To nie choroba

Posłaniec Warmiński 23/2013

publikacja 12.06.2013 06:20

O uzdrowieniu z nieba i o tym, dlaczego naprotechnologia ma ogromną przewagę nad in vitro, z Martą i Jackiem Stasiełami rozmawia Łukasz Czechyra.

To nie choroba Łukasz Czechyra Marta oraz Jacek Stasiełowie zdecydowali się na skorzystanie z naprotechnologii. Przede wszystkim jednak całą sprawę powierzają Bogu, bo to On uzdrawia

Łukasz Czechyra: W Olsztynie powstaje duszpasterstwo dla osób z problemem niepłodności. Jaka jest skala tego problemu w naszym regionie?

Marta: Obecnie spotkania będą raz w miesiącu połączone z Mszą św. w intencji małżeństw niepłodnych. Spotykać będziemy się w kościele św. Franciszka z Asyżu na olsztyńskim Kortowie, a po Mszy św. w domu parafialnym. Zapraszamy wszystkie małżeństwa, których dotyka ten problem.

Jacek: Każdy problem łatwiej przeżywać we wspólnocie. Dla mnie osobiście ogromnym wsparciem stała się możliwość podzielenia się przeżyciami związanymi z problemem niepłodności z innymi osobami, które mają podobne doświadczenia. Najważniejsze jednak jest spotkanie się z Bogiem – bo tylko On uzdrawia i On daje siłę do dalszego życia nawet z najtrudniejszym problemem.

Marta: Nie wiemy jeszcze, jaka jest skala zjawiska w Olsztynie i okolicach, ale znamy osobiście kilka małżeństw, które są niepłodne. Myślę, że takich osób jest zdecydowanie więcej, stąd inicjatywa zorganizowania cyklicznych spotkań. Pomysł wyszedł od małżeństwa, które było na rekolekcjach dla małżeństw niepłodnych w Krakowie, gdzie takie duszpasterstwo już działa. Te spotkania są z jednej strony po to, by ludzie mieli mogli korzystać ze wsparcia wspólnoty, dzielić się swoim doświadczeniem, a z drugiej – by promować naprotechnologię. Dopiero zaczynamy, więc cele będą się pewnie rozwijać. Głównym punktem zawsze jednak będzie Eucharystia, bo kto, jeśli nie Pan Bóg, ma nas prowadzić.

Czy dotychczas osoby starające się o dzieci miały jakieś miejsce, gdzie mogły szukać pomocy?

Marta: Jesteśmy trzy lata po ślubie. Stwierdzenie niepłodności było dla nas trudnym przeżyciem. Są chwile, kiedy jest trudniej, ale zawsze szczerze cieszymy się z nowego życia w rodzinie i wśród znajomych. Wspólnota będzie wspierać również nas samych. W rodzinie i wśród przyjaciół spotykamy się zawsze ze zrozumieniem i miłością, jednak rozmowa z kimś, kto przeżywa to samo, jest zupełnie inna.

Jacek: – Prowadzimy z żoną spotkania dla narzeczonych w ramach poradni życia rodzinnego. Tam wspominamy im o naprotechnologii jako możliwości leczenia niepłodności. Ich zaskoczenie oraz zaciekawienie przy zetknięciu się z tym tematem dodatkowo zmotywowało nas do szukania sposobności dzielenia się tą wiedzą z innymi. Dotychczas na Warmii nie było żadnego miejsca, które zajmowałoby się tym problemem wśród małżeństw.

Zdecydowaliście się na skorzystanie z naprotechnologii. Na czym ona polega i czym różni się od in vitro?

Jacek: Przygodę z naprotechnologią zaczęliśmy około pół roku temu. Dowiedzieliśmy się o tej metodzie głównie z katolickich mediów, ale też z doświadczenia znajomych, którzy dzięki leczeniu u dr. Wasilewskiego w Białymstoku doczekali się córeczki.

Marta: Naprotechnologia jest nowoczesną dziedziną medycyny. Niepłodność nie jest sama w sobie chorobą, ale zawsze objawem jakiegoś stanu chorobowego, który najpierw trzeba zdiagnozować, a później (w miarę możliwości) wyleczyć.

Jest wiele ważnych czynników, od których zależne jest leczenie. Zawsze jest ono bardzo indywidualne. W diagnozie ważną rolę spełniają obserwacje cyklu kobiety, a z takich obserwacji można się naprawdę bardzo dużo dowiedzieć – nie tylko w leczeniu niepłodności. Osobiście nie rozumiem leczenia jakichkolwiek problemów kobiet związanych z płodnością bez znajomości ich cyklu. A tak dzieje się właśnie w in vitro. Ufam, że diagnoza jest tam również w miarę możliwości pełna, ale niektóre dolegliwości, które trudno zdiagnozować lub wyleczyć, są po prostu omijane, bo mamy możliwość zapłodnienia na szkle.

Jacek: Zdecydowaliśmy się na naprotechnologię, bo jest to metoda leczenia zgodna z naszymi przekonaniami, etyczna, tańsza, naturalna. Nie jest to alternatywa dla in vitro, ponieważ po in vitro nie stajemy się płodni, więc nie jest to leczenie. Dziecko po prostu powstaje w niegodnych warunkach, a wcześniej kobieta jest faszerowana hormonami w celu wyprodukowania większej liczby komórek jajowych, co też wpływa na jej zdrowie. Naprotechnologia znajduje problem i stara się go wyeliminować. Leczenie przynosi efekt w postaci powrotu do płodności albo jej poprawienia. Oczywiście nie zawsze uda się wyleczyć, a nawet gdy wszystko jest dobrze, nie zawsze możemy się doczekać upragnionego potomstwa. Ale to wszystko ma swój cel. Do tego musimy jeszcze dojrzeć. Jest tyle dzieci, które pragną miłości. Jedno jest pewne – dzieci nie są czymś, co nam się należy. One są darem od Pana Boga. Nie mamy prawa poświęcać życia jednych dla życia drugich, a życie niewykorzystanych zarodków w in vitro nigdy nie było zagwarantowane. Mimo tych wszystkich zarzutów in vitro ma być finansowane. Z naszych pieniędzy. To nas boli. Dlatego jako osoby, których problem dotyka, staramy się głośno mówić o naprotechnologii.