Na strzępy

Marcin Jakimowicz

GN 32/2012 |

publikacja 09.08.2012 00:15

Córka Bogdana po tym, gdy szkolne koleżanki nabijały się z jej pijanego do nieprzytomności ojca, rozpłakała się: „Już nigdy nie pójdę do szkoły”. Córka Krysi podbiegła do dzielnicowego i zaczęła się skarżyć: „Mama nie wraca na noc i kompletnie o nas nie dba”. Dziś są dumne ze swych rodziców. Dlaczego?

– Wyszłam z kościoła lekka jak piórko. Płakałam i śmiałam się ze szczęścia. Ludzie chyba przyglądali mi się ze zdziwieniem – uśmiecha się Krysia Małachowska marcin jakimowicz – Wyszłam z kościoła lekka jak piórko. Płakałam i śmiałam się ze szczęścia. Ludzie chyba przyglądali mi się ze zdziwieniem – uśmiecha się Krysia Małachowska

Spotkałem ich przed tygodniem. „Rwałam karteczkę z moimi grzechami na strzępy. Przechodziłam koło kosza i wszystkie te drobne strzępy wyrzuciłam do niego. I wówczas niemal fizycznie poczułam, że kamień spada mi z serca” – opowiadała Krysia Małachowska. A Ewa i Bogdan Zychowie godzinami przekonywali o tym, jak ogromną moc ma Boże miłosierdzie. Zresztą posłuchajcie sami…

Lekka na piórko

KRYSTYNA MAŁACHOWSKA

(Augustów): – Od 31 lat jestem mężatką, mam dwoje dorosłych dzieci, dwie prześliczne wnusie, trzeci wnuk jest w drodze. Jak długo piłam? Przez 20 lat. Zaczęło się niewinnie: od lampki wina w szkole średniej. Skończyłam szkolę, wyszłam za mąż, zmieniłam miejsce zamieszkania, poznałam nowych ludzi. To było pijące towarzystwo, więc zaczęłam pić razem z nimi. Przy każdej okazji był alkohol. Piwko, wino, wódka. Pracowałam w sklepie. Pewnego dnia przez zapicie nie poszłam do pracy. Zostałam zwolniona.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.