Nowe życie Ago

Barbara Gruszka-Zych

GN 45/2012 |

publikacja 08.11.2012 00:15

Kiedy Augustyn Gumiński przyszedł na świat, lekarze powiedzieli, że będzie roślinką. A on po 23 latach mówi, że jego życie to cud.

Moi rodzice nie traktowali mnie ulgowo, jak chorego, ale zawsze podwyższali poprzeczkę, to hartuje. jakub szymczuk Moi rodzice nie traktowali mnie ulgowo, jak chorego, ale zawsze podwyższali poprzeczkę, to hartuje.

Ja się strasznie dużo należałem, ale nie nacierpiałem – podkreśla. – Mam swoją teorię, że te wszystkie kłopoty ze zdrowiem to nie przypadek. Tak po prostu miało być. Musiałem się tyle nachorować, żeby moja rodzina, bliscy, byli szczęśliwi. Nieważne, jakie dotkną nas choroby, ważne, jak przez nie przejdziemy. Za kogo je ofiarujemy. Kiedyś nazwano mnie roślinką, a teraz chodzę, studiuję na Uniwersytecie Warszawskim, mam prawo jazdy, zdobyłem mistrzostwo juniorów i seniorów w pływaniu niepełnosprawnych, posługuję jako ministrant, działam w Diakonii Życia i Duszpasterstwie Akademickim przy kościele św. Anny, przeszedłem wszystkie stopnie oazowe… Widać, że mógłby wyliczyć dużo więcej. Także to, że zakochał się ze wzajemnością w Joli. Przez trzy ostatnie lata chodzili ze sobą. Zawsze przy nim była. Jest pewien, że dzięki niej wiele przetrzymał. Właśnie wczoraj się rozstali: – Zawsze powtarzam, że trzeba mieć nadzieję, każdego dnia walczyć o siebie, stawiać sobie cele, mieć optymizm, nie załamywać się. Ale nie ukrywam, że dziś jestem załamany. Jak prawdziwy mężczyzna nie zdradza nic więcej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.