Ta pierwsza jest piękna, zadbana i radosna. Druga w kreacji ze szlafroka próbuje ogarnąć małego Kowalskiego. Która jest prawdziwsza?
Agata Puścikowska
Gdy dziecko urodziła polska celebrytka, kilka dni po porodzie strzeliła sobie kilka fotek, zamieściła na trzech portalach i w jednej gazecie, by obwieścić światu: piękna jestem w tym macierzyńskim stanie. Piękna do potęgi entej, wcale nie zmęczona oraz mam chudy i płaski brzuch. Na fotografiach sprzedanych prasie cudne dzidziusie leżą przy (wyspanych i radosnych) mamusiach. A mamusie w makijażu i z błyskiem w oku, w przepięknej stylizacji, omawiają uroki porodu i połogu. Nic tylko rodzić dzieci…
Baju, baju moje drogie panie celebrytki. My, realne matki, doskonale wiemy, jak jest naprawdę, gdy dziecko nie śpi po nocach, gdy pojawiają się problemy z pokarmem, z kolkami, z obniżonym nastrojem. Wtedy nawet najbardziej zorganizowana i zadbana kobieta łazi czasem do południa w szlafroku i nie ma siły, by umyć włosy. Tak jest, było i będzie. I jedyne, co można z tym stanem zrobić, to przeczekać i starać się, by nie przeciągnął się zbyt długo. Czas na „dotarcie się” z dzieckiem to często właśnie czas niewyspania, wielkiego zmęczenia, kreacji szlafrokowych i braku fryzjera… I nie zmieni tego lukrowany przykład wspaniałych celebrytek, które to na okładkach kolorowych pisemek, nie wiedzieć po co, promują obraz macierzyństwa pachnącego drogimi perfumami i aerobikiem tuż po wyjściu z porodówki. Pytanie jednak brzmi: jak okładkowe, lukrowane macierzyństwo celebrytek wpływa na zwykłe matki Polki? Jeśli wpływ polega wyłącznie na pozytywnym impulsie: „skoro celebrytka sobie radzi, to i ja pójdę umyć te włosy”, to bardzo dobrze. Gorzej, gdy młoda mama wpada w kompleksy. Bo przecież „nie radzi sobie z dzieckiem, łazi w tym wstrętnym szlafroku”, a celebrytka nie tylko chuda jest, nie tylko ma grzeczne dziecko przesypiające noc, to jeszcze ubrała się w najnowszą kolekcję superciuchów. Wniosek (błędny!): celebrytka jest doskonałą matką. A ja, Kowalska, jestem domową kurą, która o pisklaka zadbać nie potrafi.
Drogie Kowalskie. Może i ten celebrycki lukier z obrazka wygląda cukierkowo. Ale z pewnością mdli i jest niestrawny. Za to my, zwykłe matki Kowalskie, jesteśmy prawdziwe i stanowimy dumną większość. A szlafrok?… Tydzień, miesiąc, pięć kilogramów mniej – i z pewnością zamienimy go na małą czarną.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.