Kiedy Pawełek wróci

Barbara Gruszka-Zych

GN 43/2012 |

publikacja 25.10.2012 00:15

– Mogę dawać ogłoszenia, że będę odsiadywać wyroki za kogoś – mówi Joanna, mama Pawełka. – Mam w tym wprawę. Ale to nie wyrok.

Kiedy Pawełek wróci Roman Koszowski Rodzice – Joanna i Józef 24 godziny na dobę czuwają nad Pawełkiem

Mama od trzech lat tak żyje między kuchnią a pokojem syna – tłumaczy ojciec chłopca, Józef. – No, śmieci idę wyrzucić – przerywa mu Joanna. Właściwie „mama” w jej przypadku powinno się pisać z dużej litery. Bo – zamiast „Asiu” – tak zwraca się do niej Józef. – Zawsze po zabawie stawaliśmy z Pawełkiem pod oknem i krzyczeliśmy „mamo”, no i tak zostało – wyjaśnia. Tak było przed wypadkiem. Dziś Pawełek nie może nawet szepnąć słowa. Ale woła ją tysiąc razy dziennie pięknymi, uśmiechniętymi oczami. A ona z każdego mrugnięcia jego powiek czyta, co czuje. Zamieniła się w jego ręce, nogi, usta, nawet oddech. – To jest moje oczko w głowie, świat mi się zawalił – mówi ojciec i łamie mu się głos. Zwykle Pawełek uśmiecha się, oglądając bajki albo słuchając, co do niego mówią rodzice i rehabilitanci. Tylko czasem wzrok mu się tak zawiesi, oczy tkwią w jednym punkcie, jakby wracał do 21 marca 2009 roku. Nawet ostatnio, podczas kąpieli, kiedy mama zanurzyła go w wanience, przypłynęła do niego na powrót tamta lodowata woda. Nagle nabrał powietrza, zesztywniał, przeszły go dreszcze. – Lekarz mówił, że druga półkula mózgu przejmuje funkcje obumarłej – mówi mama. – Może to jakiś znak.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.