Bioetyczny labirynt: In vitro

ks. Piotr Kieniewicz MIC

RADIO WATYKAŃSKIE |

publikacja 20.07.2012 19:40

Procedury zapłodnienia pozaustrojowego znane są od dawna. Początkowo stosowano je jedynie wobec zwierząt.

Bioetyczny labirynt: In vitro Keoni Cabral / CC 2.0

W 1978 roku w Wielkiej Brytanii urodziła się Louisa Brown, jako pierwszy człowiek urodzony po zapłodnieniu in vitro. W 2010 roku Robert Goeffrey Edwards, który wraz z Patrickiem Steptoe opracował metodę adaptacji techniki weterynaryjnej zapłodnienia pozaustrojowego do wykorzystania w medycynie, otrzymał Nagrodę Nobla.

W Polsce pierwsze udane – w sensie zakończone narodzinami dziecka – zapłodnienie metodą in vitro miało miejsce w Białymstoku; dokonał go w 1987 roku Marian Szamotowicz. W 2010 roku, ośrodków oferujących tę procedurę w samej tylko Polsce było ponad 50. Do tej pory urodziło się – wedle szacunków – od 3 do 4 tysięcy dzieci. W skali całego świata (a więc w ciągu ponad 30 lat) urodziło się ich ok 4 milionów.

Urodziło się... Trudno zliczyć, ile się nie urodziło, lecz zostało odrzuconych jako wadliwe, niepotrzebne, nadprogramowe. Trudno zliczyć, ile dzieci jest przechowywanych w ciekłym azocie, do ewentualnego – jak się to reklamuje – późniejszego wykorzystania... Zazwyczaj na każde urodzone dziecko przypada kilkoro z jego rodzeństwa, któremu tej szansy nie dano, oraz wielokrotnie więcej z tych procedur, gdzie do narodzin w ogóle nie doszło.

Warto przyjrzeć się przebiegowi procedury in vitro, by dobrze zrozumieć, dlaczego Kościół tak stanowczo mu się sprzeciwia. Znaczna część oceny etycznej opiera się bowiem na rozpoznaniu szkodliwości podejmowanych działań, a zatem naruszających podstawowe prawo medycyny: „primum non nocere” („po pierwsze nie szkodzić”).

Wiodące ośrodki oferujące zapłodnienie pozaustrojowe stosują zazwyczaj procedurę ICSI. Zaczyna się ona od stymulacji hormonalnej kobiety. W zależności od zastosowanych preparatów proces ten trwa od tygodnia do dwóch. Jego celem jest wywołanie multiowulacji w jajnikach kobiety (czyli zamiast jednej komórki jajowej dojrzewa ich kilka a nawet kilkanaście). Następnie dojrzałe komórki jajowe pobierane są bądź przy wykorzystaniu metody laparoskopowej w znieczuleniu ogólnym, bądź za pomocą punkcji przy znieczuleniu miejscowym. Natychmiast też rozpoczęta zostaje druga faza stymulacji hormonalnej, tym razem ukierunkowanej na przygotowanie wyściółki macicy (czyli endometrium) na przyjęcie dziecka. Ta druga faza trwa około 5-6 dni, do czasu implantacji, jednak potem jest kontynuowana niemal do porodu.

W czasie, gdy od kobiety pobierane są komórki jajowe, od mężczyzny pozyskiwane jest nasienie. Zazwyczaj do tego celu służy masturbacja, nierzadko z wykorzystaniem materiałów pornograficznych, które mają pomóc pobudzeniu seksualnemu. Możliwe jest uzyskanie nasienia metodą punkcji, jednak zarówno z racji na bolesność procedury, jak i gorszą jakość nasienia, metoda ta rzadko jest stosowana.

Technik medyczny dokonuje w laboratorium wstępnej selekcji plemników, wyodrębniając te, które są najbardziej ruchliwe. W bardziej zaawansowanej wersji tej metody zapłodnienia pozaustrojowego (IMSI) dokonywana jest dodatkowa selekcja plemników pod względem ich budowy morfologicznej; jest to jednak procedura wymagająca dodatkowego, kosztownego sprzętu i czasu.

Zapładniane są wszystkie komórki jajowe. Zapłodnienia dokonuje się poprzez wstrzyknięcie wybranego plemnika do wnętrza komórki jajowej. Od tego momentu – z moralnego punktu widzenia – przestajemy mieć do czynienia z materiałem biologicznym, ale z powołanymi do życia w laboratorium nowymi istotami ludzkimi, z nowymi dziećmi, choć ukrytymi pod techniczną terminologią jako zarodki i embriony. Umieszczenie ich w odpowiednich warunkach pozwala na integrację kodu DNA od matki i ojca i rozpoczęcie wzrostu zgodnie z ukrytą w genach dynamiką.

Nie wszystkie jednak dzieci mają na ten rozwój szansę. Część z nich od początku, zaraz po zapłodnieniu, schładza się w specjalny sposób do temperatury ciekłego azotu, by przechować je na wypadek, gdyby pierwsze podejście do implantacji dziecka w matce się nie powiodło. Około 80% z tych zamrażanych dzieci nie przeżyje procedury kriopreserwacji.

Te, które pozostawiono na szalkach Petri’ego (jest ich około pięciu), rozwijają się przez około 5-6 dni, do momentu osiągnięcia stadium 100-200 komórkowego, zwanego blastocystą. Wtedy przenosi się wybrane jedno do trzech dzieci (te najlepiej rozwinięte) do wnętrza macicy kobiety. Jeśli dziecko zagnieździ się w endometrium, a wiadomo o tym po około 14 dniach, procedurę uważa się za zakończoną sukcesem. Jeśli żadne dziecko nie przeżyje implantacji, próbuje się wykorzystać któreś z dzieci zamrożonych wcześniej, bądź przeprowadza się całą procedurę od początku.

Odmienny problem pojawia się, jeśli wszystkie przeniesione do łona kobiety dzieci się tam przyjmą. Bardzo często lekarze zarządzają wówczas tzw. aborcję selektywną, czyli zabójstwo „nadprogramowych” dzieci, tak by pozostało tylko jedno, najwyżej dwoje. Zabija się te, które gorzej się rozwijają, albo te, do których łatwiej jest się dostać ze śmiercionośnymi narzędziami.

Podobny los, czyli śmierć, czeka na te dzieci, które rozwijały się po zapłodnieniu, ale nie zostały wykorzystane do implantacji. Przeznacza się je albo do badań laboratoryjnych, albo od razu niszczy. Niekiedy próbuje się je zamrażać, ale szanse na przeżycie mają jeszcze mniejsze, niż ich wcześniej zamrożone rodzeństwo.

Trzeba zatem wyraźnie powiedzieć, że z procedurą in vitro związane są poważne manipulacje na zdrowiu kobiety. W procedurę też wpisana jest aborcja, i to na każdym z trzech etapów (bezpośrednio po zapłodnieniu, podczas selekcji przedimplantacyjnej oraz po implantacji). W następnym felietonie przyjdzie bliżej powiedzieć o konsekwencjach zdrowotnych procedury in vitro dla matki i dla dzieci – tych, którym będzie dane się urodzić.

Przeczytaj także komentarz