciwdziałania bezrobociu oraz ubóstwu, szczególnie rodzin wielodzietnych, które są w najtrudniejszej sytuacji bytowej. W Polsce w końcu stycznia 2012 roku liczba bezrobotnych wyniosła 2 mln 121,4 tys. osób. Musimy też uwzględnić ogromną emigrację Polaków za granicę w poszukiwaniu pracy, której w kraju nie mogą uzyskać. Jak ujawniły badania GUS-u prowadzone w ubiegłym roku, w Polsce zamieszkuje o ok. 1 mln osób mniej niż oceniano wcześniej.

Ubóstwo w Polsce nadal jest wysokie. W warunkach skrajnego ubóstwa w 2010 roku żyło 4,2% małżeństw z 2 dzieci i aż 24% z 4 i więcej dzieci na utrzymaniu!

Jak już wspominałem, ubóstwo polskich rodzin dotyczy szczególnie rodzin wielodzietnych. Wymaga to stosownych działań i nakładów finansowych. Ale o tym się tylko mówi. Tymczasem nakłady na rodzinę stawiają Polskę w ogonie krajów UE. Kryzys finansów publicznych nie może być argumentem za mniejszym wsparciem rodzin ubogich. Z jednej strony chwalimy się, że jesteśmy zieloną wyspą, a z drugiej ciągle oszczędzamy na rodzinie, gdy kraje europejskie nie redukują wsparcia dla rodzin.

Nie wprowadzamy nawet rozwiązań prorodzinnych, gdy one nic nie kosztują budżetu państwa.

O jakich propozycjach Pan myśli?

– Na przykład o rozwiązaniach prawnych sprzyjających ograniczeniu liczby rozwodów poprzez wprowadzenie obligatoryjnej mediacji czy okresu np. 1 roku po zawarciu małżeństwa w czasie których wystąpienie o rozwód nie byłoby możliwe oraz poszerzeniu oferty poradnictwa rodzinnego i małżeńskiego itd. Zachowujemy się tak, jakbyśmy nie zdawali sobie sprawy z fatalnych skutków rozwodu. Skutki te są najbardziej dotkliwe dla dzieci, ale też niekorzystne w wielu aspektach dla rozwodzących się (np. często następuje pogorszenie ich sytuacji ekonomicznej, zdrowotnej, osamotnienie). Z badań Gallupa wynika, że większość rozwiedzionych po latach od rozwodu stwierdza, że zrobiło za mało dla ratowania swojego związku. Duża liczba rozwodów to ogromne obciążenie dla budżetów państw. Zrozumieli to np. Norwedzy i dlatego wprowadzili obowiązkowe szkolenia dla chcących się rozwieść, o skutkach rozwodów. To negatywnie wpływa także na demografię, bo więcej dzieci ma szanse urodzić się w stabilnych związkach małżeńskich.

Z niepokojem obserwuję także nadmierne wkraczanie państwa w sferę rodzinną, czego przykładem jest znowelizowana ostatnio ustawa o przemocy w rodzinie, która podważa rolę rodziców. Szereg rozwiązań tej ustawy zaprzecza zasadzie pomocniczości państwa. Nawet najdrobniejsze przejawy uznane zgodnie z nową Niebieską Kartą za przemoc (np. krytykowanie członka rodziny czy jego ośmieszanie) kieruje do wieloosobowych zespołów roboczych, których wiele tysięcy stworzono na bazie tej ustawy. Ciekawe, że na te przeregulowane rozwiązania jakoś pieniądze się znajdują.

Byłoby ważne, aby trudne kwestie polskich rodzin były zarówno przedmiotem ożywionej dyskusji społecznej, ale także racjonalnych decyzji organów państwowych i samorządowych mających na celu nie zastępowanie, ale wzmacnianie tych podstawowych wspólnot.
Rodzina ze względu na problemy jakie przeżywa, powinna być w centrum zainteresowania. Niestety tak nie jest. Jeśli się to nie zmieni, to rodzina zostanie tak osłabiona, że trudniej będzie można mówić, że jest wspólnotą podstawową.