Zdobyli Mount Everest

Krzysztof Król; GN 16/2013 Zielona Góra

publikacja 27.04.2013 09:30

Dwa lata temu grupa osób niepełnosprawnych intelektualnie "wyruszyła" w wyjątkową podróż, w "Himalaje". Pokonali 200 tys. kilometrów i wiele swoich słabości.

 W projekcie brali udział grupa licząca 23 osoby w różnym wieku, od 24 do 56 lat, i z różnym stopniem upośledzenia oraz 11 opiekunów Krzysztof Król W projekcie brali udział grupa licząca 23 osoby w różnym wieku, od 24 do 56 lat, i z różnym stopniem upośledzenia oraz 11 opiekunów

Wchodzę do kolorowej sali. Od razu kilkanaście par oczu zwraca na mnie uwagę. Zanim jeszcze zostanę przedstawiony, już większość osób podchodzi do mnie. Podaje rękę i mówi swoje imię. Zaczynają się pierwsze rozmowy. Pytam Monikę o najciekawsze zajęcia. – Robienie biżuterii – mówi. – Proszę pójść za mną – dodaje 26-latka. Monika z szafki wyciąga własnoręcznie zrobione bransoletki i kolczyki. Prawdziwe dzieła sztuki. Pytam, jak powstają. – Tego nie robi się długo. Wszystko zależy od koncepcji – tłumaczy. – Może sobie pan wybrać coś dla żony – proponuje. Potem pokazuje mi różne prace plastyczne i opowiada o swoich pasjach. – Najbardziej lubię podróżować palcem po mapie – dodaje. Słucham z ciekawością, bo to nie jest zwykłe oglądanie mapy. Monika o każdym miejscu potrafi coś powiedzieć.

Monika jest odważniejsza

W kuchni mama Moniki akurat wyjmuje ciasto z piekarnika. – Od maleńkości wyciągam córkę z domu, gdy tylko mogę. Dzięki temu nie boi się ludzi. Bardzo starałam się, żeby nauczyć ją i czytać, i pisać. Niestety, tabliczki mnożenia już nie dałam rady – wyjaśnia Irena Powchowicz z Niwisk, której córka cierpi na mózgowe porażenie dziecięce. – Każdego roku staram się z nią gdzieś pojechać. Później to wszystko wspomina, podróżując palcem po mapie – dodaje. Pytam: – Co dały córce te dwa lata? – Ten projekt naprawdę odkrył nowy świat. W domu było: „Oj mamo, zrób sama”. A tutaj musi się podporządkować, posprzątać po sobie czy przygotować posiłek.

Przez te dwa lata Monika nauczyła się walczyć o swoje. Teraz jest odważniejsza – przekonuje pani Irena. – Takie projekty są bardzo potrzebne, bo jeśli osoby niepełnosprawne siedzą tylko w domu, to dziczeją. Próbowałam przekonać znajomą, żeby jej córka uczestniczyła w projekcie. Nawet parę razy tu przyjechała, ale nie udało się jej zaadaptować, bo siedziała chyba już za długo w domu. Czasem trzeba najpierw pomóc rodzicom. Projekt to też taka pomoc. Dwa razy w miesiącu rodzice lub opiekunowie spotykają się z trenerem. Pani Irena dodatkowo pomaga jako wolontariuszka. – W połowie projektu nagle zmarł mój mąż i nie mogłam się odnaleźć. Przyjazdy tutaj uratowały mi życie, bo chyba nie dałabym rady być sama w domu – wspomina.

Dwa lata i 200 tys. km

Projekt, którego dokładna nazwa brzmi: „Zobacz Nowy Świat – program aktywnej rehabilitacji społecznej w powiecie zielonogórskim”, to pomysł Ośrodka Integracji Społecznej działającego przy parafii św. Jozefa w Zielonej Górze. Rozpoczął się w 2011 roku, a w kwietniu tego roku się zakończy . Głównym jego celem jest to, aby osoby wykluczone, bądź zagrożone wykluczeniem społecznym z powodu niepełnosprawności umysłowej lub choroby psychicznej przywrócić do społeczeństwa.

– Realizowanych było pięć bloków: trening umiejętności samoobsługowych, terapia zajęciowa, trening umiejętności społecznych i interpersonalnych, trening umiejętności zagospodarowania wolnego czasu i psychoedukacja. Ponadto w lutym dołączyliśmy dodatkowe działanie w postaci treningu kreowania przyszłości. Jego głównym celem jest wsparcie uczestników w planowaniu swojej przyszłości po zakończonym projekcie – tłumaczy Jolanta Tajchert, koordynator projektu.

– Uczestnicy wykonują biżuterię i witraże, robią prace plastyczne przy użyciu przeróżnych technik, gotują i pieką. Można by wymieniać bez końca. Proszę mi wierzyć, nasi trenerzy mają niesamowite pomysły, a uczestnicy w tym chętnie biorą udział. Na przykład podczas treningu umiejętności interpersonalnych i społecznych stworzyli samochód z prześcieradła i razem wyobrażali sobie, że jadą na wakacje. We wszystkich działaniach chodzi nam o to, aby uczestnicy trochę usamodzielnili się, zobaczyli, że mogą coś zrobić i nawiązać kontakt ze światem zewnętrznym, który dla wielu osób ograniczał się tylko do czterech ścian ich domów – dodaje.

Zajęcia trwają od poniedziałku do piątku. Nie lada wyzwaniem dla organizatorów okazał się transport. Sam dowóz trwa ok. 4 godzin. – Gdyby jednak nie było tego dowozu, to zdecydowana większość osób nie byłaby w stanie dotrzeć na zajęcia. Mieszkają głównie w miejscowościach, do których autobus nie zagląda wcale, albo robi to bardzo rzadko – przekonuje Jolanta Tajchert. – Nasz bus przejeżdża 2 tys. km tygodniowo. Przez dwa lata to będzie ok. 200 tys. km.

Posmarować kromkę chleba

Przez dwa lata trwania projektu uczestnicy mieli możliwość zobaczyć świat znany im często wyłącznie z telewizji. ZOO w Poznaniu, safari w Świerkocinie, galary w Cigacicach, Park Mużakowski, sanktuarium Matki Bożej Cierpliwe Słuchającej w Rokitnie, pałac w Żaganiu, fabryka czekolady i tropikalna wyspa w Niemczech – to tylko niektóre punkty na mapie dobrze znane uczestnikom projektu. Wspomnienia z tych miejsc są wciąż żywe.

– Nasi podopieczni dwa lata temu mało mieli do czynienia ze światem zewnętrznym, a teraz o wiele mniej już się go boją. Mało tego, oczywiście w miarę swoich możliwości, odważnie do tego świata wychodzą. Przykładem jest Tomasz, który był przekonany, że nigdy nie wsiądzie do autokaru, bo twierdził, że się nie da. Okazało się, że się da. Był z nami w fabryce czekolady, na tropikalnej wyspie i na galerach. Ania z mózgowym porażeniem dziecięcym nauczyła się smarować masłem kromkę chleba. Wcześniej tylko czekała, aż ktoś jej posmaruje. Z kolei Monika nie chciała obierać ziemniaków, bo bała się noża, a teraz chętnie to robi – opowiada koordynator. Przez dwa lata każdy, oczywiście na miarę swoich możliwości, postawił milowy krok. Działania te mają dla nich taką wartość jak zdobycie Mount Everestu.

– Pamiętam, gdy pojawili się tutaj przestraszeni i z poczuciem, że niewiele mogą. Teraz potrafią przyjść i powiedzieć: „Potrzebuję pójść do lekarza, czy mogłabyś mi pomóc umówić wizytę?”. Bierzemy telefon, ja siadam obok, ale już ta osoba wykręca numer, dzwoni i umawia się. Dwa lata temu nie było to możliwe – przekonuje psychoterapeuta Jolanta Laskowska.

– Świetne jest to, że oni chcą trzymać ze sobą kontakt. Ostatnio jedna z uczestniczek jeżdżąca na wózku mówi, że spędziła weekend u swojej, też poruszającej się na wózku, koleżanki z grupy. To był pierwszy wyjazd tej dwudziestokilkuletniej dziewczyny do kogoś spoza rodziny. Przekonała się, że wózek nie jest dla niej ograniczeniem w kontaktach z ludźmi. Wszystkich nurtuje pytanie: „Co dalej?” – Jesteśmy otwarci na człowieka i jeśli są programy, w których można pomóc drugiemu, warto je realizować i będziemy to robili mimo ogromu zadań. Tutaj chcieliśmy dotrzeć do ludzi, o których świat już prawie zapomniał – mówi proboszcz ks. Leszek Kazimierczak. – Dla osób niepełnosprawnych projektów praktycznie nie ma. Głównie są propozycje szkoleniowe związane z zatrudnieniem, a te osoby nigdy nie będą w normalnym wymiarze pracować. Zżyliśmy się bardzo i martwimy się o to, co dalej. Zdajemy sobie sprawę z tego, że niektórzy z powodu trudności materialnych z powrotem mogą zamknąć się w czterech ścianach. Złożyliśmy już nowe projekty i teraz czekamy na decyzję – dodaje z nadzieją Danuta Krojcig.

Pachnący chlebem dom

Dzień przy Prostej 47a powoli się już kończy. Pierwsza grupa pojechała z panem Irkiem do domu. Przed wyjściem rozmawiam z Dagmarą: – Załatwiłam sobie wyjazd na turnus rehabilitacyjny na wakacje nad morze. To nie było takie trudne – mówi z dumą. – Lubię tu być i zawsze czekam na przyjazd do tego miejsca. Chciałabym zostać fotografem. Na razie nie mam jeszcze aparatu – zdradza swoje marzenie. Tych marzeń jest tu sporo. – Chciałabym malować witraże i na tym zarobić – mówi Paulina. – Moim marzeniem jest pojechać na koncert Piotra Rubika – uśmiecha się i zaczyna śpiewać: „Mówią, mówią że… mówią, że to nie jest miłość... nie (…) To, co mam. To, co się zdarzyło nam. To pachnący chlebem dom. Z roześmianą buzią twą”…

Projekt współfinansowany przez Unię Europejską w ramach EFS