Jesień ludów?

Tomasz Gołąb; GN 47/2012 Warszawa

publikacja 28.11.2012 09:40

Starzejące i wyludniające się peryferia Mazowsza to nieodległa przyszłość – ostrzegają analitycy. Życie coraz bardziej koncentruje się wokół dużych miast, głównie Warszawy. Najbardziej zyskują na tym jednak okoliczne gminy.

 Podczas  gdy peryferie Mazowsza pustoszeją, Warszawa i jej obrzeża wysysają lepiej wykształconych i przedsiębior-czych mieszkańców województwa Tomasz Gołąb Podczas gdy peryferie Mazowsza pustoszeją, Warszawa i jej obrzeża wysysają lepiej wykształconych i przedsiębior-czych mieszkańców województwa

Robert Perkowski, burmistrz miasta Ząbki zaciera ręce. Podwarszawska miejscowość jest dziś lepiej skomunikowana z centrum Warszawy niż niejedna jej dzielnica. I jest bliżej położona niż przeżywające boom inwestycyjny Białołęka, Wawer oraz połowa innych dzielnic stolicy. Nie ma też terenów rolniczych i w całości jest skanalizowana. Plan Zagospodarowania Przestrzennego pozwala szybko uzyskiwać pozwolenia na budowę. Efekt?

Jestem z Ząbek

Zbudowana cztery lata temu szkoła pęka w szwach i burmistrz już przymierza się do budowy kolejnej. Właśnie oddał największe w Polsce przedszkole publiczne, do którego chodzi od września blisko 400 dzieci. Rodzice robią wszystko, żeby móc do niego zapisać dziecko. I nie tylko dlatego, że jest świetnie wyposażone, m.in. w salę terapii sensorycznej. Podobno, zagraniczni goście nie mogą uwierzyć, że to publiczna placówka. – Mamy 30 tys. mieszkańców, chociaż faktycznie mieszka u nas dwa razy tyle. I to jest jedyny problem takich gmin jak nasza. Bo niezameldowani nie płacą tu podatków, a korzystają ze wszystkiego, co finansują inni mieszkańcy Ząbek – przyznaje burmistrz.

Dlatego Ząbki tym, którzy zameldują się w mieście oferuje darmowe przejazdy komunikacją, zniżki w sklepach i restauracjach. Efekty już widać. Liczba meldunków wzrosła o 30 proc. Program lojalnościowy „Jestem z Ząbek” przynosi więc efekty miejskiej kasie.

Gdzie się ludzie podziali?

Ząbki to najlepszy przykład ostatnich demograficznych trendów, które obserwują naukowcy. Peryferyjne gminy województwa wyludniają się, bo ludzie migrują w pobliże dużych miast. Niektóre gminy na północy i wschodzie województwa już dziś nierzadko notują kilkunastoprocentowy ubytek ludności. Burmistrz Ząbek przewiduje, że w 2020 r. w jego mieście zameldowanych będzie 60 tys. mieszkańców, a prof. Przemysław Śleszyński z Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN – że wkrótce trzeba będzie korygować podział administracyjny wielu mazowieckich powiatów, na przykład w okolicach Siedlec. Z powodu kryzysu demograficznego nie będą w stanie długo się utrzymać. Migracje powodują, że wiele okołowarszawskich placówek edukacyjnych musi dziś wydłużać godziny pracy, bo uczniowie nie mieszczą się w starych budynkach. W Dąbrówce niedaleko Wołomina lekcje kończą się nierzadko dopiero o godz. 19. – Z powodu ubytku dzieci w wieku szkolnym musieliśmy na Mazowszu zamknąć w roku szkolnym 2011/2012 30 szkół. Ale z informacji samorządów z września tego roku wynika, że w gminach podjęto 297 uchwał o likwidacji różnych placówek. Od niektórych odstąpiono – mówi Karol Semik, mazowiecki kurator oświaty. Szkoły to oczywiście niejedyny problem, choć w budżetach samorządów bardzo poważna pozycja. W konsekwencji coraz więcej dzieci na Mazowszu musi być do szkoły dowożona, nawet kilkanaście kilometrów. To i tak jednak nic w porównaniu z odległościami, które mieszkańcy Mazowsza pokonują codziennie do pracy. – Wyliczyliśmy, że rocznie osoby dojeżdżające do pracy w Warszawie pokonują w sumie 3–4 mld kilometrów! Koszt samego straconego na dojazdy czasu to ok. 4–5 mld złotych – mówi prof. Śleszyński.

A kawaler na co czeka?

Mazowsze wciąż ma największy w Polsce potencjał demograficzny. Dziś mieszka tu ponad 14 proc. ludności Polski, czyli ok. 5,5 mln osób. I liczba ta stale wzrasta. Znacząca większość, blisko 65 proc., mieszka w miastach, a to tu właśnie występuje dziś największy, i co ważniejsze dodatni, przyrost naturalny. W 2010 r. wyniósł on 1,8 promila, a na obszarach wiejskich jedynie 0,7. Jednak wskaźnik ten jest zasługą głównie migracji, w tym z zagranicy. Według danych z Narodowego Spisu Ludności, w 2011 r. na Mazowszu mieszkało ponad 4 tys. Ukraińców, blisko 2 tys. Wietnamczyków, 1,3 tys. Rosjan, prawie tysiąc Białorusinów i Chińczyków. Na każdy tysiąc mieszkańców Warszawy, 22 osoby urodziły się za granicą. Wysoki odsetek takich osób mieszka też w powiatach piaseczyńskim i pruszkowskim. W tym samym czasie za granicą przebywało powyżej 3 miesięcy blisko 150 tys. osób, mających stałe miejsce zamieszkania w województwie mazowieckim. Z najnowszych danych Narodowego Spisu Ludności, udostępnionego przez Główny Urząd Statystyczny, wynika, że wśród osób rozwiedzionych na Mazowszu, aż 83 proc. pochodzi z miast. Tylko w Warszawie 9 osób na 100 ma za sobą rozpad związku małżeńskiego. Najwięcej małżeństw mieszka w powiecie legionowskim, najmniej w Warszawie – nieco ponad 51 proc. wszystkich osób powyżej 15. roku życia. W ciągu 10 lat liczba kobiet i mężczyzn pozostających w związkach małżeńskich zmniejszyła się o blisko 1,5 proc., o 1 proc. wzrosła liczba kawalerów i panien oraz osób rozwiedzionych.

Duża rodzina się opłaca

Kierunki migracji w stronę Warszawy najlepiej widać po liczbie mieszkań oddawanych do użytku. W stosunku do 2002 r. o blisko 40 proc. wzrosła liczba mieszkań w powiecie piaseczyńskim, po około 30 proc. w okolicach Legionowa i Mińska. Powody do zadowolenia ma też burmistrz Grodziska Mazowieckiego Grzegorz Benedykciński. Nie dość, że autostrada A2 przybliżyła miasto do Warszawy (dojazd trwa teraz ok. 20 minut), to jeszcze budżet gminy zasiliło 20 mln złotych ze sprzedaży ziemi pod największy park rozrywki, który powstanie w 2015 r. we wsi Kłudno Stare. Gmina od kilku lat notuje stały wzrost liczby mieszkańców o ok. 500 osób rocznie. W dodatku większość, 84 proc., to osoby w wieku produkcyjnym. – Jestem burmistrzem od prawie 20 lat. Ale jedną z najlepszych decyzji podjąłem w 2008 r., uruchamiając Kartę Dużej Rodziny, uprawniającej do zniżek w miejskich obiektach kultury, w przedszkolach i komunikacji miejskiej. Koszty, około 100 tys. złotych w ubiegłym roku, prawie się zwróciły, bo rodziny wielodzietne chętniej korzystają z basenu czy kina. Okazuje się, że duża rodzina się opłaca – wszystkim – mówi Grzegorz Benedykciński.

Quo vadis Mazowsze?

Według prof. Przemysława Śleszyńskiego, Mazowsze jest najsilniej zróżnicowanym społeczno-demograficznie województwem. Obszar metropolii warszawskiej to 2/3 całego rynku pracy regionu. W samej Warszawie pracuje ok. 1,2 mln osób. Ogromne zróżnicowanie poziomów wynagrodzeń i bezrobocia widać w analizach danych Biura Informacji Kredytowej. Największe problemy ze spłacaniem pożyczek ma północne Mazowsze. Aż 14 proc. nie jest w stanie oddać kwot, które pożyczyło w bankach. Warszawa wysysa także kapitał ludzki. Lepiej wykształceni i przedsiębiorczy uciekają do miasta i jego obrzeży. Trwałym demograficznym trendem jest coraz późniejszy wiek zawierania małżeństw i urodzenia dziecka. W ciągu 10 lat przesunął się z 28 do około 30 lat. Trudna sytuacja ekonomiczno-zawodowa młodych Mazowszan skłania ich do odsuwania decyzji o małżeństwie i potomstwie i prowadzi do głębokich zmian kulturowo-obyczajowych. Na efekty nie trzeba długo czekać. – Już dziś trzeba mówić wprost o kryzysie demograficznym. Za kilka lat wiele regionów województwa dotknie głęboka depopulacja. Chociaż obroni się przed nią Warszawa z przyległymi gminami – twierdzi prof. Śleszyński.

Czas się szykować, kryzys u bram

Według dr. Jana Owsińskiego z Instytutu Badań Systemowych PAN, liczba mieszkańców mazowieckich miast do 2035 r. wzrośnie o ok. 6,5 proc. Są jednak gminy, gdzie wzrost będzie kilkudziesięcioprocentowy. To właśnie miejscowości okołowarszawskie. Gmina Lesznowola ma zyskać ok. 97 proc. mieszkańców, Jabłonna – ok. 72, a Piaseczno – 42 proc. Ale na przykład Borkowice w powiecie przysuskim stracą ok. 23 proc. mieszkańców z około dzisiejszych 4 tysięcy. Nic dziwnego, skoro bezrobocie sięga tu dziś 22 proc., a w Warszawie i okolicach nie przekracza 7. W regionach o najtrudniejszym dostępie do pracy najszybciej rosnąć będzie liczba osób w wieku emerytalnym. Według Tomasza Sieradza, dyrektora Wojewódzkiego Urzędu Pracy, zmiany demograficzne będą miały olbrzymi wpływ na rynek pracy na Mazowszu. – Spadek ludności Polski w wieku produkcyjnym, prognozowany przez GUS na ok. 3,8 mln osób do roku 2035, zwiększy współczynnik obciążenia demograficznego z 55,2 do wartości 73. Starzenie się społeczeństwa wymusi poprawę wydajności pracy, ale także spowoduje, że standardem stanie się uczenie się przez całe życie. Potrzebna będzie również większa mobilność społeczna i zawodowa, a także zwiększanie kreatywności i przedsiębiorczości – mówi dyr. Sieradz, dodając, że najwyższy czas, by rozpocząć proces przygotowania regionu do czekających nas zmian.