Matka celebrytka i matka Kowalska

Agata Puścikowska

GN 50/2013 |

Ta pierwsza jest piękna, zadbana i radosna. Druga w kreacji ze szlafroka próbuje ogarnąć małego Kowalskiego. Która jest prawdziwsza?

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Gdy dziecko urodziła polska celebrytka, kilka dni po porodzie strzeliła sobie kilka fotek, zamieściła na trzech portalach i w jednej gazecie, by obwieścić światu: piękna jestem w tym macierzyńskim stanie. Piękna do potęgi entej, wcale nie zmęczona oraz mam chudy i płaski brzuch. Na fotografiach sprzedanych prasie cudne dzidziusie leżą przy (wyspanych i radosnych) mamusiach. A mamusie w makijażu i z błyskiem w oku, w przepięknej stylizacji, omawiają uroki porodu i połogu. Nic tylko rodzić dzieci…

Baju, baju moje drogie panie celebrytki. My, realne matki, doskonale wiemy, jak jest naprawdę, gdy dziecko nie śpi po nocach, gdy pojawiają się problemy z pokarmem, z kolkami, z obniżonym nastrojem. Wtedy nawet najbardziej zorganizowana i zadbana kobieta łazi czasem do południa w szlafroku i nie ma siły, by umyć włosy. Tak jest, było i będzie. I jedyne, co można z tym stanem zrobić, to przeczekać i starać się, by nie przeciągnął się zbyt długo. Czas na „dotarcie się” z dzieckiem to często właśnie czas niewyspania, wielkiego zmęczenia, kreacji szlafrokowych i braku fryzjera… I nie zmieni tego lukrowany przykład wspaniałych celebrytek, które to na okładkach kolorowych pisemek, nie wiedzieć po co, promują obraz macierzyństwa pachnącego drogimi perfumami i aerobikiem tuż po wyjściu z porodówki. Pytanie jednak brzmi: jak okładkowe, lukrowane macierzyństwo celebrytek wpływa na zwykłe matki Polki? Jeśli wpływ polega wyłącznie na pozytywnym impulsie: „skoro celebrytka sobie radzi, to i ja pójdę umyć te włosy”, to bardzo dobrze. Gorzej, gdy młoda mama wpada w kompleksy. Bo przecież „nie radzi sobie z dzieckiem, łazi w tym wstrętnym szlafroku”, a celebrytka nie tylko chuda jest, nie tylko ma grzeczne dziecko przesypiające noc, to jeszcze ubrała się w najnowszą kolekcję superciuchów. Wniosek (błędny!): celebrytka jest doskonałą matką. A ja, Kowalska, jestem domową kurą, która o pisklaka zadbać nie potrafi.

Drogie Kowalskie. Może i ten celebrycki lukier z obrazka wygląda cukierkowo. Ale z pewnością mdli i jest niestrawny. Za to my, zwykłe matki Kowalskie, jesteśmy prawdziwe i stanowimy dumną większość. A szlafrok?… Tydzień, miesiąc, pięć kilogramów mniej – i z pewnością zamienimy go na małą czarną.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.