Życzenia łopatologiczne, nie magiczne

Agata Puścikowska

GN 51/2012 |

Coraz trudniej powrócić do radości, którą odczuwaliśmy podczas świąt jako dzieci.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Koniec grudnia. Jak co roku o tej porze „magiczne” słowo, w magiczny sposób niemal, wnika do naszych domów, lodówek, telewizorów, o internecie nie wspominając. Magiczna choinka, magiczna muzyka o brzmieniu dzwonków, magiczne renifery ciągną równie magiczne sanie. „Magiczna atmosfera tych świąt” – dopada ze wszystkich zakamarków. Więc nawet i magiczny krasnoludek, zwany z radziecka Dziadem Mrozem, magicznie burczy te swoje „hohoho”.

Od tej magii to już wcale nie magiczna zgaga bierze. Na którą, zapewne zresztą, można kupić jakieś magiczne środki medyczne. Środki te pozwolą potem objeść się magicznym, świątecznym jedzeniem do magicznego przesytu, lecz bez konsekwencji gastrycznych. Ot i magia! Magia w filmach telewizyjnych o merychristmasie, magia w przebojach świątecznych. Grudniowa magia tu, „świąteczna” magia tam. Jeszcze trochę tego „magicznego” klimatu, a wszyscy pospołu magicznie odlecimy. Na świerkowej miotle. Więc po pierwsze: tylko nie „magia”! „Magia” to być może być w przeróżnych bajkach o czarnoksiężnikach. Fikcyjnie kosmicznych. Tymczasem co roku w grudniu uczestniczymy w najprawdziwszej prawdzie. Która trwa. I od ponad 2 tys. lat wywołuje… atmosferę radości. Atmosfera świąt Bożego Narodzenia, taka prawdziwa, którą być może pamiętamy z dzieciństwa, nie ma nic z czarów-marów i nawet abrakadabry. Tyle tylko że współcześnie coraz trudniej ją przywołać. Coraz trudniej powrócić do radości, którą odczuwaliśmy podczas świąt jako dzieci. Po pierwsze z prostego powodu, że dorosły po prostu odczuwa inaczej. Po drugie, bo rzeczywistość wokół nieco się zmieniła. I nasze proste uczucia, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki mediów, biznesu i tempa życia, nie mają szans na przebicie się przez cały ten „magiczny” blichtr. Ale nie znaczy to, że prawdziwie radosnego oczekiwania w nas nie ma. Jest, jest. Tylko (czasami zbyt) głęboko. Więc zamiast, w poszukiwaniu dobrych świąt, oczekiwać magii, czas wziąć łopatę. I najpierw odśnieżyć podwórko przed domem, potem odkopać własne uczucia. Z doświadczenia wiem, że świetnie się kopie najpierw na Roratach, podczas łamania opłatkiem, przy wspólnej, wigilijnej modlitwie. A następnie na Pasterce. Proszę przyjąć ode mnie, nieco łopatologiczne i wcale nie magiczne, życzenia świąteczne: radosnego, a nie magicznego kopania!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.