Nie jest nas garstka

Agnieszka Napiórkowska; GN 18/2013 Łowicz

publikacja 10.05.2013 09:30

- Na pewno złożę swój podpis. Lekarz sugerował mi aborcję. Odmówiłam. Dziś nie wyobrażam sobie życia bez Antka, który jest cudownym i bardzo radosnym 6-latkiem - mówi Aneta Bednarska.

Koordynatorami akcji zbierania podpisów w diecezji łowickiej są Iwona i Albert Wasilewscy Albert Wasilewski Koordynatorami akcji zbierania podpisów w diecezji łowickiej są Iwona i Albert Wasilewscy

Od maja do czerwca we wszystkich parafiach diecezji po Mszach świętych będą przeprowadzane zbiórki podpisów pod projektem ustawy uchylającym dopuszczalność aborcji z powodów eugenicznych. Inicjatorem akcji jest zarejestrowany na początku kwietnia Komitet Inicjatywy ustawodawczej „Stop Aborcji”, którego celem jest zmiana ustawy o ochronie życia. Przygotowany projekt przywraca pełną ochronę życia dzieci chorych i tych, u których podejrzewa się chorobę.

Czas decyzji

Koordynatorami akcji w diecezji łowickiej są Iwona i Albert Wasilewscy z Sochaczewa, którzy pokazali, jak wiele może zrobić jedna rodzina, której na sercu leży ochrona życia. – Przy wsparciu naszych przyjaciół z Domowego Kościoła przygotowaliśmy listy do wszystkich parafii. O błogosławieństwo, zgodę i pomoc poprosiliśmy także biskupa ordynariusza Andrzeja F. Dziubę, popierającego naszą inicjatywę – mówi Iwona Wasilewska, która razem z mężem i kręgiem Domowego Kościoła z Sochaczewa była także inicjatorką w mieście wystawy „Wybierz życie”.

– Jak już kiedyś opowiadaliśmy, razem z mężem czujemy, że obrona życia jest naszym powołaniem. Wiedząc, czym jest aborcja, nie potrafimy siedzieć z założonymi rękami. Razem przeszliśmy szkolenie w Fundacji Pro – Prawo do Życia i włączyliśmy się w działający przy niej wolontariat. Po wystawie postanowiliśmy zająć się koordynacją zbierania podpisów. Mamy nadzieję, że tym razem w całym kraju uda się zebrać ich milion. W zeszłorocznym głosowaniu zabrakło tylko 5 głosów zmieniających ustawę. Pięć głosów, bez których – w majestacie prawa – można zabić w brutalny sposób dziecko. Teraz jest nadzieja, że będzie inaczej, bo wydaje się, że nasze społeczeństwo zaczyna zmieniać zdanie w sprawie aborcji. Coraz więcej Polaków deklaruje bowiem, że jest przeciwko niej.

Przy okazji wystawy rozmawialiśmy z wieloma osobami, które dziękowały nam za to, że mamy odwagę nazywać sprawy po imieniu. Niektórzy mówili też o swoich ranach związanych ze skutkami aborcji w ich rodzinach. Mam nadzieję, że gdy pokażemy posłom, że nie jest nas garstka, może wezmą to pod uwagę i zagłosują za pełną ochroną życia – mówi Iwona, która – mimo że na brak zajęć nie może narzekać – bez problemu znajduje czas na zaangażowanie się w koordynację akcji. Jest to możliwe dzięki wsparciu jej męża, który – tak, jak ona – w walce o obronę życia widzi swoje powołanie.

Rysunek Antosia

O konieczności uchylenia dopuszczalności aborcji z powodów eugenicznych przekonana jest Aneta Bednarska, która we własnym życiu odczuła, ile bólu niesie ze sobą ten zapis. Będąc w ciąży, usłyszała od lekarza prowadzącego, że jej dziecko prawdopodobnie urodzi się z zespołem Downa. W związku z tym przez kilka tygodni namawiano ją na aborcję. Kiedy odmawiała, spotkała się z przykrymi komentarzami, które powtarzane były aż do porodu.

– Całe to straszenie odbierało mi radość z oczekiwania na dziecko. Antek rzeczywiście urodził się z zespołem Downa. Dla mnie nie ma to jednak żadnego znaczenia. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Uwielbiam jego całusy, ciepło, którym nas wszystkich obdarza. Nie zamieniłabym go na żadne inne dziecko. Dlatego, wychodząc z kościoła, bez wahania podpiszę się pod zmianą ustawy. Wiem, że gdyby nie pozwalała ona zabijać dzieci chorych, również moja ciąża byłaby czasem szczęśliwym – mówi pani Aneta, która po urodzeniu syna każdego roku w jego urodziny wysyła krótki list do swojego ginekologa, który sugerował jej zabicie Antka. W kopercie, poza zdjęciem szczęśliwego syna, pisze kilka słów o tym, jak wielkim darem jest dla niej jego życie.

„Szanowny Panie Doktorze! Już po raz szósty piszę do pana list, w którym chciałabym opowiedzieć o tym, jak wielką radością jest dla mnie i mojego męża nasz syn Antek. Chłopiec, który, jak pan twierdził, będzie dla naszej rodziny wielkim ciężarem, nadal jest radością i szczęściem. Każdego dnia, gdy budzi się, przybiega do mojego łóżka i mówi: »Witaj, kochana mamusiu, przybiegłem tu, żeby cię zobaczyć i wycałować«. Nie ma dnia, żeby nie rysował dla mnie kwiatów, samochodów i domów, a także zbierał ślimaków czy przynosił otrzymanych od babci cukierków. Syn, który miał całkowicie zmienić moje życie, jak pan to sugerował, rzeczywiście tego dokonał. Zmienił je na lepsze. Dzięki niemu wiem, że jestem kochana w sposób bezinteresowny. Wiem, że mam obok siebie cudowne dziecko, które każdego dnia przypomina mi o miłości Boga. Mam nadzieję, że moja korespondencja przyczyni się do zmiany Pana patrzenia na dzieci z zespołem Downa. W załączeniu przesyłam rysunek wykonany dla Pana przez mojego syna. Patrząc na niego, proszę się uśmiechnąć. Chłopiec, którego chciał Pan zabić, żyje. Dodam jeszcze, że każdego dnia nadal pamiętamy o Panu w modlitwie. Z pozdrowieniami Aneta Bednarska” – czytamy w liście, napisanym w lutym tego roku.

Podejmując decyzję o złożeniu podpisu, warto pomyśleć nie tylko o swoim sumieniu, ale także o małym Antku, który miał szczęście się urodzić i dziś jest radością dla swoich rodziców. Niestety, z powodu ustawy dopuszczającej aborcję, wielu małżonków zrezygnowało z bycia rodzicami takich dzieci.