Rodzice poszukiwani

GN 8/2013 Wrocław

publikacja 05.03.2013 09:30

W domach dziecka ciągle pojawiają się nowi mieszkańcy. Część z nich ma szansę trafić do rodzin zastępczych i adopcyjnych bardzo szybko, ale wielu przebywa w placówkach nawet kilka lat. Pewnym rozwiązaniem są adopcje zagraniczne.

Do Archidiecezjalnej  Poradni Adopcyjnej we Wrocławiu zgłasza się  tak wiele par, że muszą  one czekać nawet w rocznej kolejce na szkolenia  Karol Białkowski Do Archidiecezjalnej Poradni Adopcyjnej we Wrocławiu zgłasza się tak wiele par, że muszą one czekać nawet w rocznej kolejce na szkolenia

Krzyś ma 4 lata i nie bardzo pamięta swoją rodzinę. Jego brat, jedenastoletni Adam, wspomnienia ma, ale nie chce o nich za wiele mówić. Chłopcy od trzech lat przebywają w jednym z wrocławskich domów dziecka. Co się stało? Alkohol i patologia. Rodzicom odebrano prawa rodzicielskie, a dzieci trafiły do placówki.

– Chłopcy są wrażliwi, grzeczni i bardzo sympatyczni – mówi pani Wioletta, która uczy ich podstaw niemieckiego. Nauka języka to teraz główne i najważniejsze zadanie dla Krzysia i Adama. Już niebawem wszystko się w ich życiu zmieni. Szanse chłopców na adopcję od samego początku nie były zbyt duże. Młodszy mógłby w zasadzie od razu trafić do nowej rodziny, ale prawo jasno mówi o nierozdzielaniu rodzeństw. Musiało się więc znaleźć małżeństwo, które zechce wychować ich obu.

Hans i Judith pochodzą z Drezna i nie mogą mieć własnego potomstwa. Zdecydowali się na adopcję i rozpoczęli procedurę przygotowawczą u siebie w ojczyźnie. – W Niemczech, przy adopcji krajowej, nie można być starszym niż 40 lat. Z tego powodu nie mogliśmy zrealizować swojego marzenia – mówi Hans. Zwraca przy tym uwagę, że dzieci oczekujących na nowe rodziny jest tam zdecydowanie mniej, a jeśli już, to są one bardzo małe. – Różnica w wieku między nami a tymi maluchami dyskwalifikowała nas ostatecznie – dodaje Judith, tłumacząc, dlaczego zaczęli ubiegać się o adopcję dzieci w Polsce.

Lada dzień wrocławski sąd ma podjąć decyzję o przyznaniu im praw rodzicielskich. Niemieckie małżeństwo jest pełne radości, ale ma pewne obawy. – Początki mogą być trudne. Robimy, co możemy, by im ułatwić tę zmianę. Trochę to pewnie potrwa, ale powinno się udać. Wśród krewnych mamy rodzinę, w której są dzieci z Polski. Bez problemu udało im się nauczyć języka i dopasować do życia w Niemczech. Czują się tam jak u siebie – mówi Hans.

Krzyś i Adam już teraz uczą się podstaw niemieckiego – podjęto tę decyzję, by zniwelować barierę komunikacyjną. Ale, jak podkreśla Judith, nawet nie znając języka, można się zrozumieć. – Wiele rzeczy da się przecież pokazać. Mamy bardzo dobry kontakt, widujemy się i lubimy – tłumaczy. Wiele rzeczy jest już przygotowanych na przyjazd chłopców do nowego domu w Dreźnie. – Są gotowe pokoje oraz wybrana szkoła i przedszkole. Mam nadzieję, że Krzyś i Adam szybko się zaaklimatyzują – mówią adopcyjni rodzice.

Grażyna Ładyżyńska, dyrektor Archidiecezjalnej Poradni Adopcyjnej Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego, zwraca uwagę, że podobnych jak opisany przypadek jest więcej. – Do adopcji zagranicznej trafiają głównie dzieci chore, ale także i takie, które do nowej rodziny muszą pójść ze starszym rodzeństwem – tłumaczy. – To nie oznacza, że w Polsce nikt nie chce się takimi dziećmi zajmować. Prawdą jest jednak, że szanse na nową rodzinę w naszym kraju mają one zdecydowanie mniejsze niż te w wieku przedszkolnym i zdrowe.

Każdego roku w szkoleniach organizowanych przez poradnię bierze udział ponad 40 par. Ich motywacje podczas trwania kursu często się zmieniają. – Istotne jest, by rodzice adopcyjni zrozumieli, że dziecko jest dla nich, ale przede wszystkim – że oni są dla dziecka. To warunek niezbędny do stworzenia kochającej się rodziny. I nie jest istotne, czy będzie to w Polsce, czy poza jej granicami – podsumowuje G. Ładyżyńska.