Pedagogika… intuicyjnej miłości


Agata Puścikowska


GN 21/2013 |

Jestem dumna ze swoich dzieci, chwalę je, gdy zasłużą, zachęcam do dalszej pracy i mówię o swoich uczuciach. A dzieci ten kod doskonale rozumieją.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Od jakiegoś czasu przyglądam się wysypowi różnych pedagogicznych pomysłów. Pedagogika sukcesu, pedagogika bliskości, czułości, zieloności, czerwoności, pedagogika kwiatków hodowlanych, piruetów rodzicielskich i innych. Wiele postulowanych zasad w kolejnych teoriach pedagogicznych kompletnie się wyklucza. 
Doświadczeni rodzice, zaprawieni w wychowawczych bojach, wzruszają na te rewelacje ramionami. I robią swoje. Gorzej z młodymi, którzy stoją na początku swojej rodzicielskiej kariery: z ojcami i matkami, niepewnymi swoich możliwości, przerażonymi nierzadko sytuacją, a także bombardowanymi zewsząd postulatem „musisz być rodzicem idealnym. Bo przecież Wielki Ekspert musi mieć rację. A pedagog, który przeczytał milion książek o dzieciach, a nawet napisał to i owo sam, wie z pewnością o moim Jasiu czy Małgosi dużo więcej niż ja, skromny, początkujący rodzic.

Często więc, zamiast działać intuicyjnie, opierając się na zdrowym rozsądku, zaufaniu do samego siebie, lecz zawsze z miłością do dziecka, młodzi rodzice działają „książkowo”. Czyli życie i realia wychowawcze próbują nagiąć do zasad prezentowanych w poradnikach. I jest jasne, że wiele z tych podręcznikowych rad to słowa mądre, pisane przez naprawdę doświadczonych pedagogów (i rodziców!). I warto je znać. Ale absolutnie nie wolno poprzestawać wyłącznie na cudzej teorii, a zapominać o rodzicielskiej pedagogice intuicyjnej miłości.

Przyznam szczerze, że i ja za dużo się mądrości cudzych na temat swojej pierworodnej naczytałam. W efekcie sporo czasu upłynęło, by do początkującej matki dotarło: „twoja córka to dopiero własną książkę piszę. O własnym życiu! A ty piszesz ją razem z córką”.
A na koniec próbka pedagogicznego bełkotu. Na który nabiera się część rodziców. Otóż na jednym z portali poświęconych wychowaniu dziecka przeczytałam co następuje. Pani pedagog twierdzi, że w stosunku do dziecka nie wolno używać zwrotów: „jestem z ciebie dumna”, „pięknie narysowałeś”, „musisz się bardziej postarać” czy „przestań wreszcie” lub „będzie mi przykro, jeśli tak postąpisz”. Otóż, jako „niepedagogiczna” matka jestem dumna ze swoich dzieci, chwalę je, gdy zasłużą, zachęcam do dalszej pracy i mówię o swoich uczuciach. A dzieci ten kod doskonale rozumieją.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.