To twoja sprawka, Albert

Urszula Rogólska; GN 22/2012 Bielsko-Biała

publikacja 07.06.2012 07:00

Mówią, że spotkanie czarnego Łobuza, siwej Basi, małej Brydży i ślepej Dory z tą trzydziestką to sprawka Alberta. Świętego Alberta. Mówią, że pracował nad nimi dwa lata.

To twoja sprawka, Albert Urszula Rogólska/ GN W Lipowej, przy koniach po przejściach, dzieci uczą się szacunku, przyjaźni, życzliwości. Na zdjęciu: Brydża – jeden z ulubieńców maluchów.

Olek „kosiarka” już tu nie mieszka. Został „adoptowany” i znalazł szczęśliwy dom. Skubie trawę wokół siebie lepiej niż najlepsza kosiarka mechaniczna i jest rozpieszczany przez dzieciaki nowych właścicieli. Natasha...? Ciągle cierpi. Czeka na operację kończyn – potrzeba 4 tys. zł... Ślepa Dora? Już wyrywa się na pastwisko.

Końska niedola

O koniach „emerytach i rencistach”, którymi zaopiekowała się fundacja Terra Spei (Ziemia Nadziei) z Lipowej, jej założycielka Dorota Ingram może opowiadać godzinami. W stajni po dawnym PGR-ze jest ich tu 30. Jedne urodziły się chore albo stały zaniedbane w niesprzątanych stajniach, inne ciężko pracowały w polu i lesie, jeszcze inne służyły jeźdźcom w czasie zawodów albo były rekreacyjnymi wierzchowcami, przynosząc właścicielom niezłe dochody. Kiedy przestały zarabiać, ci postanowili się ich pozbyć, sprzedając do rzeźni lub... zapominając o nich. Na taki ich los nie chciała się  zgodzić Dorota. Stworzyła ZiemięNadziei, która daje schronienie i niesie pomoc pokrzywdzonym, bezpańskim i chorym zwierzętom. Kiedyś jej opowieści wysłuchał Grzegorz Laszczak, dyrektor gimnazjum Katolickiego Towarzystwa Kulturalnego w Bielsku-Białej. I wpadł na pewien pomysł.

Świat ludzkiej biedy

Dążenie do osiągania świetnych wyników w nauce – to oczywisty cel każdej szkoły. Ale Grzegorz Laszczak był pewien, że to za mało. Życie niesie ze sobą takie sytuacje i problemy, że nawet najlepsze stopnie w szkole nie pomogą ich rozwiązać. – Nasza młodzież w większości wychowuje się w rodzinach dobrze sytuowanych – mówi. – Nie zna smaku i zapachu świata ludzkiej biedy. Trzeba jej go pokazać, żeby wiedziała o jego istnieniu i nie była obojętna.

Nie tylko Grzegorz Laszczak tak myślał. Andrzej Sitarz, dziś pracownik szkół prowadzonych przez KTK i osoba zaangażowana w życie Wspólnoty Przymierza „Miasto na Górze” w Bielsku-Białej, doskonale pamięta, kiedy był na życiowym zakręcie i kiedy rękę podali mu przyjaciele ze wspólnoty. Pamięta też ludzi, których spotykał w Kuchni Społecznej prowadzonej przez bielskie koło Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta – zwłaszcza dzieci, przychodzące na posiłki ze swoimi rodzicami albo same przynoszące słoiki na zupę.

Tych młodych ludzi codziennie spotyka Barbara Kubica, członkini towarzystwa. Doskonale zna je też Barbara Loranc, katechetka, od lat przygotowująca dla dzieci z Kuchni lekcje religii. Wszyscy razem pomyśleli, żeby poznać świat dzieci ze światem młodzieży. Tak przed laty zaczęła się współpraca szkół KTK z podopiecznymi św. Brata Alberta. Do dziś gimnazjaliści i licealiści przygotowują spotkania świąteczne, bale i zabawy dla dzieci.  – Śmiejemy się, że naszą szkołę można pomylić z bufetem – opowiada Anna Ficoń, opiekunka wolontariuszy w szkole. – Uczniowie wymyślają kiermasze ciast albo dni z tostami, a dochód przeznaczają na pomoc dzieciom od Brata Alberta.

Połączyć oba światy

W Lipowej zwierzęta to nie wszystko. – Chcemy pokazać, jak wiele mogą one dać ludziom potrzebującym pomocy – podkreśla Dorota Ingram. – Czy to przez rehabilitację  osób niepełnosprawnych; czy przeciwdziałanie patologiom i zapobieganie okrucieństwu wobec zwierząt.  Na zaproszenie Grzegorza Laszczaka Dorota odwiedziła jego uczniów w szkole. Opowiedziała o tym, co robi, i... od razu znalazła pomocników. Młodzi zaangażowali  się w wolontariat, pomagając w zdobywaniu pieniędzy na karmę i opiekę medyczną nad fundacyjnymi zwierzętami. Niektórzy zaczęli regularnie jeździć do Lipowej i pomagać w pracach porządkowych, jednocześnie poznając świat czworonogów.

To jest to!

– Od dwóch lat czułem, że nasze odwiedziny u dzieci „w Kuchni” i ich u naszej młodzieży w szkole to jeszcze nie wszystko, co możemy zrobić – podkreśla Andrzej Sitarz. – Przekonałem się, że każdą sprawę trzeba zacząć od kolan, to znaczy od modlitwy. Wielu ludzi modli się za to, co robimy. Kiedy dowiedziałem się o tym, co robi pani Dorota w Lipowej, pomyślałem: to jest to, o co prosimy Pana Boga.  W szkole po raz kolejny ruszył bufet. Zaangażowali się też nauczyciele, którzy pomogli zorganizować licytację prac plastycznych. Obojętni nie pozostali przyjaciele ze Wspólnoty Przymierza.  Mieli jeden cel – zebrać pieniądze na wyjazd małych podopiecznych Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta do Fundacji Terra Spei w Lipowej. Udało się – w sobotę 19 maja autokar z trzydzieściorgiem dzieci, pod opieką Barbary Loranc, Anny Ficoń i gimnazjalistek wolontariuszek, ruszył z Bielska-Białej do Lipowej.

Już po kilkunastu minutach pobytu w tej drugiej dzieci miały nowych czworonożnych przyjaciół i jedno przez drugie opowiadały: – Jest super! Każdy z nas może pojeździć na koniu! Najfajniejsza jest Basia! Bo taka spokojna, choć  duża! To ta biała. To znaczy –mówi się siwa. – A nie – ja wolę malutką Brydżę! Bo można ją pogłaskać i się przytulić! – I jeszcze karmiliśmy Łobuza! To ten czarny konik – taki śliczny! – A Dora nie widzi, bo urodziła się bez oczu, ale jest bardzo wesoła i wyczuwała, że jesteśmy obok!

Wolontariuszki fundacji poznawały dzieci z końmi i ich potrzebami, pomagały im dosiadać zwierzęta, prowadziły na spacer, organizowały dla nich zawody sportowe. – Bardzo się cieszę, że mogę pomagać i być zarówno z końmi, jak i z tymi dziećmi – uśmiecha się Kamila Jędrusik, uczennica Gimnazjum nr 7 w Bielsku-Białej, od dawna związana z fundacją. – Przy zwierzętach się odpoczywa. Wystarczy im dać odrobinę zainteresowania i ciepła, a zyskuje się oddanego przyjaciela.

Dla wszystkich przyjaciele z Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta i Wspólnoty Przymierza przygotowali przysmaki z grilla i napoje. Na koniec czekała jeszcze jedna atrakcja – przejażdżka bryczką zaprzęgniętą w Anette i Ewę – dwa fryzyjskie konie, ocalone z rzeźni.

Otworzyć serce

– Czujemy wszyscy, że do naszego spotkania doszło za sprawą św. Brata Alberta, który wstawia się za nami każdego dnia – mówi Barbara Loranc. – Tak splótł nasze drogi, że choć na co dzień zajmujemy się różnymi sprawami, trafiliśmy tu dzisiaj razem. A radość dzieci to dla nas najlepszy dowód, że Pan Bóg nas tu przyprowadził.

Czasem Dorota Ingram spotyka się z zarzutami, że tyle energii poświęca, żeby ratować zwierzęta, a wokół tyle ludzkiej biedy. – Pomocy potrzebują zarówno ludzie starsi, chorzy, zaniedbane dzieci, jak i schorowane konie czy porzucone psy. Najważniejsze, żeby nie być bezczynnym i obojętnym na krzywdę – odpowiada wtedy pani Dorota. Andrzej Sitarz dodaje: – Pan Bóg daje nam różne narzędzia. Od nas zależy, czy je wykorzystamy... A do obsługi Jego narzędzi nie potrzeba szczególnej wiedzy. Bo tu chodzi o miłość. Wystarczy mieć serce otwarte na Jezusa.

Wśród ludzi i zwierząt

Inga Magda, gimnazjalistka szkół KTK

– Pani Dorota Ingram, prezes Fundacji Terra Spei z Lipowej, która zajmuje się schorowanymi końmi, była kiedyś gościem w naszej szkole. Ale pierwszy raz trafiłam tu dopiero teraz, przy okazji wycieczki dla dzieci z Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta. Okazało się, że są potrzebni wolontariusze do opieki nad dziećmi. Mogę się przydać, więc jestem! Cieszę się, że mogę pomóc.

Aleksandra Kozik, gimnazjalistka szkół KTK

– W gimnazjum i liceum KTK można się zaangażować w różne formy wolontariatu – pomagać dzieciom lub udzielać się w fundacji  opiekującej się końmi w Lipowej. Od siódmego roku życia jeżdżę na koniach i kiedy okazało się, że możemy pomagać tym pięknym zwierzętom, od razu chciałam tu przyjeżdżać.

Julia Ingram, wolontariuszka Fundacji Terra Spei

– Cieszę się bardzo, że są ludzie, którzy myślą podobnie jak my tutaj w fundacji – są otwarci i chcą pomagać nam w opiece nad zwierzętami. Od tych, które mają za sobą trudne przejścia, choroby, można się wiele nauczyć. Konie nigdy nie kłamią. Przekonuję się o tym każdego dnia.

Elżbieta Jakubiec, wolontariuszka Fundacji Terra Spei

– Konno jeżdżę od szóstego roku życia. A do fundacji w Lipowej przyjeżdżam co sobotę. Czyszczę konie, pomagam przy ich karmieniu, w pracach. A kiedy mamy takie spotkania, jak to dzisiejsze – z dziećmi czy z osobami niepełnosprawnymi – pomagam im, staram się, by czuli się tu dobrze, by pokochali te zwierzęta i zaufali im tak, jak one ufają, kiedy wyczuwają dobre intencje człowieka.