Za krótkie kolejki

Tomasz Prusiński; GN 19/2012 Płock

publikacja 17.05.2012 07:00

Odkładanie w czasie mammografii działa na szkodę samej pacjentki. W naszej części Mazowsza statystyki badań wciąż budzą niepokój.

Za krótkie kolejki Agnieszka Kocznur/ GN Wykonana w porę mammografia w jednych przypadkach daje pewność zdrowia, w innych może uratować życie.

Na parking niedaleko urzędu jednej z mazowieckich gmin zajeżdża mammobus. Dla jego personelu rozpoczyna się kolejny, zwykły dzień pracy. Dokumenty, kwestionariusze, krótkie wyjaśnienia, w końcu badanie. Dla grupy kobiet oczekujących na badania dzień ten nie ma nic ze schematu. – Po przekroczeniu progu mammobusa czas zatrzymuje się. Myślisz o tym, czy podołasz, jeśli lekarz stwierdzi na czterech kliszach chorobę – mówi 62-letnia Henryka, jedna z kobiet, które zgłosiły się na mammografię.

Idą po wyrok?

– Statystycznie na 100 zbadanych kobiet do dalszej diagnostyki kieruje się 5, ale w przypadku tych pięciu nie oznacza to zachorowania na nowotwór. Może być tak, że lekarze oceniający nie byli przekonani co do wyniku i potrzebowali kolejnych badań w celu wykluczenia nowotworu – przekonuje Katarzyna Matuszkiewicz, menedżer w firmie świadczącej usługi w programie populacyjnej profilaktyki raka piersi. Matuszkiewicz podkreśla, że istotne jest podejście kobiet. Powinny uzmysłowić sobie, że poddanie się profilaktycznemu badaniu mammograficznemu ma dać im pewność, że guza nie mają. Chodzi o to, by myśleć: „Idę, by się upewnić, że jestem zdrowa”, a nie: „Idę po wyrok”.

Według danych Wojewódzkiego Ośrodka Koordynującego Populacyjne Programy Wczesnego Wykrywania Raka Piersi, roczna liczba kwalifikujących się do badań przesiewowych na Mazowszu to 350 tys. kobiet. Ogólna liczba wszystkich kobiet przebadanych w naszym województwie w 2011 r., zarówno w ośrodkach stacjonarnych, jak i mobilnych, wynosi niewiele ponad 113 tysięcy. To działa na szkodę pacjentek, bo w przypadku niewielkiej zmiany, o ile rak nie jest całkowicie wyleczalny, dostępne metody leczenia pozwalają na skuteczne zatrzymana wiele lat, podkreśla doktor Pieńkowski. Dane WOK-u pokazują też duże zróżnicowanie w powiatach i gminach, w przedziale obejmującym 2010 i 2011 r. Biorąc pod uwagę nasz region, najniższa liczba kobiet poddających się badaniom jest w powiecie przasnyskim i pułtuskim, odpowiednio 20 proc. i 21 proc. W tych powiatach są gminy takie jak Świercze i Gzy, gdzie statystyki straszą niskim odsetkiem przebadanych – tylko co dziesiąta kobieta kwalifikująca się do programu poddała się badaniu. Po drugiej stronie skali jest powiat płocki – niespełna 39 proc. kobiet i powiat nowodworski – 45 proc. przebadanych. W tych powiatach są gminy, gdzie, jak w Pomiechówku, przebadano ponad 51 proc. kobiet. Statystyka w większości gmin oscyluje jednak w okolicach 20 proc. To o wiele za mało.

Jak wyglądamy na mapie kraju? Z danych WOK-u wynika, że z całej populacji osób przebadanych zostało w województwie mazowieckim niespełna 33 proc. Wartość ta jest najniższa w porównaniu z pozostałymi województwami. – Województwo mazowieckie ma w stosunku do reszty większą populację kobiet do przebadania. Zatem jeśli nawet odsetek kobiet przebadanych jest mniejszy, to i tak liczba kobiet z populacji kwalifikującej się do badania jest najwyższa – uzupełnia statystykę Małgorzata Rejent, starsza pielęgniarka ds. profilaktyki z Centrum Onkologii w Warszawie, koordynująca na Mazowsze populacyjny program wczesnego wykrywania raka piersi. Przyznaje jednak, że liczba wykonanych badań w stosunku do liczby kobiet jest faktycznie niezadowalająca.

Mały dostęp, słaba promocja

– Strach związany z poddaniem się badaniu to jedno – mówi prezes ciechanowskiego oddziału Stowarzyszenia Amazonki Ewa Rutkiewicz. Zwraca uwagę na jeszcze jeden powód: ogólną organizację systemu ochrony zdrowia. Zdaniem E. Rutkiewicz, system jest tak skonstruowany, żeby jeśli nie zniechęcić do decyzji, to przynajmniej odroczyć ją w czasie. Podstawowym problemem jest kwestia dotarcia do grupy kobiet faktycznie zagrożonych rakiem piersi. Mieszkanki miast takich jak Płock, Ciechanów, Płońsk czy Nasielsk mają większe szanse natknąć się na ulotkę informacyjną albo plakat. Poza ośrodkami miejskimi sytuacja jest znacznie gorsza. Chociaż do jednostek samorządu terytorialnego, proboszczów, lokalnych mediów kierowane są prośby o promocję badań, to zachęta ogranicza się często do wywieszenia ogłoszenia czy zamieszczenia informacji na stronie internetowej. – O badaniu poinformował mnie syn, przeglądał coś na stronie urzędu i natknął się na ogłoszenie. Namawiał mnie kilka dni, w międzyczasie zapisał, w końcu postawił przed faktem dokonanym. Poszłam – opowiada pani Krystyna,54-letnia mieszkanka gminy Gołymin-Ośrodek. – Ale ile jest takich przypadków jak mój? Jeśli nie syn, to sama bym tego ogłoszenia nie znalazła – dodaje. Decyduje także dostęp do ośrodków przeprowadzających takie badania. W miastach, przy szpitalach, znajdują się aparaty mammograficzne, ale nie jest to regułą. W szpitalu w Makowie Mazowieckim czy Mławie nie można wykonać badania, bo brakuje pracowni.

Kolejny wniosek, jaki wypływa z danych WOK-u, to fakt, że niektóre placówki szpitalne nie spieszą się z wykonywaniem badań. W szpitalach na terenie diecezji płockiej liczba badań często nie przekracza 20 w ciągu dnia, są też takie, gdzie przyjmuje się tylko kilka pacjentek dziennie. Średni czas oczekiwania na badanie wynosi od jednego do trzech tygodni. – Są placówki, które mogłyby wykonywać więcej mammografii. Ile ich jest, trudno określić. Tłumaczenie zarządzających nie zawsze nas przekonuje – podkreśla Małgorzata Rejent z WOK-u. – Argumentuje się brakiem personelu lub innymi obowiązkami wykonującego badania radiologiczne, możliwościami logistycznymi, limitami badań i liczbą chętnych kobiet – dodaje M. Rejent.

Będzie lepiej?

W 2012 r. akcja wyjazdów mammobusów do mniejszych miejscowości, gdzie dotychczasowa liczba przebadanych kobiet wahała się między 6 proc. a 20 proc., została zintensyfikowana. Zmieniono też kilku świadczeniodawców, zwrócono uwagę na wyniki dotychczasowych audytów firm przeprowadzających badania. Przemyślano formy dotychczasowej komunikacji z kobietami. Poszukuje się nowych dróg dotarcia. – Myślimy o docieraniu do kobiet pośrednio, przez osoby najbliższe. Na informowanie o prowadzonych akcjach tych ostatnich kładziemy duży nacisk. Czekamy na kobiety, chcemy zdjąć z nich ciężar niepewności. Przysłać pozytywny wynik badania. One muszą tylko w sobie lub dzięki bliskim odnaleźć wolę – podkreśla pan Marcin, menedżer firmy świadczącej usługi w programie.