Mamy czego bronić!

Monika Łącka; GN 20/2013 Kraków

publikacja 24.05.2013 09:30

O przymusowej seksualizacji dzieci i jej skutkach w wychowywaniu młodego pokolenia z Gabriele Kuby, niemiecką socjolog i publicystką, rozmawia Monika Łącka.

 – Uczenie dzieci seksu to pozbawianie ich dzieciństwa – mówi Gabriele Kuby Grzegorz Kozakiewicz – Uczenie dzieci seksu to pozbawianie ich dzieciństwa – mówi Gabriele Kuby

Monika Łącka: Po raz kolejny gości Pani w Krakowie. W krakowskim wydawnictwie Homo Dei ukazują się Pani książki (ostatnio „Globalna rewolucja seksualna”), spotyka się Pani z mieszkańcami naszego miasta. Jakie ma Pani dla nich przesłanie, zwłaszcza dotyczące wychowania dzieci?

Gabriele Kuby: Bardzo się cieszę, że wielokrotnie mogłam gościć w przepięknym Krakowie, mieście papieża Jana Pawła II, który pozostawił nam drogocenne skarby – drogowskazy na dzisiejsze czasy, m.in. książkę „Miłość i odpowiedzialność” oraz niezmiernie ważne encykliki o ochronie życia i o rodzinie, jak również naukę dotyczącą teologii ciała. My, katolicy, mamy odpowiedź na to, w jaki sposób należy żyć, aby jak najlepiej wykorzystać ten wspaniały dar Boga, jakim jest seksualne przyciąganie pomiędzy mężczyzną a kobietą. Wiemy, jak najlepiej można spełnić tęsknotę za miłością i rodziną, zapewniając dzięki temu rozwój społeczeństwa. Mamy wszelkie powody ku temu, aby bronić naszych wartości z podniesioną głową.

22 kwietnia, w siedzibie PAN, przedstawiono rekomendacje WHO dotyczące edukacji seksualnej w Europie. Są tam m.in. zalecenia, aby dzieciom w wieku 4–6 lat przekazywać treści o „stosownym języku seksualnym” czy informować czteroletnie dzieci o „różnych rodzajach związków i prawie do badania tożsamości płciowych”. W Niemczech to norma, podobnie jak „nauka” masturbacji w przedszkolu. Jakie konsekwencje niesie poddawanie dzieci dyktaturze seksu?

Dzieci poddawane wczesnej seksualizacji pozbawiane są swojego dzieciństwa, niszczona jest ich relacja z rodzicami i rodzeństwem, niemożliwa staje się dla nich relacja z Bogiem. Wilhelm Reich, zbuntowany uczeń Zygmunta Freuda, zamierzał doprowadzić do upadku społeczeństwa mieszczańskiego i szybko rozpoznał, że najlepszym środkiem ku temu jest seksualizowanie dzieci. Dzisiaj ONZ, UE i rządy wielu państw są organizacjami, które uprawiają seksualizację dzieci, także tych przedszkolnych. Standardy opracowane przez WHO i Federalną Centralną Edukację Zdrowotną prezentowane są jako efekt pracy ekspertów. W rzeczywistości ci eksperci są aktywistami globalnej rewolucji seksualnej.

Według WHO, między 9. a 12. rokiem życia dziecko powinno nauczyć się już „skutecznie stosować prezerwatywy i środki antykoncepcyjne w przyszłości”. Powinno też umieć „brać odpowiedzialność za bezpieczne i przyjemne doświadczenia seksualne”. Między 12. a 15. rokiem życia powinno umieć samo zaopatrywać się w antykoncepcję. Powyżej 15. roku życia można mu dodatkowo wpoić „krytyczne podejście do norm kulturowych/ religijnych w odniesieniu do ciąży, rodzicielstwa itp.”. Brzmi jak ponury żart…

Skutki seksualizacji są katastrofalne dla dzieci, młodzieży i dla rodzin. Według danych niemieckiego Instytutu Roberta Kocha, 40 proc. chłopców w wieku 14–17 lat sprawia znaczące problemy wychowawcze. Ilość przypadków zaburzeń psychiatrycznych u dzieci i młodzieży ciągle rośnie. Oczywiste jest, że przyczyny są bardziej kompleksowe. Amerykańskie badania z roku 1996 pokazały, że nastolatki aktywne seksualnie w porównaniu ze swoimi rówieśnikami, którzy nie rozpoczęli współżycia, znajdują się w grupie ryzyka popadnięcia w depresję i popełnienia samobójstwa. Ich wyniki edukacyjne są gorsze, a choroby przenoszone drogą płciową rozprzestrzeniają się w porażająco szybkim tempie. Seksualizowane dzieci i młodzież wyrastają na ludzi niezdolnych do tworzenia więzi z drugim człowiekiem.

Seksualizacja społeczeństwa jest obecnie widoczna na każdym kroku, nawet na wielkich billboardach reklamujących myjnie samochodowe. „Wabikiem” na klientów (docelowo: mężczyzn) jest skąpo ubrana kobieta. Przymusowa edukacja seksualna w przedszkolu i szkole może jeszcze bardziej zaburzyć obraz kobiety w psychice młodego mężczyzny i zwiększyć ilość przestępstw na tle seksualnym.

Przestępstwa dokonywane na tle seksualnym przestały być problemem ludzi dorosłych. Coraz częściej jest to problem dotyczący samych dzieci. Takie zachowania są często konsekwencją tzw. szkolnej edukacji seksualnej. W pewnej znanej mi szkole katolickiej w Bawarii dwunastoletnie dzieci muszą np. wykonywać organy płciowe z plastycznych materiałów. A dziecko pragnie beztrosko się bawić i odkrywać świat. Do niedawna dzieciństwo było definiowane przez brak kontaktu z treściami niosącymi w sobie seksualność – po to, aby dzieci mogły swobodnie rozwijać się i dorastać. Oczywiście dzieci są ciekawe i interesują się tajemnicami świata dorosłych. Regularne masturbowanie się jest jednak oznaką zaburzeń psychicznych. Zachęcanie dzieci w przedszkolu i szkole do takich zachowań jest bardzo szkodliwe. W polskich szkołach istnieje przedmiot wychowanie do życia w rodzinie. W takim kontekście, w sposób integralny, należy przedstawiać młodym ludziom zagadnienia związane z seksualnością. Rodzice i nauczyciele powinni im pomagać w dojrzewaniu do wierności i życia w rodzinie, aby seksualność była wyrazem miłości, która otwarta jest na przyjęcie nowego życia.

Po konferencji w sprawie wytycznych WHO w Polsce wybuchła burza, protestować zaczęli rodzice. W odpowiedzi na protesty prof. Zbigniew Lew-Starowicz w rozmowie z jedną z krakowskich stacji radiowych stwierdził, że do Polski powinni przyjeżdżać turyści, żeby sprawdzać, jak się u nas traktuje seks, bo jesteśmy „talibami i skansenem”. Jak skomentuje Pani takie słowa?

Talibowie niszczą tradycyjną kulturę, działając w służbie ideologii lub fanatycznej religii. Tymi, którzy niszczą fundamentalne wartości wspaniałej europejskiej kultury, są rewolucjoniści seksualni, którzy zajmują dzisiaj polityczne pozycje władzy i chcą uchodzić za naukowych ekspertów. Hiperseksualizacja jest najbardziej istotnym czynnikiem niszczenia rodziny, a państwo jako instytucja mająca służyć dobru wspólnemu ma obowiązek wspierać i chronić rodzinę. Gdy zaczyna służyć interesom radykalnych mniejszości definiujących się według upodobań seksualnych, społeczeństwo spychane jest na równię pochyłą, w stronę nowego totalitaryzmu.