Pieniądze Pana Boga

Ks. Paweł Łazarski; GN 36/2012 Katowice

publikacja 14.09.2012 07:00

Miesięczny budżet rodzinny na podstawie Biblii? Dlaczego nie!

Pieniądze Pana Boga Ks. Paweł Łazarski/ GN Anna i Michał wybierają biblijne podpowiedzi w kierowaniu życiem swojej rodziny.

Pieniądz jest dla wielu ludzi brudny, choć łacińskie przysłowie mówi: „Pecunia non olet”, czyli „Pieniądze nie śmierdzą”. W Biblii możemy przeczytać o ubóstwie i o tym, aby do rzeczy materialnych się nie przywiązywać. Jak to się ma do szukania w niej tekstów o gospodarowaniu finansami?

Biblijna kasa

Dla Anny i Michała Malińskich, małżeństwa z Chorzowa, sprawa jest oczywista. Oboje w Piśmie Świętym szukają fragmentów, które pomagają im zarządzać budżetem rodzinnym. – To wynika z naszej tożsamości. Skoro uważamy się za ludzi wierzących, powinno być to widoczne również w naszym podejściu do finansów – wyjaśnia Michał. Razem z Anią od dwóch lat prowadzą budżet rodzinny i spisują wszystkie wydatki z paragonów do tabeli Excela. Po co? Aby mieć pewną przyszłość dla swojej rodziny.

Wszystko zaczęło się wtedy, gdy Ania była w ciąży i – mimo wielkiej radości – realnie przewidywała, że zostanie bez pracy przy dodatkowych wydatkach. Wtedy z „Listu do rodzin”, pisma Domowego Kościoła, dowiedzieli się o małżeństwach, które dzięki Biblii nauczyły się, jak wyjść z tarapatów finansowych. Czy to możliwe? Michał nie ma żadnych wątpliwości. – Trzeba pamiętać, że wszystko, co mamy, należy do Pana Boga. Także pieniądze. Nie mam nic, a to, co posiadam, jest własnością Boga – mówi z przekonaniem, parafrazując słowa testamentu ks. Markwicy. Jak twierdzi, dzięki takiemu podejściu do sprawy łatwiej być wolnym i nie przywiązywać się do pieniędzy. Całe 10 proc. swoich miesięcznych dochodów składają jako dziesięcinę. A dokładnie oddają, bo przecież całość należy i tak do Niego. – Można przecież dać więcej na tacę, można też zamówić za kogoś Mszę św., można komuś pomoc w potrzebie... – wyjaśnia Anna. Nie boją się przy tym, że braknie im na utrzymanie rodziny. Zdaniem Ani i Michała, uczy to zaufania do Pana Boga, który chce troszczyć się o nas.

Dobry testament

Obecnie Malińscy szkolą innych, podpowiadając, jak dbać o finanse rodziny. W Rudzie Śląskiej-Orzegowie poprowadzą 6 października konferencję „Biblia o finansach” w ramach Edukacji Finansowej Crown. Ten pochodzący z USA pomysł na kierowanie się biblijnymi zasadami w zarządzaniu pieniędzmi trafił do Polski przez Ruch Nowego Życia. Za oceanem wpadli na niego Howard Dayton i Lary Burker. Panowie zauważyli, że w życiu rodzinnym pieniądze są problemem, który często prowadzi do kłótni i rozwodów. Jako że byli chrześcijanami, zaczęli szukać odpowiedzi w Biblii. Tam też odkryli, że trzeba uczyć małżonków dobrego gospodarowania pieniędzmi, wychowywania do tego dzieci, a nawet pisania swojego... testamentu. Edukacja Crowna nie grozi przekrętami w stylu Amber Gold. Podstawowy kurs to 10 tygodni codziennego czytania Pisma Świętego i modlitwy! Prócz tego dochodzi 2-godzinne spotkanie raz w tygodniu. – Dzielimy się na nim odkryciami z modlitwy. To główna cześć spotkania – tłumaczy Anna.

Jedność małżeńska

Anna i Michał zauważyli, że odkąd przez pryzmat Biblii rozpoczęli patrzeć na rodzinne finanse, mają większe pole do dialogu. – To rozmawianie o gospodarowaniu pieniędzmi pomaga nam znaleźć wspólny język także w innych sprawach naszego małżeństwa i rodziny – wyjaśniają Malińscy. Podkreślają, że widzą w życiu swojej rodziny troskę Pana Boga. – Ufamy Mu, że da wszystko, czego nam potrzeba, bo przecież „do Pana należy ziemia i to, co ją napełnia, świat cały i jego mieszkańcy” (Ps 24,1) – mówi Anna. – Pan Bóg daje nam czasem mniej pieniędzy do dyspozycji, wtedy lepiej widzimy, jak w nadzwyczajny sposób nas zaopatruje. A czasem, kiedy pieniędzy jest więcej, uczymy się większej hojności względem innych. Mamy być przecież zarządcami Bożego majątku – wyjaśnia A. Malińska. Jak oboje dostrzegają, wielu chrześcijan w zarządzaniu pieniędzmi niczym nie rożni się od niewierzących. Tak nie powinno być. Biblia uczy, na czym ta różnica powinna polegać. Trzeba tylko bardzo często z szacunkiem brać ją do ręki i czytać.