Piosenka dla maluchów o dzieciństwie najważniejszego Malucha, brzmi tak: „Gdy Pan Jezus był malutki, nigdy nie próżnował.
Agata Puścikowska
Z Matką Bożą i z Józefem ochoczo pracował. To piłował, to heblował, to wełenkę zwijał. Nosił wodę, rąbał drzewo i gwoździe przybijał”. Znane, prawda? Przyznam, że od dziecka jakoś za tą wizją nie przepadałam. I chyba nie byłam w tym odczuciu odosobniona, bo kiedyś – podsłuchując śpiewające dzieciaki, usłyszałam i taką wersję: „nosił wodę, tłukł naczynia, paluchy przybijał”… Dlaczego wizja supergrzecznego Jezuska, który w pocie czoła, od rana do nocy, pracuje z rodzicami, jakoś do nas nie przemawia? Bo – po pierwsze – jako nieprzeciętnie „dydaktyczna”, budzi w każdym zwykłym dzieciaku poczucie winy i kompleksy „wyjątkowo niegrzecznego”.
Czyli w rezultacie bunt. A po drugie, i chyba ważniejsze: bo wizja ta, śmiem twierdzić, po prostu nie jest zbyt prawdziwa. Prawdziwe dziecko, jak to dziecko, nawet święte, nawet Boże, musi skakać, biegać, wrzeszczeć, bawić się i cieszyć. I nawet, gdy pomaga rodzicom i jest im posłuszne, nie zawsze robi to z wielką chęcią. Jakim dzieckiem był mały Jezus? Z pewnością nie był bezwolnym dzieckiem bez temperamentu. Wszak doskonale sobie poradził w wieku 12 lat, gdy został sam w świątyni i nauczał. A jaki był wcześniej? Patrzę na swojego Jaśka, który śpi tuż obok (muszę się streszczać z tym pisaniem, żeby zdążyć przed końcem drzemki). Mimo niespełna miesiąca, ma już swoje zdanie, które streścić można następująco: ręce mamy są zawsze najlepsze, a jak ktoś uważa inaczej, to już problem wrażliwości jego uszu... Ma też rytm dnia i nocy. Snu i czuwania. Zaczyna zauważać świat, dziwić się nim i cieszyć.
Poznaje ludzi wokół, zwyczaje i zapachy domu. Jest pełnoprawnym członkiem rodziny, który jednocześnie – mimo niezbyt poważnego wieku, potrafi cały dom postawić do góry nogami. I gdy tak patrzę na mojego Jaśka, domyślam się, jaki był mały Jezus. Taki najmniejszy, dopiero co urodzony. Noworodek Jezus. I myślę, że mimo upływu 2000 lat, gdyby położyć obok siebie dwóch maleńkich chłopców, byliby podobni. Mały Jezus też pewnie płakał, gdy jego Mama odchodziła na kilka metrów, domagał się ciągłej uwagi, karmienia, a potem zabawy, czasu tylko dla niego. I zapewne najpierw stajenkę, a potem dom Świętej Rodziny, postawił do góry nogami. Bo takie jest święte prawo każdego dziecka! Nawet jeśli jednocześnie jest Bogiem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.