Ludzkie oczy…

Agata Puścikowska

GN 45/2012 |

Za każdym razem, gdy media informują o dzieciobójstwie, powracają dwa tematy: aborcja i odpowiedzialność wspólna.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Sprawa z Hipolitowa na Podlasiu. Samotna matka (tutaj: kobieta, która biologicznie rodzi dziesięcioro dzieci) wychowuje czwórkę. Bo szóstkę, najprawdopodobniej tuż po porodzie, zabiła… Po nagłośnieniu sprawy przez media, podobnie jak po wykryciu każdego przypadku dzieciobójstwa, od razu pojawiła się nieunikniona dyskusja oraz odwieczne, a słuszne pytanie: dlaczego? Czy można było bestialstwu zapobiec? Lecz jak każda dyskusja dotycząca dzieciobójstwa, i ta przebiega dwutorowo.

A schematyczne odpowiedzi nie są zbyt spójne. Pierwszy temat to właściwie specyficzna… „obrona” kobiety. Litościwi „obrońcy” jak mantrę powtarzają: „gdyby matka miała wybór, a aborcja byłaby legalna, to dzieci by nie zginęły”. Takie myślenie mija się z elementarną logiką. Po pierwsze: gdyby matka „dokonała wyboru” nieco wcześniej, dzieci również by nie żyły. A po drugie, jak pokazują przykłady państw, w których wykonuje się tzw. aborcję na życzenie, przypadki bestialskich zachowań rodziców względem dzieci również i tam istnieją. W podobnych jak w Polsce marginalnych proporcjach. To nie „brak aborcji na życzenie” prowadzi do dzieciobójstwa, lecz szereg dramatycznych czynników, takich jak np. zaburzenia psychiczne, emocjonalne, uzależnienia, często połączone z doświadczeniem przemocy. Temat drugi to współodpowiedzialność. Gdy ginie dziecko, medialni obrońcy, nawet całkiem słusznie, zastanawiają się: gdzie byli sąsiedzi, dalsza rodzina, krewni. Jednak forma takiego pytania często jest następująca: „a gdzie było katolickie społeczeństwo?”. (Zbyt) prosta odpowiedź bardzo często brzmi: „obłudni katolicy widzieli i nie reagowali”. I tu też spory brak logiki. Bo skąd pewność, że wokół kobiety dzieciobójczyni akurat byli świadomi, wierzący i praktykujący (!) katolicy? Niemniej faktem jest, że skuteczne ukrywanie sześciu ciąż przez jedną kobietę jest mało prawdopodobne. Trudno uwierzyć, by otoczenie nic nie zauważyło. Wokół dzieciobójczyni mieszkali realni ludzie. Obojętnie: katolicy lub nie, wierzący lub ateiści. Mieszkańcy wielkich miast lub maleńkich wiosek. Być może szczelnie zamykali oczy. Być może, w imię „niewtrącania się”, na siłę wymyślali racjonalne wytłumaczenia dla „znikających ciąż”… A przecież na krzywdę małego człowieka powinien reagować każdy. Współodpowiedzialność to nie „wścibstwo”. To człowieczeństwo. Ja, ty, my. Otwórzmy szerzej oczy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.