Gdzie te chłopy?

Agnieszka Gieroba; GN 15/2012 Lublin

publikacja 21.05.2012 07:00

Ilu prawdziwych mężczyzn mieszka w tym mieście? Pewnie wielu. Ilu mężczyzn wie, że są synami Bożymi i mają w sobie wielką moc? Pewnie niewielu. Czas to zmienić. Panowie, do roboty! – wzywał w Lublinie Donald Turbitt, amerykański strażak.

Gdzie te chłopy? Agnieszka Gieroba/ GN Mężczyźni zaangażowani w życie Kościoła to najlepsze świadectwo wiary.

Paweł jest inżynierem. Urodził się w Lublinie, tu  skończył studia, tutaj też pracuje. – Lubię to miasto, ale uważam, że jest takie trochę babskie. Przepraszam wszystkie panie za to kolokwialne wyrażenie. Może dlatego, że trudno tu o dobrą pracę dla facetów, sporo tutaj także sióstr zakonnych, no i jest KUL, który za moich czasów miał 80 procent kobiet wśród swoich studentów. To akurat na szczęście, bo dzięki temu znalazłem moją żonę. Zawsze chciałem mieć żonę po KUL-u, żeby była taka do tańca i do różańca. No i moja Asia taka jest. Ale brakuje mi wokół facetów, którzy na serio traktują Pana Boga i dla których nie jest obciachem modlić się razem z żoną. Często się pytam: Panowie, gdzie jesteście? W końcu spotkanie tylko dla mężczyzn w kościele garnizonowym pokazało mi, że nie jestem kosmitą – mówi Paweł.

Sala rzeczywiście wypełniona była po brzegi. – To mnie bardzo cieszy, bo to znak, że panowie chcą czegoś więcej niż wygodnych kapci, gazety w fotelu czy kufla piwa. Zapraszam też wszystkich panów, szczególnie studentów, do lubelskiej wspólnoty „Kościół dla prawdziwych mężczyzn” – mówi ks. Paweł Bartoszewski, duszpasterz akademicki, jeden z organizatorów spotkania z Donaldem Turbittem.

Strażak podpalacz

Jestem żonaty od 49 lat, mam troje dzieci i 13 wnucząt. Przez ponad 20 lat byłem strażakiem – mówi Donald Turbitt. – Byłem też  katolikiem, ale takim z nazwy. Obracając się wśród samych mężczyzn, często przeklinałem, jak wszyscy wokół. Potem przyszedł krach. Choroba mojej żony, umierający ojciec i bezradność faceta, który na co dzień walczy z ogniem, ratuje ludzi, naraża życie. W domu grał włączony telewizor, w którym leciał jakiś program o cudzie w Garabandal w Hiszpanii. Pomyślałem, że ja też potrzebuję w życiu cudów. Zamówiłem książkę o tym wydarzeniu. Przyszła w ciągu dwóch dni. Paczkę otworzyła żona. Wypadł z niej szkaplerz. Wtedy przeszedł ją jakby dreszcz i poczuła, że najbardziej w życiu chce być blisko Jezusa. Odzyskała wiarę, którą kiedyś straciła. Po badaniach okazało się, że odzyskała też zdrowie. Coś zaczynało się w naszym życiu zmieniać, ale nie wiedziałem, co dokładnie mam robić. Miałem trzy firmy, jednak czułem, że to nie jest to. W 1986 roku sprzedałem wszystko i zacząłem pracować dla Pana. Pomyślałem, że przyszedł czas, bym zaczął zapalać w sercach innych ludzi ogień Bożej miłości.

Gdzie ci mężczyźni?

Przez całe moje zawodowe życie obracałem się wśród mężczyzn. Zauważyłem, że trudno wyjść z pewnych schematów i zwrócić się do Boga. Kiedy się nawróciłem, Pan Bóg pomógł mi przestać kląć. Koledzy patrzyli na mnie jak na dziwaka. Chyba po całym Nowym Jorku rozniosła się wieść, że jest strażak, który nie przeklina. Zrozumiałem, że trzeba iść do mężczyzn. Pokazać im, jaką mają moc i co Pan Bóg dla nich robi. Jeśli są katolikami, to powinien w nich płonąć ogień, który zapala innych. Tymczasem mężczyźni nie wiedzą, jaką mają moc – mówi Donald Turbitt. Jego zdaniem mężczyźni nauczyli się żyć z rzeczami, które są przeciętne, zamiast iść odważnie do tego, co najlepsze. Mam przeciętną pracę, która nie sprawia mi wielkiej satysfakcji, ale jest, więc się nią zadowalam, zamiast dążyć do zmiany. – Być może byliście powaleni w życiu, ale zachęcam, by powstać i od nowa włączyć się do gry. Pan Bóg ma dla was plany, ale wy musicie zrobić swoją część roboty. Nie jesteśmy stworzeni, by żyć przeciętnie. Jesteś dzieckiem wszechmocnego Boga, masz królewską krew w swoich żyłach, urodziłeś się, by wygrywać, by żyć w pełni. Nie możesz żyć w przekonaniu, że sprawy przeciętne są wystarczająco dobre. Jeśli jesteś sprzedawcą, bądź coraz lepszy, jeśli sportowcem, staraj się osiągać coraz lepsze wyniki. Jeśli jesteś ojcem, bądź najlepszym ojcem w mieście – mówił panom Donald.

Do bitwy gotowi

Zdaniem Turbitta jesteśmy w punkcie krytycznym dla chrześcijan, kiedy mężczyźni powstają, by stoczyć bitwę. Nie chcą praktykować religii dlatego, że robili to ich ojcowie. Chcą być prawdziwie zaangażowani w relację z Jezusem Chrystusem, a to może dać tylko Kościół. – Nie chodzi o to, byśmy zachowywali się w ściśle określony sposób. Winniśmy oczekiwać życia w pełni, któremu towarzyszy moc Boża pełna znaków i cudów. Grzechy często popełnia się łatwo i przyjemnie, to zupełnie jakbyśmy dostali ciastko do zjedzenia. Diabeł daje nam wielkie ciacho, byśmy się nażarli, ale za to trzeba zapłacić wysoką cenę – mówił Donald. Zapytał mężczyzn na spotkaniu: „Kto był kuszony w tym tygodniu”, wszyscy na sali podnieśli rękę. Kiedy jednak padło pytanie: „Kto ostatnio miał jakieś objawienie od Boga?”, nikt się nie zgłosił. Turbity skwitował to słowami: – Słyszymy więc diabła, a nie słyszymy Boga. Jeśli słuchamy Boga, powinniśmy przeżywać radość i czynić cuda. Znaki i cuda będą towarzyszyły wierzącym w Chrystusa, mówi Pismo Święte. Nie chciałbym, aby ktokolwiek opuszczał to spotkanie, szukając cudów, ale chcę, by każdy szukał Jezusa – wtedy cuda będą się działy same – mówił gość. Kolejne pytanie brzmiało: „Ilu z was uczyniło cud w tym tygodniu?”. Nikt się nie zgłosił. Czy jesteście katolikami? – pytał więc Donald.

Trzeba równowagi

– To prawda, że w kościołach widać przede wszystkim kobiety. Gdyby ich nie było, byłyby one puste. Wcale nie chcę ograniczać liczby kobiet w kościołach, by była równowaga, ale chcę zapełnić je z powrotem mężczyznami – mówił. Statystyki pokazują, że jeśli ewangelizuje się młodą osobę, przyprowadzi ona kogoś do kościoła tylko w 16 proc. przypadków. Jeśli ewangelizujemy kobietę, pociągnie ona za sobą rodzinę w 62 proc. wypadków. Jeśli zaś ewangelizujesz ojca rodziny, pociągnie on za sobą innych członków rodziny aż w 96 proc. przypadków. Dlatego tak ważne jest, by mężczyźni byli ewangelizowani. – Z mojego doświadczenia wynika, że mężczyźni, którzy odnajdują w swoim życiu Jezusa, kochają Go całym sobą i są gotowi do wielu zmian i wyrzeczeń w imię Boże. Nie czują się jednak w kościołach tak komfortowo jak kobiety. Przychodzą do świątyni i do końca nie wiedzą, co się dzieje na ich oczach, a przecież nie chodzimy oglądać rozgrywek, których nie rozumiemy. Tak samo jest z Eucharystią. Dlatego potrzeba spotkań dla mężczyzn, które nauczą ich Boga i Jego miłości – mówił Donald.

Jedną z propozycji dla mężczyzn jest wspólnota o nazwie Mężczyźni Świętego Józefa, której członkiem i szefem w Stanach Zjednoczonych jest Donald Turbitt. Wspólnota działa także w wielu miastach Polski i wciąż się rozrasta. W Lublinie od kilku lat funkcjonuje w ramach duszpasterstwa akademickiego UMCS grupa o nazwie „Kościół dla prawdziwych mężczyzn”. – Naszym celem jest umacnianie wiary przez służenie przy ołtarzu, rozważanie tekstów Pisma Świętego, wspólną modlitwę, a także rozmowy na temat ojcostwa i roli mężczyzny we współczesnym Kościele – mówi ks. Paweł Bartoszewski, opiekun wspólnoty. – Budowę wspólnych relacji w naszej grupie staramy się opierać nie tylko na tym, co jest związane z wiarą, ale również na typowo męskich zajęciach, adrenalinie, wysiłku fizycznym oraz luźnych rozmowach na typowo męskie tematy. Gokarty, wspinaczka skałkowa czy piłka nożna pomagają nam poznawać siebie samych, a także budować między nami męskie relacje. Chętnych panów zapraszamy. Więcej informacji na stronie www.da.umcs.lublin.pl.