Drużyna rodziców

Urszula Rogólska
; GN 45/2013 Bielsko-Biała

publikacja 16.11.2013 06:00

– Patrzyłem na syna i widziałem, że jak go nie odciągnę od komputera, to zaraz nie będzie wiedział, co to siekiera i młotek – mówi tata Joszka. – A teraz patrzymy na zdjęcia z wędrówek, na których pozują przy termometrze: minus 30, piszą esemesy, że idą siódmą godzinę. Czasem tak ubrudzeni błotem... – dodaje tata Zbyszka. – Czasem?! Zawsze! –śmieje się mama Dagny.


Ewa i Piotr Gliwiccy
(przy stole z prawej, w głębi)
gościli u siebie harcerzy i rodziców podbeskidzkiego Kręgu Dobroczynności dla ZHR URSZULA ROGóLSKA /GN Ewa i Piotr Gliwiccy
(przy stole z prawej, w głębi)
gościli u siebie harcerzy i rodziców podbeskidzkiego Kręgu Dobroczynności dla ZHR

W domu Ewy i Piotra Gliwickich w Bielsku-Białej-Wapienicy dziś znacznie więcej gości przy pięknie nakrytym stole. Młodzi w harcerskich mundurach częstują kawą i herbatą tych nieco starszych – ubranych „po cywilnemu”. Wszyscy przybyli na spotkanie podsumowujące działania pierwszej edycji nowatorskiej inicjatywy filantropijnej na Podbeskidziu – Kręgu Dobroczynności dla ZHR.


To wchodzi w krew


– Byłem harcerzem, bo taki styl życia był mi bliski. Ale poza ZHP innego harcerstwa wtedy nie było – mówi Grzegorz Zemanek, tata Emilii i Zbyszka. – Zawsze jednak marzyłem o takiej przedwojennej organizacji, która nie była masówką, ale organizacją dla elity – z jej ideałami, metodami pracy; gdzie służba Bogu i Polsce, pomoc innym ludziom były na pierwszym planie. Kiedy moje dzieci zaczęły dorastać, to nowe harcerstwo samo do mnie przyszło...
Emilia, córka Grzegorza, zadzwoniła kiedyś do taty ze szkoły, że właśnie została harcerką Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. W szkole Emilii ZHR przeprowadzał nabór i Emilia się zapisała. Z czasem zrezygnowała z tej drogi, ale poszedł nią jej brat – Zbyszek.
– Ucieszyłem się, że styl życia, który był i jest moim na co dzień – bo harcerzem jest się przez całe życie – stał się też tak bliski moim dzieciom – dodaje Grzegorz. – Na przykład wakacje w domu wczasowym zaryzykowaliśmy z dziećmi tylko raz. Powtórki nie było, za co one są nam do dziś wdzięczne. Potem były już tylko wakacje pod namiotem. Wiem, że to wchodzi w krew. Syn studiuje informatykę, więc trochę posiedzieć przed komputerem musi, ale widzę, że jak tylko pada hasło, że ruszają tam czy tam – od razu bierze się do dzieła. A potem czytamy esemesy, że są w drodze od siedmiu godzin, oglądamy zdjęcia, na których są ubłoceni, czy te z termometrem wskazującym minus 30 stopni. A przy tym uśmiechy od ucha do ucha...
Innego wyjścia nie miała też Dagna – córka Marioli.
– „Musiała” zostać harcerką, bo mąż był Harcerzem Orlim w Mesznej, mocno zaangażowanym w życie drużyny – uśmiecha się Mariola. – Kiedy harcerstwo w Mesznej przestało istnieć, zdjął mundur, ale harcerzem być nie przestał...
18-letnia Dagna jest w drużynie wędrowniczej i jak mówi mama: – Widzę, że ona będzie wierna harcerstwu...


Oderwać od komputera


– Staram się być przy moich dzieciach, interesować tym, co robią, w jakim środowisku się angażują – mówi Przemysław Grabiec, tata Joszka, który – jak pewnie wielu rodziców – zastanawiał się, jak odciągnąć syna od komputera.
– Co do tematu siekiery i młotka, to oczywiście sam próbowałem z synem coś działać, ale też zacząłem się interesować tym, czy jest w Bielsku takie środowisko, w które warto syna zaangażować. Zacząłem szukać w internecie. Znalazłem namiar na administratora strony ZHR i namiar na Darka Łysonia, hufcowego tej organizacji w Bielsku. I tak Joszko trafił do drużyny.
Harcerstwo odnalazło się też w życiu Lidii, mamy Konrada, Błażeja i Kornelii – także członków ZHR. – Przychodzi czas, kiedy człowiek przestaje nadążać za swoimi dziećmi, ale kiedy są w takim środowisku jak ZHR, można być spokojnym, że są w dobrych rękach – mówi Lidia.
Dziś Hufiec Harcerzy i Hufiec Harcerek ZHR na Podbeskidziu im. Armii Krajowej to około 150 harcerzy i harcerek, którzy działają w drużynach zuchowych, harcerskich dla chłopców i dziewcząt w wieku od około 10 do 15 lat i wędrowniczych, które skupiają harcerki i harcerzy w wieku licealnym i starszych. Chłopakom przewodzi hufcowy Dariusz Łysoń, dziewczętom – hufcowa Hanna Rozwadowska.


Warto im pomagać


– Syn jest w harcerstwie już długo. Siedem lat – opowiada Piotr Gliwicki, tato Jerzego. – Już na początku tej jego przygody z ZHR, przyglądaliśmy się jej i doszliśmy do wniosku, że to coś, czemu warto poświęcić więcej uwagi. Tym bardziej, że słyszeliśmy o różnych problemach ZHR – organizacyjnych, lokalowych czy tych związanych ze stroną materialną. Widzieliśmy jednocześnie, że wszechstronna formacja młodych ludzi, budowana na trzech słowach: „Ojczyzna, Nauka, Cnota”, zwracanie uwagi na sprawy duchowe, wartość Boga i ojczyzny w życiu każdego człowieka, jest prowadzeniem właściwym.

Od 2010 roku jako rodzice harcerzy i harcerek ZHR na Podbeskidziu przymierzaliśmy się do uruchomienia jakiejś formy wsparcia dla bardzo cennych, w naszej opinii, działań podejmowanych przez tę organizację. Początkowo myśleliśmy o utworzeniu stowarzyszenia lub fundacji, ale nie doszło to do skutku.
Z czasem pierwotny pomysł został zastąpiony nowym – nowatorskim na Podbeskidziu. Ewa Gliwicka, żona Piotra i mama Jerzego, zaangażowana na co dzień w działalność organizacji pozarządowych, podsunęła pomysł Kręgu Dobroczynności.
– Tak to nazwaliśmy, a wzorujemy się na znanych na całym świecie „Giving Cir-
cles”. To nieformalne grupy, które tworzą się w jakimś konkretnym celu pomocy – wyjaśnia Piotr. – Taka forma nie wymaga żadnej otoczki administracyjnej i łatwiej w nią zaangażować ludzi.


Wspieramy



W styczniu 2012 roku rodzice podbeskidzkich harcerzy, którzy powołali pierwszy Krąg Dobroczynności dla ZHR, spotkali się po raz pierwszy. Pięć osób: mama Iwa i Dagny, tata Joszka, tata Krystiana oraz rodzice Jerzego. Wszyscy wyrazili chęć rozpoczęcia działań kręgu, którego celem będzie finansowe wspieranie działań ZHR.
– Jednym z zasadniczych ustaleń była próba zachęcenia do tej inicjatywy jak największej liczby osób – mówi Ewa Gliwicka. – W lutym 2013 r. odbyło się spotkanie założycielskie kręgu, w którym udział wzięli rodzice: mama Iwa i Dagny, mama Maćka i Pawła, tata Zbyszka i Emilii, tata Konrada, Błażeja i Kornelii, rodzice Jerzego oraz harcerze: Dariusz „Piegus”, Błażej i Jerzy. Podczas spotkania dyskutowaliśmy nad założeniami idei kręgu i zapoznaliśmy się z potrzebami ZHR przedstawionymi przez obecnych harcerzy. Zasady działania kręgu są jasne: każdy jego członek wpłaca kwotę w dowolnej wysokości (dopuszcza się możliwość wpłat od osób trzecich, które chcą partycypować jedynie finansowo) – w wyznaczonym przez grupę terminie. Pieniądze wpłacają na ogólne konto ZHR Okręg Górnośląski, z dopiskiem „Darowizna – akcja Krąg Dobroczynności”.
Harmonogram dalszych działań wynika z rytmu aktywności harcerzy. W marcu najczęściej rozpoczynają się przygotowania do wyjazdu wakacyjnego. W kwietniu ma więc miejsce spotkanie kręgu decydujące o podziale pieniędzy, a jesienią – podsumowanie działań i zaplanowanie kolejnych, na następny rok szkolny.
Po zakończeniu dokonywania wpłat, na wiosnę, harcerze otrzymują informację o możliwości i ewentualnej wysokości dofinansowania. Następnie zainteresowani otrzymaniem pieniędzy przychodzą na spotkanie kręgu i prezentują swoje pomysły, a członkowie kręgu podejmują decyzję o sposobie podziału finansów.


Pieniądze i emocje


– W pierwszej edycji działań Kręgu Dobroczynności zebraliśmy 7050 zł – mówi Piotr Gliwicki. – Siedmioro harcerzy opisało nam swoje pomysły i planowane działania. Ze wszystkich przedstawionych pomysłów, na drodze dyskusji i głosowania, wybraliśmy następujące: remont harcerskiego magazynu przy ul. Sobieskiego, kurs pierwszej pomocy dla drużynowych i przybocznych, zakup urządzenia GPS dla drużyny wędrowników i częściowe dofinansowanie ich wyjazdu, wsparcie finansowe dla 3 harcerek – uczestniczek obozu w Kościerzynie, pomoc w organizacji turnieju zastępów harcerek oraz projektu „Tatry” XV Beskidzkiej Drużyny Harcerek i spływu kajakowego 1. Beskidzkiej Drużyny Harcerzy.
Na spotkaniu podsumowującym rozdział pierwszej edycji pomocy pięcioro harcerzy: Joanna Marczyk, Magda Pierlak, Dariusz Łysoń, Jerzy Gliwicki i Konrad Nycz, szczegółowo zdało relację z wykorzystania pieniędzy. Pokazywali zdjęcia, tłumaczyli sensowność ich wydatkowania. Ale dzielili się też swoimi emocjami i przeżyciami, jakich doświadczyli dzięki finansowej pomocy rodziców. Mówili o tym jak kurs pierwszej pomocy już pomógł w akcji ratowania życia jednego z członków rodziny uczestniczących w nim harcerzy; opowiadali o pierwszych doświadczeniach w pracy murarskiej przy remoncie magazynu; harcerki z projektu „Tatry” dzieliły się swoimi odkryciami historycznymi związanymi z osobą Zofii Radwańskiej-Paryskiej – botaniczki, taterniczki i pisarki, której osobę postanowiły wybrać na patronkę.
Rodzice słuchali z niekłamanym podziwem... Od razu postanowili rozpocząć akcję przelewu pieniędzy na kolejny rok.


O szczegółach działalności beskidzkich harcerzy ZHR,
na: www.bbzhr.pl.