300 szans więcej

Karolina Pawłowska; Gn 12/2013 Koszalin

publikacja 02.04.2013 08:10

Ta akcja miała wyglądać inaczej. Kiedy ją planowali, Sylwia jeszcze z nimi była. Postanowili jednak działać dalej – dać nadzieję na życie innym.

Rejestracja jest banalnie prosta, decyzja o wpisaniu do banku dawców powinna być jednak podejmowana świadomie karolina pawłowska Rejestracja jest banalnie prosta, decyzja o wpisaniu do banku dawców powinna być jednak podejmowana świadomie

Sześć lat temu Sylwia Sontowska, dzięki silnej chemioterapii, pokonała raka piersi. Wiedziała, że jednym ze skutków ubocznych mogła być białaczka. Choroba zaatakowała nagle i postępowała błyskawicznie.

Szukajcie szpiku

Jeszcze na sylwestra tak wspaniale się bawili. Pod koniec stycznia Sylwia nie miała już nawet siły, żeby rozmawiać przez telefon. Miesiąc temu przegrała walkę o życie. Miała 41 lat i całą masę planów do zrealizowania. – Na pożegnanie napisała, żeby robić w życiu rzeczy najistotniejsze. Wypełniamy ten swoisty testament. To nadal akcja dla Sylwii – mówi Karol Sontowski, mąż koszalinianki, dla której odbyła się w mieście akcja poszukiwania dawców szpiku kostnego.

Jej bliscy, rodzina i przyjaciele z Poczty Polskiej, w której pracowała, postanowili pomóc wygrać innym chorym. – Nie zdążyłem powiedzieć Sylwii, jak wspaniale tańczy. Pewnie wielu rzeczy nie zdążyliśmy jej powiedzieć, zrobić. Kiedy przysłała nam SMS-a za szpitala: „szukajcie dla mnie szpiku”, ruszyliśmy do działania. Sylwia nie dożyła tego momentu, ale stwierdziliśmy, że potrzebujących jest tak wielu, że musimy pomóc – wyjaśnia Przemek Kruczkowski, jeden z blisko 40 pracowników Poczty Polskiej, którzy przez całą niedzielę odpowiadali na pytania i rejestrowali chętnych do włączenia się w akcję.

Śmierć koleżanki podziałała na wszystkich jak kubeł zimnej wody. – Czytam gazety, oglądam telewizję, śledzę informacje w internecie, a o białaczce nie wiedziałam nic. Choroba Sylwii to zmieniła. Teraz staram się wszystkim opowiadać o akcji, o potrzebie dawców, o tym, jakie to proste. Bo dwa miesiące temu sama nie miałam o tym pojęcia – przyznaje Ala Ciechanowska, która pracowała z Sylwią przez kilka lat w jednym dziale. Teraz dba o to, żeby przynajmniej wśród pocztowców w całej Polsce nie było nikogo, kto nie słyszałby o przeszczepie szpiku kostnego. W przygotowaniu ich akcji pomogły Fundacja DKMS Polska oraz cztery koszalińskie parafie. Tylko przez ten jeden dzień bank danych fundacji zasiliło ponad 300 chętnych do ratowania życia. Ala nie zastanawia się, czy to dużo czy mało. – Każde zgłoszenie jest ważne. Myślimy w ten sposób: jest o 300 osób więcej w puli. Niech tylko jedna z nich uratuje komuś życie, to już wystarczy, żeby poświęcać swój czas na tę akcję – przekonuje wolontariuszka.

Rejestracja supermanów

W św. Wojciechu, gdzie przez dni choroby Sylwii modlili się o jej zdrowie koledzy, chętni szczelnie wypełniali korytarz oznaczony charakterystycznym czerwonym puzzlem – logo fundacji. Nikt nie narzekał, że trzeba czekać. Proboszcz ks. Andrzej Hryckowian prosił i przekonywał, że oferowanie swojego szpiku to dowód miłości bliźniego. – Po jednej ze Mszy św. w kolejce stali rodzice z dziećmi. Mówię do synka: czy ty wiesz, że twój tata to bohater? Chce ratować komuś życie. Ten malec naprawdę popatrzył na swojego tatę jak na supermana. Dla chrześcijanina to powinna być norma – mówił wiernym z ambony.

Przykład ze swojego duszpasterza, który w banku dawców zarejestrował się dwa lata temu, po każdej Mszy brało kilkudziesięciu wiernych. Żeby zostać supermanem, potrzeba tylko chwili: wstępny wywiad medyczny, wypełnienie formularza z danymi osobowymi i pobranie 4 mililitrów krwi do badania lub wymazu z ust. Chętnych nie zabrakło również u św. Ignacego, w katedrze i w punkcie działającym w Szkole Katolickiej przy parafii pw. Ducha Świętego. – To nie jest tak, że śmierć Sylwii była bezowocna, jałowa. Ta akcja pokazuje, że pozostawiła po sobie nie tylko dobro, które niosła swoim bliskim i przyjaciołom za życia – kiwa głową ks. Paweł Wojtalewicz, wikariusz parafii pw. św. Ignacego, do której należy rodzina Sylwii. Nie miał wątpliwości, że parafia powinna włączyć się w akcję. – Cały czas trzeba poszukiwać nowych sposobów na docieranie z tą informacją, a kościelna ambona jest świetnym kanałem. Ja też, gdyby nie spotkanie z rodziną Sylwii, pewnie nie dowiedziałbym się o tym, że istnieje baza dawców – dodaje duszpasterz, teraz już także potencjalny dawca szpiku.

Genetyczni bliźniacy

Szansa trafienia genetycznego bliźniaka jest jak trafienie szóstki w totolotka. – Co drugi chory na białaczkę nie ma tego szczęścia – Ewa Majkowska, koordynator ds. rekrutacji potencjalnych dawców szpiku Fundacji DKMS Polska, podaje twarde dane. Cieszy się nie tylko z każdego nowego zgłoszenia, które zasila bank, ale też ze znikających dzięki organizowanym akcjom mitom o przeszczepie. – Zanim choroba nie dotknęła mnie osobiście, nawet nie pomyślałem, że coś takiego istnieje. Takich osób jak ja jest mnóstwo. Nie zetknęły się z chorobą, więc nic nie wiedzą o białaczce, o szpiku, o przeszczepie – potwierdza Wojtek Niewinowski, koszaliński wolontariusz fundacji, który dzięki przeszczepowi od niespokrewnionego dawcy wyleczył się z białaczki. Jego dawczyni zgłosiła się podczas podobnej akcji organizowanej przez Fundację DKMS. – My, po przeszczepie, nigdy nie wiemy, jak dziękować. Słowo „dziękuję” to za mało, żeby oddać wdzięczność za to, że ktoś bezinteresownie podarował nam życie. Staram się dziękować Uli, mojej dawczyni, włączając się w kolejne akcje, opowiadajac o tym, jakie to ważne – opowiada chłopak. Dla Karola Sontowskiego Dzień Dawcy Szpiku poświęcony pamięci jego żony także był podziękowaniem. – Kiedy Sylwia pierwszy raz zachorowała, bardzo zbliżyłem się do Boga. Obiecałem wówczas dziękować za każdy dzień, każdą podarowaną mnie i naszym córkom chwilę. Dziękuję do teraz i mam nadzieję, że uda nam się komuś pomóc – dodaje.

Niewiedza zabija

Ewa Majkowska, koordynator ds. rekrutacji potencjalnych dawców szpiku Fundacji DKMS Polska

– Kiepsko wypadamy na tle innych krajów, choćby naszych sąsiadów Niemców. U nas zarejestrowanych jest 400 tys. potencjalnych dawców – tam ponad 4,5 mln. Ten stan wynika przede wszystkim z niewiedzy i pokutujących stereotypów dotyczących przeszczepu. Nawet kiedy rozmawiam ze studentami, ludźmi młodymi, oczytanymi, pojawia się mit kręgosłupa. W kręgosłupie nie ma szpiku! Pobiera się go z talerza kości biodrowej. Na szczęście przez cztery ostatnie lata sytuacja znacznie się poprawiła, jest nas coraz więcej. Północ Polski organizuje sporo akcji, nie możemy narzekać. W samym Koszalinie zarejestrowanych jest ponad 3,5 tys. potencjalnych dawców. Kilkunastu z nich już pomogło chorym.

Wojciech Niewinowski, wolontariusz Fundacji, żyje dzięki przeszczepowi szpiku

– Każdy może się zarejestrować w prosty sposób. Wystarczy wejść na stronę fundacji: www.dkms.polska. Po dokonaniu zgłoszenia otrzymamy pocztą do domu pakiet z patyczkami do pobrania wymazu z jamy ustnej. Trzeba postępować zgodnie z instrukcją i odesłać go na adres fundacji. Przesyłka jest opłacona. Kiedy znajdzie się „genetycznego bliźniaka” i ten wyrazi zgodę na przeszczep, rozpoczyna się procedura przygotowania pacjenta do przeszczepu komórek macierzystych. Przygotowanie polega na tym, że pacjent z białaczką jest poddawany chemio- i radioterapii, aby wyniszczyć chore komórki i wytłumić system immunologiczny. Bez komórek macierzystych dawcy pacjent umrze.

TAGI: