Iść czy nie iść (na zwolnienie)?

Joanna Kociszewska

Wątpliwości trzeba rozstrzygać na korzyść zwolnienia. Zawsze. Tak jest bezpieczniej.

Iść czy nie iść (na zwolnienie)?

Trwa dyskusja o uzasadnionych bądź nie zwolnieniach lekarskich kobiet ciężarnych. Czytam kolejne argumenty i się dziwię. Sprawa wydaje mi się dosyć prosta…

Zwolnienie lekarskie należy się osobom, które ze względu na swój stan fizyczny bądź psychiczny nie są w stanie czasowo wykonywać pracy. W przypadku kobiety w stanie błogosławionym (ładne, zapomniane już określenie) w grę wchodzi też stan jej dziecka. Jest oczywiste, że niektórych zadań ciężarna wykonywać nie może. Istnieją obostrzenia w prawie pracy, wydaje się niestety, że nagminnie nierespektowane.

Po pierwsze zatem: sama ciąża nie uprawnia do zwolnienia. Oczywiście, kobieta ma prawo w tym czasie skupić się na sobie i dziecku. Nikt jej tego prawa nie odbiera. Ale nie widzę powodu, dla którego państwo czy pracodawca mieliby ją w tym czasie utrzymywać.

Po drugie: są sytuacje, gdy zwolnienie jest wskazane lub wręcz konieczne i sugerowałabym, by wątpliwości rozstrzygać na korzyść zwolnienia. Zawsze. Tak jest bezpieczniej, ryzykujemy w końcu życie dziecka.

Po trzecie: sytuacje patologii pracy zasadniczo powinna rozwiązywać Państwowa Inspekcja Pracy. Niemniej rozumiem, że zgłoszenia można się obawiać, a pracować po kilkanaście godzin nie sposób. Zwolnienie lekarskie powinno uwzględnić realne, nie idealne warunki pracy matki, zatem ma swoje logiczne uzasadnienie. Jeśli państwo ma coś przeciw temu niech zadba o stosowanie się przez pracodawców do prawa pracy. Wtedy nie będzie problemu.

Po czwarte: wyłudzanie nieuzasadnionych zwolnień – nieważne przez kogo i z jakich powodów – zawsze jest formą kradzieży. O tym wymiarze wszyscy komentujący zdają się zapominać. A szkoda.