Dzieci dają nam siłę

Katarzyna Gauza; GN 14/2012 Zielona Góra

publikacja 26.04.2012 07:00

- Nigdy nie myśleliśmy, że będziemy mieli aż czwórkę, a teraz czujemy, że to jest nasze powołanie. Wiemy, że tak naprawdę to życie On nam wybrał – mówią Ewa i Tomek Pogorzelscy.

Dzieci dają nam siłę Krzysztof Król/GN „Życie jest cudem”, „100% Live” – to festiwalowe hasła rodziny Pogorzelskich.

Od trzech lat mieszkają w Zielonej Górze. Ewa i Tomek mają czwórkę dzieci: Amelkę (8 lat), Jasia (5 lat), Marysię (2 lata) i Józefa (3 miesiące). Należą do wspólnoty Domowego Kościoła, w którym założyli Diakonię Miłosierdzia i pomagają innym, organizując akcje charytatywne. Co roku uczestniczą też w Marszach dla Życia, a niedawno stworzyli lokalny oddział Związku Dużych Rodzin „Trzy Plus”.

Poznali się na studiach we Wrocławiu. Ewa studiowała filologię słowiańską, Tomek marketing polityczny. – Pobraliśmy się 9 lat temu. Ja pochodzę z Głogowa, a mąż z Nowej Soli. Kiedy się tutaj przeprowadziliśmy, odbywał się akurat pierwszy Marsz dla Życia – mówi Ewa. Rodzina Pogorzelskich jest obecna na każdym marszu. – Dla nas to jest naturalne, że idziemy. Lubimy się angażować. Pokazujemy się całą rodziną, bo jesteśmy za życiem. Robimy to też dla naszych dzieci, żeby one widziały, że ludzkiego życia nie można kupić. Uczestniczenie w marszu bardziej do nich dotrze niż samo mówienie – zauważają małżonkowie. – Życie to jest wszystko, co mamy. Od niego wszystko się zaczyna. Sami dostaliśmy je w darze i jesteśmy pod wrażeniem tego życia, które mamy w rodzinie – dodają.

Co roku mają inny pomysł, by zamanifestować obronę istnienia. Na koszulkach, które sami robią, umieszczają swoje hasła. W tym roku hasło brzmiało: „Nie lękajcie się być rodzicami”. Ich wybór wiąże się z patronem rodziny, za którego obrali sobie papieża Jana Pawła II. – Wybraliśmy takiego patrona nie tylko dlatego, że w zeszłym roku była jego beatyfikacja. To też, ale na naszą decyzję wpłynęły jeszcze inne wydarzenia. Nasz Jasio urodził się 16 października. W dniu śmierci papieża przeprowadziliśmy się z trudnych warunków do nowego mieszkania. On wtedy umierał, a my zaczynaliśmy nowe życie. Czujemy to orędownictwo – tłumaczą państwo Pogorzelscy.

Dzieci dają siłę

Dla Ewy i Tomka wychowanie dzieci zgodnie z zasadami wiary jest bardzo ważne. Od najmłodszych lat uczą swoje pociechy modlitwy, tłumaczą znaczenie świąt i uroczystości, czytają im Biblię, a przez przemyślaną zabawę kształtują wiedzę i postawy chrześcijańskie. – Prawie co tydzień, przed niedzielą, staramy się omawiać z dziećmi to, co będzie się działo na Mszy. Kiedy zbliżają się święta, to rozmawiamy z nimi i na koniec robimy prace rysunkowe na dany temat. Mamy później taki ślad tego, co zrobiliśmy i wieszamy to np. na lodówce – wyjaśnia Ewa. – Na beatyfikację Jana Pawła II robiliśmy plakaty, w Wielkim Poście dzieci rysowały stacje Drogi Krzyżowej, w październiku robiliśmy wspólnie ogromny różaniec – wymieniają rodzice. – Oglądamy też program „Ziarno” czy bajki związane z Biblią. Uczestniczymy w nabożeństwach Drogi Krzyżowej. Każde dziecko ma planszę i zbiera naklejki. Jak możemy, to idziemy całą rodziną, wszystko przeżywamy wspólnie – dodają.

Pomocą w przeżywaniu roku liturgicznego jest dla małżonków książka „Rytuał rodzinny”, z której czerpią wiedzę i znajdują wyjaśnienie różnych obrzędów czy zwyczajów. – Na jedną z rocznic ślubnych kupiliśmy sobie „Rytuał rodzinny”, żeby uporządkować sprawy związane ze świętami. Od tamtej pory przeżywamy wszystko zgodnie z nim. Promujemy święta staropolskie, tradycyjne – mówi Tomasz. –  Zmartwychwstanie Pana Jezusa to najważniejsza uroczystość dla nas, chrześcijan, a dzisiaj w sklepach zanika idea tych świąt. Teraz są to święta zajączka czy kurczaków – mówi poważnie głowa rodziny. A żona uzupełnia: – My jak ozdabiamy dom na Wielkanoc, to mamy kwiaty, bukszpan, siejemy rzeżuchę. Do koszyczka wkładamy też tradycyjnie jajka, wędliny, chleb, zioła, sami robimy też baranka z ciasta lub masła.

Nasza modlitwa

Państwo Pogorzelscy należą do wspólnoty Domowego Kościoła. – Po ślubie zamieszkaliśmy w Nowej Soli. Sąsiedzi, gdy zauważyli, że chodzimy do kościoła, pewnego dnia postanowili, że założą oazowy krąg rodzin i nas do niego zaprosili. Wtedy zupełnie nie wiedzieliśmy, co to jest Domowy Kościół – śmieje się Ewa. Po przeprowadzce nadal są we wspólnocie Domowego Kościoła, czyli części Ruchu Światło–Życie przeznaczonej dla małżonków, chociaż teraz w innej, w Zielonej Górze. – Poczuliśmy ducha Domowego Kościoła. Pojechaliśmy na pierwsze w życiu rekolekcje. Wcześniej nie jeździliśmy. To na nowo nas skierowało do Pana Boga – wyjaśnia żona. – Stworzyliśmy później Diakonię Miłosierdzia, w której rozwijamy pomysły charytatywne. Pierwszym była akcja „Miłosierne serduszka”. Zachęciliśmy, żeby dzieci z rodzin Domowego Kościoła podzieliły się zabawkami, a w zamian dostawały pierniczek z obrazkiem Jezusa Miłosiernego – dodaje Tomek. Zorganizowali też pomoc dla Domu Samotnej Matki w Żarach. Zbierali wtedy zabawki, ubranka i farby, potrzebne na jego remont. Od niedawna natomiast propagują idee Związku Dużych Rodzin „Trzy Plus”, który chce wprowadzenia ulg dla wielodzietnych rodzin. – Niektórzy się czasem dziwią, skąd bierzemy pomysły, że robimy coraz więcej różnych rzeczy i nie zaniedbujemy naszych pociech. A to właśnie dzieci dają nam siłę! – przekonuje Ewa. – A właściwie myślę, że to Pan Bóg ją daje. Modlimy się o tę siłę i o zdrowie też – uzupełnia Tomek.

Modlitwa to jedno z zobowiązań we wspólnotach Domowego Kościoła. Małżonkowie nie traktują tego jednak jako obowiązku, ale z chęcią modlą się wszyscy razem. – Wieczorem najpierw modlimy się z dziećmi. To jest taka nasza rodzinna modlitwa. Potem zapalamy świecę i czytamy fragment Pisma Świętego, potem oboje, ale każdy osobno, udajemy się na swoją modlitwę osobistą, która w Ruchu Światło–Życie nazywana jest Namiotem Spotkania – tłumaczy Ewa i dodaje: – Najpierw każdy z nas staje w prawdzie przed Bogiem, z całym bagażem dnia, aby później, rozważając konkretny fragment Pisma Świętego, odczytywać wolę Pana Boga wobec nas. Następnie wracamy i wtedy rozpoczyna się dalsza modlitwa, tym razem już nasza wspólna, małżeńska. – Dzięki temu światłu Bożemu i tej modlitwie łatwiej jest spojrzeć na małżonka. Odchodzą wtedy wszystkie złe rzeczy i złość – dopowiada Tomek.

W swoją modlitwę rodzinną starają się wprowadzać pomysły, które zaciekawią i zaangażują dzieci. Jednym z nich są obrazki świętych. Rodzice tłumaczą dzieciom, kim jest dana postać i kiedy należy się do niej modlić. W pokonywaniu trudności rodzinie Pogorzelskich pomaga też stała hierarchia wartości. – Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, potem my, dzieci, praca i rzeczy materialne – wymieniają zgodnie małżonkowie.