Matka na górze Tabor

Agata Puścikowska

GN 09/2013 |

Trzeba szukać Boga w codzienności – tej szarej, burej i kostropatej.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Ostatni „Anioł Pański” z papieżem Benedyktem XVI. Tylko najmłodsza córka nie przestała klocków układać i wariować z kotem. Starsze dzieci siedzą przejęte na kanapie, vis-à-vis ekranu. Nie paplają, nie kłócą się. Atmosfera podniosła, choć zupełnie nie reżyserowana. Zaskakująca, nawet dla rodziców, którzy na tę kanapę dzieci nie wzywali… W oknie pojawia się biała postać. Dzieciaki słuchają. „Ewangelia dzisiejsza prowadzi nas na górę Tabor, gdzie Chrystus odsłonił wobec uczniów blask swego Bóstwa i zapewnił, że przez cierpienie i krzyż możemy dojść do chwały zmartwychwstania” – mówi papież. A potem dodaje: „Umiejmy dostrzec Jego obecność, chwałę i Bóstwo w życiu Kościoła, w kontemplacji i w codziennych zdarzeniach. Z serca wam błogosławię”. Dzieciaki z pełną powagą robią znak krzyża. A potem wracają do pisków, wygłupów, fochów i poszturchiwań.

A matka do kuchni (po niedzielny obiad) jakoś nie wraca. Siedzi wbita w kanapę. I mruży oczy, żeby nic nie wyleciało. Nie dość, że czuje się nieco zagubiona – rezygnacja ojca Kościoła, mimo że podyktowana mądrością i świętością, po ludzku trudna jest do ogarnięcia. To jeszcze ta zachęta ustępującego papieża, jak wymowne memento i niemal prywatne, duchowe zalecenie: wejdź kobieto na górę, módl się, odkryj Jego obecność w codziennych zdarzeniach. „Pancerny” kardynał, mistrz skomplikowanej teologii, w kilku zwyczajnych słowach zawarł całą Ewangelię… Prościej się nie da. A przecież prosto nie jest. W codziennych zdarzeniach, w tysiącu bzdurnych czynności, po przytłoczeniu problemami własnymi, cudzymi, mniejszymi i większymi, to się czasem ma ochotę uciec. Daleko, bez oglądania na boki. Uciec, wyłączyć się, schować się (metodą małych dzieci) gdzieś w bezpiecznej szafie. Inna z możliwych reakcji to obrazić się na rzeczywistość. Focha strzelić klasycznego, i na Pana Boga, i na ogólną niesprawiedliwość. A tu proszę: trzeba szukać Boga w codzienności. I właśnie w tej codzienności, szarej, burej i kostropatej, można ponoć dostrzec obecność i Bóstwo w życiu Kościoła. Zwlokła się matka z kanapy. Z mieszanymi uczuciami, lekkim niepokojem duchowym, poszła piec żeberka, gotować fasolę oraz kaszę jęczmienną. Żeberka i kasza smakowały wszystkim, fasola (bardzo to denerwujące) wybrańcom. Czy to jest ta codzienność, o której mówił papież? Matka ma nadzieję…

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.