Niech matki zobaczą!

Monika Łącka

publikacja 20.02.2013 22:41

Tych sześć plakatów szokuje i zmusza do myślenia. Nie ma w nich jednak nic nieprawdziwego. Wbrew temu, co piszą i mówią media, które w specyficzny sposób "troszczą się" o Kościół.

Niech matki zobaczą! Monika Łącka/GN Zdjęcie dziecka urodzonego w 24. tygodniu ciąży i ratowanego w klinice neonatologicznej oraz dziecka zabitego w 24. tygodniu ciąży w "klinice" aborcyjnej

Gdy w Krakowie, na dziedzińcu kościoła śś. Piotra i Pawła przy ul. Grodzkiej, pojawiła się wystawa „Wybierz życie”, zorganizowana przez Fundację Pro – Prawo do Życia, media podpisujące się pod „daniem kobiecie wyboru”, czyli liberalizacją ustawy aborcyjnej, wszczęły alarm.

Jedna z krakowskich gazet napisała nawet, że wystawa nie powinna być prezentowana w miejscu publicznym, bo jest drastyczna, makabryczna i oddziałuje na podstawowe emocje. W rozmowie z dziennikarką tej gazety przechodnie zgodnym chórem zastanawiali się, czy wystawa to „jakiś manifest Kościoła, który ma ostrzec przed aborcją, czy ją obrzydzić. Czy to po prostu atak na kobiety”. Mówili też, że jest „tanim chwytem marketingowym Kościoła, który w taki sposób wyraża swoje poglądy, a aborcja to przecież kwestia moralności każdego człowieka”. Niektórzy, widząc antyaborcyjne plakaty przedstawiające zdjęcia zmasakrowanych, zakrwawionych płodów, odwracali wzrok. Nie mogli na te zdjęcia patrzeć, bo... straszne są. 

Czy wystawa rzeczywiście wzbudza tak negatywne emocje? Postanowiliśmy to sprawdzić.

– Zdjęcia są straszne, ale taka wystawa, choć drastyczna, jest potrzebna! – mówi z naciskiem pani Maria. – Przed chwilą oglądałam wystawę razem z moim wnukiem i tłumaczyłam mu, na czym polega zło aborcji. On to rozumie. Uważam, że młodzi ludzie powinni się tu zatrzymywać, bo wystawa w mocny sposób zmusza do postawienia sobie ważnego pytania: "Skoro ja żyję, to dlaczego ktoś inny ma nie mieć prawa do urodzenia się?" – zauważa.

– Te zabite dzieci, te ich porozrywane ciałka naprawdę tak wyglądają? Tak, to jest straszne – wtóruje jej, nie kryjąc wzruszenia, pani Helena. I dodaje, patrząc na zdjęcie przedstawiające ciało dziecka zabitego w 24. tygodniu ciąży w „klinice” aborcyjnej, zestawione ze zdjęciem wcześniaka urodzonego również w 24. tygodniu i ratowanego w klinice neonatologicznej: – Brak mi słów, ale wiem jedno – tę wystawę powinny zobaczyć matki, które dokonały aborcji. Żeby zrozumiały, co zrobiły.

W ciągu półgodzinnej sondy przed kościołem śś. Piotra i Pawła podobnych opinii zebraliśmy bardzo dużo. Nie spotkaliśmy natomiast żadnej osoby, która byłaby wystawie przeciwna.

– Może jednak te zdjęcia są zbyt drastyczne? – pytaliśmy oglądających wystawę. – Nie, bo nie ma w nich nic nieprawdziwego. Dlaczego więc nie pokazywać, na czym tak naprawdę polega aborcja? O aborcji trzeba mówić – przekonuje pani Monika. – Nie chciałabym, żeby zdjęcia już teraz oglądało moje 7-letnie dziecko, bo za wcześnie na to. Choć to nie dzieci najmocniej reagują na wystawę, ale dorośli, których zdjęcia „gryzą” w sumienie. To oni najgłośniej protestują, bo prawda ich boli – podkreśla.

– Zdjęcia są drastyczne i nie lubię patrzeć na tego typu fotografie, ale ja wiem, że ten temat trzeba poruszać. Bo każdy powinien wiedzieć, że ciąży nigdy nie powinno się przerywać. Nigdy. Dziecko nie jest zlepkiem tkanek ani kulką, którą można usunąć z ciała matki – tłumaczy Aleksandra, studentka medycyny.

– Całkowicie zgadzamy się z przesłaniem wystawy i jesteśmy przeciwni aborcji. Każdy ma prawo do życia, a jeśli matka z jakiegoś powodu nie chce wychować swojego dziecka, są przecież okna życia, są rodziny, które nie mogą mieć własnych dzieci i z utęsknieniem czekają na adopcję. Niech matki, poprzez tę wystawę, zobaczą, co robią, decydując się na aborcję – mówią Lidia i Łukasz.

Wiele matek zobaczyło, nie tylko w Krakowie, bo wystawa była pokazywana w Polsce już ponad 300 razy.

 – Dzięki kampanii Fundacji Pro aż 86 proc. Polaków popiera całkowity zakaz zabijania dzieci nienarodzonych. Przed zorganizowaniem wystawy w Krakowie staraliśmy się o to, aby była pokazywana na terenie miejskim, jednak nie dostaliśmy na to zgody. Teren przed kościołem śś. Piotra i Pawła udostępnił proboszcz parafii pw. Wszystkich Świętych ks. Marek Głownia, który naszą prośbę przyjął z dużą życzliwością – mówi Mariusz Dzierżawski z Fundacji Pro.

Ks. Marek Głownia: – Czy ksiądz może mieć wątpliwości w sprawie takiej wystawy? Ja wątpliwości nie miałem, gdy na dyżur do kancelarii przyszło kilku mężczyzn, którzy opowiedzieli o wystawie i zapytali, czy mogłaby się ona pojawić przed kościołem. Podpisaliśmy porozumienie i wystawę można oglądać do niedzieli 3 marca. Wbrew sugestiom dziennikarki „Gazety Wyborczej” i dziennikarza z telewizji TVN, którzy w specyficzny sposób troszczą się o dobro Kościoła, ta wystawa nie zniechęca parafian do przychodzenia do naszego kościoła. Nikt nie przyszedł wyrazić swojego niezadowolenia czy oburzenia. Przeciwnie. Jeden z parafian tak się wystawą zainteresował, że podpowiada, iż w takim miejscu plakaty powinny mieć także podpisy w języku angielskim.