Seks i implanty

Krzysztof Błażyca

W Wielkiej Brytanii jeśli 13-latka chce jechać na szkolną wycieczkę, musi mieć na to zgodę od rodziców. Na wszczepienie sobie implantu o działaniu antykoncepcyjnym i wczesnoporonnym zgody nie potrzebuje. Rodzice nawet nie muszą wiedzieć. Bo i po co...?

Seks i implanty

Ten absurdalny stan rzeczy to efekt tzw. seksedukacji, którą w Wielkiej Brytanii wciska się dzieciom do głów już od przedszkola, praktycznie nie licząc się z rodzicami. "Nie są w żaden sposób informowani czego uczą się ich dzieci, a kiedy sprzeciwiają się takiemu traktowaniu są dyskryminowani" mówi w rozmowie z pch24.pl Antonia Tully, z brytyjskiego Stowarzyszenia Obrony Dziecka Poczętego.

Tully, matka sześciorga dzieci, zwraca uwagę, że "materiały do nauczania są skoncentrowane na seksie – niedwuznaczne i nieodpowiednie dla dzieci w tym wieku". Dla dzieci do 11 lat przygotowano program obejmujący m.in. kreskówki, prezentujące stosunek seksualny. Młodzież w wieku 11-15 lat uważa się za aktywną seksualne, więc zasypuje się ją wiadomościami o antykoncepcji. Rzekomym celem jest zapobieganie ciążom u nastolatek, choć trzeba być naiwnym by kupić tego propagandowego gniota.  Oczywiście liczba ciąż nie maleje, wręcz przeciwnie, jak i przybywa osób z chorobami wenerycznymi.

Jak na te fakty reagują wizjonerzy seksualnie wyedukowanych (?) pokoleń? Zdaniem rozmówczyni pch24.pl,  rząd ignoruje te dowody, jasno pokazujące, że preferowany przez państwo model edukacji seksualnej "to wielka porażka i tragedia". "Dajemy dzieciom szczegóły o seksie zamiast dawać im dzieciństwo. Dajemy nastolatkom środki antykoncepcyjne zamiast dawać im prawdziwą miłość" zauważa z troską Antonia Tully.

Przedstawicielka brytyjskiego Stowarzyszenia Obrony Dziecka Poczętego zwraca też uwagę, iż na terenie części brytyjskich gimnazjów i szkół średnich funkcjonują "poufne ośrodki" kierujące uczniów do klinik „zdrowia seksualnego” i agencji aborcyjnych. Cóż, (nie)naturalna kolej rzeczy polityki spod znaku kontrolowanej reprodukcji.

No i apogeum absurdu: 13-latka chcąca jechać  na wycieczkę szkolną musi mieć na to zgodę od rodziców. Na wszczepienie sobie implantu o działaniu antykoncepcyjnym i wczesnoporonnym zgody nie potrzebuje. Rodzice nawet nie muszą o tym wiedzieć. Bo i po co...?

"To próba odpowiedzi na wcześniejszą porażkę, kiedy próbowano bezskutecznie uczyć nastolatki używania antykoncepcji. Zanim takie prawo weszło w Wielkiej Brytanii ostrzegaliśmy przed tym, nikt nas jednak nie chciał słuchać. Dziś wielu rodziców budzi się i jest zdziwionych" mówi dla pch24.pl Antonia Tully.

Jej przesłanie do Polaków jest proste: "nie idźcie za naszym przykładem!". Komu więc rzeczywiste dobro dzieci cenniejsze od ideologicznych dyrdymałów, fakty z Wielkiej Brytanii dadzą do myślenia, a słowa Antonii Tully, kością w gardle nie staną.

Całość rozmowy na stronie Polonia Christiana: Edukacja seksualna? Nie bierzcie z nas przykładu