Silvie czekają…

Agata Puścikowska

GN 27/2012 |

Historia piłkarza Mario Balotellego to wzruszająca opowieść o rodzicielskiej miłości.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Z całego tego Euro zapamiętałam tak naprawdę jedno. A konkretnie jednego. A jeszcze konkretniej – jego historię. Przepiękną, wzruszającą opowieść o rodzicielskiej miłości i o tym, że każde dziecko zasługuje na prawdziwą miłość. Dla tej historii, świadectwa prawie, warto było przez miesiąc nie mieć dostępu do pilota i wieczornych programów telewizyjnych... Piłkarz Mario Balotelli, ciemnoskóry Włoch. Po strzeleniu dwóch (ponoć pięknych) goli Niemcom po meczu podszedł do matki Silvii, która dopingowała mu na stadionie.

Płakali oboje. Bo te gole były właśnie dla niej. Piłkarskie synowskie „dziękuję” za lata rodzicielskiej miłości. Mario to syn ubogich emigrantów z Ghany. Urodzony w 1990 roku w Palermo na Sycylii, został porzucony w szpitalu przez swych naturalnych rodziców. Ponoć bardzo chorował… W wieku dwóch lat Mario zamieszkał z rodziną Balotellich na północy Włoch. Nowa rodzina adoptowała go, dała miłość, wychowanie.

Matka piłkarza z pochodzenia jest Żydówką, jej rodzina pochodzi z przedwojennego Wrocławia. To razem z matką przed rozgrywkami mocno poruszony piłkarz odwiedził Auschwitz. W tym samym czasie, gdy przeczytałam historię Maria Balotellego, przeczytałam też tekst pewnej pisarki. O jej (dorosłym już) synu i macierzyństwie. Oto fragment: „Nie potrafię sobie darować, że mając osiemnaście lat, byłam głupią, żałosną egoistką, która nie używała środków antykoncepcyjnych.

Zostałam wychowana w rodzinie katolickiej. Urodziłam dziecko dla siebie, żeby uniknąć grzechu ciężkiego i wyrzutów sumienia, oraz dla rodziny, żeby mogła trwać w przekonaniu, że dobrze mnie wychowała. To, że tym samym sprowadziłam na świat żywą, cierpiącą istotkę, zupełnie się nie liczyło. Mój syn nie miał w tej sprawie nic do powiedzenia i nadal nie ma. Pytanie go o to, czy cieszy się, że żyje, mija się z celem. Jego organizm został wyposażony w zestaw niezbędnych instynktów, między innymi w instynkt przetrwania”.

I kolejny cytat: „Rzadko jednak ktoś wspomina o tym, że do posiadania potomstwa nie wszyscy są stworzeni. Problem ze spełnianiem się w roli rodzica nadal pozostaje tematem tabu”. Tak naprawdę komentarz nie jest potrzebny. Zestawienie dwóch historii komentuje się samo. Ale dla porządku: każdy człowiek o przeciętnym intelekcie i wrażliwości wie, że nie wszyscy jesteśmy stworzeni do posiadania potomstwa. A w szczególności – do jego wychowywania. Każdy człowiek o przeciętnej wrażliwości wie również, że na świecie sporo jest Silvii Balotellich. Czekają, (po)kochają.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.