Ocaleni na Kresach

ks. Piotr Sroga; Posłaniec Warmiński 32/2013

publikacja 14.08.2013 07:00

Ich przodkowie ukrywali swoją wiarę i patriotyzm. Oni mogą dziś cieszyć się tym, że są Polakami i katolikami.

Wiele dzieci było pierwszy raz w Polsce Krzysztof Gajewski Wiele dzieci było pierwszy raz w Polsce

Wchodząc do budynku Ośrodka Caritas w Rybakach można było usłyszeć dochodzące z jednej z sal słowa piosenki „Czerwone maki”. W pomieszczeniu odbywała się próba do występu przed dyrektorem ośrodka i dyrektorem Caritas Archidiecezji Warmińskiej. W ten sposób dzieci z Ukrainy chciały podziękować za dwutygodniowy pobyt na Warmii. Gdy goście, a właściwie gospodarze, pojawili się, młodzi zaśpiewali pełnym głosem przećwiczone pieśni. Dla pani Krysi Kuncewicz z Olsztyna dodatkowo wykonano piosenkę „Jesteś szalona”. –

Śpiewacie tak dobrze po polsku. Myślę, że lepiej od wielu kolonii z Polski organizowanych w naszym ośrodku. Chciałbym podziękować waszym opiekunkom, które poświęciły swój czas, aby was czegoś nauczyć i pokazać ojczyznę – mówi ks. Paweł Zięba.

Dzieci na baczność

Wypoczynek dzieci z Ukrainy, a wcześniej także grupy z Białorusi, jest elementem projektu, który Caritas realizuje wspólnie z Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Dotyczy on wypoczynku dzieci polonijnych. Chciano dołączyć także dzieci z Litwy, ale według urzędników nie można ich określić Polonią. Według ministerstwa Litwa nie ma Polonii. Caritas nie zrezygnował jednak z najmłodszych potomków litewskich Polaków i zorganizował we własnym zakresie wypoczynek także dla nich. Kolonia dzieci z Ukrainy odbyła się pod hasłem „Nie ma dzieci, są ludzie”. Jest to zdanie wypowiedziane przez Janusza Korczaka. Temu też podporządkowany jest cały dzień: wspólna modlitwa, wycieczki, plażowanie, pływanie kajakami i zajęcia językowe. Jednym z celów jest bowiem nauka języka polskiego. Dzieci w większości rozumieją i mówią językiem przodków. Okazuje się jednak, że najlepszym nauczycielem jest przyjaźń z rówieśnikami z Polski.

– Moja córka chętnie spotyka się z polskimi dziećmi, które mieszkają piętro wyżej i zawsze mówi: to najlepszy sposób na naukę języka. Powstały już przyjaźnie między naszymi koloniami – mówi jedna z wychowawczyń. Troska o narodową tożsamość objawia się w konkursie „Jestem Polakiem”. Dzieci mają za zadanie napisać o tym, co rozumieją i jak rozumieją polskość. Często prace pisane są po rosyjsku, ale treść jest wzruszająca. Wielką patriotyczną lekcją był wyjazd do Warszawy, akurat w dzień rocznicy rozpoczęcia powstania warszawskiego. – Bardzo mi się podobało w Warszawie. Zobaczyliśmy zamek i staliśmy na baczność o godz. 17.00. Widzieliśmy też żołnierzy – mówi Jakub, który przyjechał do Rybak razem z młodszym bratem Jankiem. – Dla mnie było najlepiej na katamaranie – dodaje siedmioletni Jaś.

Babcie pełne wiary

Dzieciom towarzyszą cztery wychowawczynie. – Przyjechaliśmy z Równego, z parafii śś. Piotra i Pawła i Miłosierdzia Bożego. To są dzieci z kościoła – mówi Depolia. Cieszy się, że dzieci nie muszą przeżywać tego, czego doświadczyło starsze pokolenie. Pamięta, jak kiedyś przejeżdżała przez granicę z mamą, miała szesnaście lat. Żołnierze znaleźli u niej modlitewnik. Młodzi nie mogli posiadać takich rzeczy. Sytuacja była groźna, ale na szczęśnie mama ją załagodziła i przekonała pograniczników, że to jej książka. W Równem kościół przerobiono na salę gimnastyczną. Ćwiczyli w nim żołnierze. Oficjalnie katolicy i prawosławni nie mogli korzystać z posługi duszpasterskiej. Dopiero w roku 1991 parafia zaczęła na nowo działać.

– Katolicy musieli potajemnie zbierać się w domach na wspólnej modlitwie. Wiarę przekazały właściwie babcie. Był także ksiądz w konspiracji – ks. Serafin Kaszuba, o którego beatyfikację się staramy. Za swoją duszpasterską działalność był na Syberii i w Kazachstanie – mówi Alina, kierowniczka kolonii. Pamięć o tajnym duszpasterzu z Równego przetrwała, gdyż wielu zawdzięcza mu swój chrzest i inne sakramenty. – Znam rodzinę, której potajemnie udzielił ślubu w latach 70. – mówi Depolia. – A mnie ochrzcił – dopowiada z duma Alina. Wychowawczynie z zadowoleniem opowiadają też o swoim obecnym proboszczu. Jest nim kapłan pochodzący z Lublina – ks. Władysław Czajka. Jest ze swoimi parafianami od początku reaktywowania parafii. W Równem żyje obecnie 200 tys. mieszkańców, a do parafii należy 2 tys. katolików.

– Dzięki pracy naszych babć Kościół się odbudowuje – mówi Alina. Pokolenia kobiet przechowały w swoich rodzinach, pomimo zakazów i niebezpieczeństw, podstawy wiary i uczyły się modlić. To ciekawe, że przekazywały sobie, z pokolenia na pokolenie, odpowiedzialność za przetrwanie wiary. Nie byli to mężczyźni, ale właśnie kobiety. Kapłanki wspólnoty rodzinnej. Teraz wszyscy cieszą się, że jest kapłan i to jeszcze taki dobry, otwarty na wszystkich. – Ksiądz Władysław jest z nami od początku i ma bardzo dobre relacje z wszystkimi. Na uroczystości przychodzą do nas władze miasta i pomagają przy różnych sprawach – mówi Depolia.

Język zabawy

Jak dzieci z Równego znalazły się w Rybakach? – Siostra zakonna powiedziała, że jest organizowana wycieczka do Polski. Trzeba było zebrać 50 dzieci. Najpierw na listę zostały wpisane te, które pilnie uczestniczyły w katechezie. To była taka nagroda za pilne uczestnictwo w Mszach św. i lekcjach religii. Prawie wszyscy w grupie to katolicy. Najwięcej jest dzieci z polskich rodzin – mówi Alina. Oprócz czterech wychowawczyń: Aliny, Depolii, Oksany i Natalii, dzieciom wypoczynek organizuje Krzysztof Gajewski, który z wielkim zaangażowaniem porywa je do zabawy i zajęć edukacyjnych. Na korytarzu wystawił książki w języku polskim, które można wziąć ze sobą do domu. Wieczorem puszcza filmy na temat dziesięciu przykazań i przeprowadza naukę piosenek. Jest w tym dobry, gdyż dzieci pięknie śpiewają.

– Mam 13 lat i bardzo mi się tu podoba. Organizują nam wycieczki i codziennie oglądamy film o Bożych przykazaniach. W Rybakach jest ładnie i dostajemy dobre jedzenie. Mój tata jest Polakiem i prezesem Towarzystwa Kultury Polskiej w Równem. Wszyscy w rodzinie taty to Polacy. I wszyscy mieszkają na Ukrainie. Języka polskiego uczyłam się w szkole, w kościele i w Towarzystwie – mówi Marta. Jedną z większych atrakcji jest dla dzieci Jezioro Łańskie, nad którym położony jest ośrodek w Rybakach. – Bardzo mi się podobało pływanie. Moja cała rodzina jest polska – mówi Daria. Także Kubie i Bożenie podobało się pływanie kajakami. – Moja prababcia i pradziadek żyli w Polsce. Zmarli. A my żyjemy w Równem – opowiada Bożenka. Obydwoje przyjechali do Polski ze swoim rodzeństwem.

Gdy rozmawia się z dziećmi, widać, że opowieści z przeszłości są jedynie tłem teraźniejszości. Cieszą się z plażowania i wycieczek, i to chyba jest dobre. Choć każdy im przypomina o polskim pochodzeniu i pyta o nie, to jednak najpiękniejszy jest ten uniwersalny język zabawy i radości, jakim rozmawiają z polskimi rówieśnikami z drugiego piętra. Tam nie trzeba dużo mówić, wystarczy się ciszyć. I to jest także Polska właśnie.

TAGI: