Mieć czy być?

Justyna Jarosińska; GN 37/2013 Lublin

publikacja 19.09.2013 06:00

Mają po pięć, sześć lat. Wiedzą, co to ipad, a obsługa tabletu jest im znana lepiej niż niejednemu dorosłemu. Słowo patriotyzm jest im obce zupełnie.

 Nawet najlepszy telefon nie zastąpi mamy Justyna Jarosińska /GN Nawet najlepszy telefon nie zastąpi mamy

Początek roku szkolnego to czas, kiedy rodzice z zapałem wybierają dla swoich dzieci pozalekcyjne zajęcia dodatkowe. Chodzi przecież o mądrą inwestycję w młode pokolenie. Żaden rodzic nie chce dopuścić, by jego dziecko odstawało od innych w rozwoju czy też czuło się wyobcowane z powodu braku umiejętności gry w tenisa czy znajomości języka obcego.

Cnoty zapomniane

Różnego rodzaju firmy, stowarzyszenia i ośrodki w Lublinie oferują z roku na rok coraz bogatszą ofertę zajęć, przygotowaną z myślą o dzieciach i młodzieży – począwszy od niemowlaków, po maturzystów. Są zajęcia rozwijające inteligencję i spostrzegawczość, umiejętności językowe, sportowe i muzyczne. Płatne, ale również darmowe. Dzieci zaczynają wracać do domów coraz później i w zasadzie nie mają już czasu, by choć chwilę się ponudzić, nie mówiąc o spokojnej rozmowie z rodzicami. – Obserwuję niepokojące zjawisko, że rodzice wychowanie swoich pociech oddają całkowicie w ręce szkoły – mówi pedagog Mirosława Frąk. – Potem przychodzą z pretensjami, jeśli zdarza się, że dziecko coś przeskrobie lub też dzieje się coś znaczenie gorszego. 

W lubelskiej podstawówce „Skrzydła” na Czubach, oprócz planu lekcji dla wszystkich klas, co roku pojawia się również tablica z wywieszonymi cechami, nad którymi dzieci w danym miesiącu pracują. Wśród nich jest porządek i samodzielność, ale też patriotyzm i hojność. – W czasach, gdy niektóre z tych słów ulegają w zasadzie stopniowemu zacieraniu, istnieje konieczność, by młodemu pokoleniu o nich przypominać – mówi jedna z wychowawczyń. W tejże szkole nieodłącznym elementem jest również współpraca rodziców z nauczycielami w wychowaniu dzieci, bo, jak podkreśla dyrektor szkoły Małgorzata Wyżlic, pierwszymi i najważniejszymi wychowawcami dziecka odpowiedzialnymi za jego rozwój są rodzice.

Bartek bez telefonu

– Mój syn poprosił mnie dziś o zakup telefonu za niebagatelną sumę 2 tys. zł – opowiada Monika, mama 9-letniego Bartka. – Zdziwiłam się bardzo, bo ani mąż, ani ja nie mamy jakichś szczególnie nowoczesnych modeli telefonów. Ale jak nam opowiedział Bartek, większość dzieci w klasie ma telefony z ekranem dotykowym i on się źle czuje, bo koledzy się z niego śmieją. Dwa dni tłumaczyliśmy mu, że nie o to w życiu chodzi, by mieć lepszy telefon czy inny nowoczesny gadżet. I jeśli koledzy będą go lubili tylko z tego powodu, że ma fajny telefon, to szkoda jego czasu na te znajomości. Przytakiwał, że rozumie, ale nie jestem pewna, czy coś do niego dotarło. To chyba znak czasów, że szkoła i koledzy mają już większy wpływ na nasze dzieci niż my, rodzice – wzdycha kobieta.

Na pytanie, czy w ogóle jest możliwe, by uniknąć pędu do posiadania i wszechobecnego w szkołach trendu imponowania innym telefonami, tabletami i markowymi ciuchami, lubelska psycholog Anna Tomasiuk odpowiada: – Dzieciom trzeba poświęcać czas. Nie jest sztuką dziecko urodzić. Sztuką jest je wychować, przede wszystkim na dobrego człowieka. Do prawidłowego rozwoju dziecka potrzebna jest uwaga rodziców. Często wydaje się nam, że kupno kolejnej zabawki lub opłacenie interesujących zajęć pozalekcyjnych jest najlepszym sposobem, by ułatwić sobie proces wychowania. Niestety nie, dużo ważniejsza jest rozmowa, słuchanie tego, co dziecko ma do powiedzenia, oraz umiejętne odpowiadanie na jego pytania.

– Jeśli my, rodzice, dziś nie będziemy czuwać nad wychowaniem naszych dzieci, to za chwilę stracimy nad nimi kontrolę. Wszystko zmierza do tego, by ideologia gender zadomowiła się w szkołach i przedszkolach, a wtedy przestaniemy mieć wpływ na cokolwiek – mówi Zbigniew Barciński, prezes Stowarzyszenia Pedagogów „Natan”.