Zeszyt i ołówek

Joanna Juroszek; GN 2/2014 Katowice

publikacja 20.01.2014 06:00

Rodzina domowym Kościołem. Brzmi pięknie. Pora więc zejść na ziemię?

Beata i Miłosz Scelinowie z dziećmi Joanna Juroszek /GN Beata i Miłosz Scelinowie z dziećmi

A na ziemi pokój ludziom dobrej woli – podpowiadają słowa znanej kolędy. Skąd pewność, że pokój ów istnieje? W metropolii górnośląskiej trwa Rok Rodziny. Biskupi w liście duszpasterskim „Rodzina Miłością wielka” nawołują, by śląskie rodziny stały się domowymi Kościołami. Co oznacza to w praktyce, tłumaczą Anna i Wilhelm Iwaneccy z Siemianowic Śląskich oraz Beata i Miłosz Scelinowie z Chorzowa, należący do Domowego Kościoła Ruchu Światło–Życie.

– Bardzo chętnie porozmawiamy. Trzeba się dzielić, żeby dobro szło dalej – mówią elegancko ubrani, gotowi do podróży w czasie, Anna i Wilhelm. Ślub wzięli 57 lat temu, 2 lutego, nie wiedząc, że ta data będzie ważnym świętem w Ruchu Światło-Życie. Uroczystość Ofiarowania Pańskiego to dla oazowiczów Dzień Światła. Wówczas w ośrodku centralnym Ruchu w Krościenku błogosławi się świece, które towarzyszą uczestnikom wakacyjnych oaz rekolekcyjnych. – Już wtedy, w dniu ślubu, chodziło nam o to, żeby Maryja i Pan Bóg prowadzili nas swoim światłem – tłumaczą małżonkowie. Wychowali piątkę dzieci – najstarsze i najmłodsze to córki, a w środku trójka synów. Jeden z nich został kapłanem, a dwójka szafarzami. Syn Tadeusz pół roku temu odszedł do Pana.

Iwaneccy z dumą, jeden przez drugiego, opowiadają o swoich wnukach. W sumie mają ich 16, od niedawna cieszą się także pierwszą prawnuczką. – Nieprawdą jest, że rodziny wielodzietne są patologią. Syn Tadeusza został kapłanem, a na Mszy św., jak przykładowo jest ósemka ministrantów, to szóstka jest nasza. W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia spotykamy się na kolędowaniu i jest taaaka radość! Mamy całą kapelę, wszyscy grają, tym razem były trzy gitary, organy i flety. Wnuki grają też na skrzypcach, trąbce, perkusji – wyliczają dziadkowie.

Kościół i dom

– Wielka była mądrość sł. Bożego Franciszka Blachnickiego, który w swojej soborowej koncepcji duszpasterstwa połączył dwa słowa: dom i Kościół. Czy nam, ludziom ochrzczonym, mogą być bliższe inne rzeczywistości niż te dwie – dom i Kościół? – mówił podczas spotkania z rodzinami w Panewnikach abp Wiktor Skworc. Na wspólnej modlitwie i kolędowaniu obecni byli również Beata i Miłosz, małżeństwo z trójką małych dzieci. Zapytaliśmy, co daje im trwanie we wspólnocie. – Oboje jesteśmy zakorzenieni w Ruchu Światło–Życie już od lat młodzieńczych. Kiedy się pobraliśmy, nie wstąpiliśmy od razu do Domowego Kościoła. Ale z biegiem lat stwierdziliśmy, że potrzebujemy dodatkowego impulsu do tego, żeby być bliżej Pana Boga, aby poznawać Go bardziej, wrócić niejako do korzeni ruchu – wyjaśnia Miłosz. – Potrzebowaliśmy większej wspólnoty do tego, aby umacniać się nawzajem i żyć wartościami chrześcijańskimi na co dzień, w domu. Potrzebowaliśmy też świadectwa innych rodzin. Wszyscy mamy chyba te same problemy. Każda rodzina ma dzieci, trudności finansowe, kogoś chorego. Staramy się nawzajem wspierać. Z drugiej strony widzimy, że problemy, które ma się na co dzień, nie przeszkadzają w tym, żeby być Panu Bogu wiernym i wychowywać dzieci po chrześcijańsku, by realizować chrześcijańskie ideały – dodaje Beata. 

Anna i Wilhelm z oazą rodzin zetknęli się w 1975 r. podczas rekolekcji w Koniakowie. Byli wówczas jedną z par podkomisji I Synodu Kościoła Katowickiego. Właśnie dlatego zaproszono ich na rekolekcje. – Prowadził je śp. ks. Anzelm Skrobol z Jastrzębia, pierwszy moderator rodzin. Tam zwyczajnie dał nam zeszyt, ołówek i powiedział: „Będziecie pierwszą parą diecezjalną Domowego Kościoła”. Teraz jest tak uroczyście, ze świecami... A my wtedy... no, od razu do służby – wspomina pani Anna. To były zalążki wspólnoty rodzin przy Ruchu Światło–Życie. – Domowy Kościół dopiero się rozpoczynał. My go zakładaliśmy w diecezji katowickiej – dodaje pan Wilhelm. W oazę zaangażowane były także ich dzieci. – Myśmy dzieci zabierali na wszystkie spotkania, rekolekcje 15-dniowe, a później wnuków zabieraliśmy – mówi pan Wilhelm.

Róbta, co chceta?

Jaki jest więc „przepis” na udaną chrześcijańską rodzinę? Pani Anna jako podstawę wymienia wspólną modlitwę. Dla państwa Iwaneckich zawsze ważna była bliskość nie tylko z życiem parafii, ale także z diecezją. – Pamiętam, że jak w katedrze były święcenia, to zabierałam dzieci i pokazywałam im nowych kapłanów. A ta najmłodsza tak już się potem w katedrze swobodnie czuła, że zawsze na te czerwone krzesełka sobie chodziła – śmieje się pani Anna. W ich domu akcentowano również wczesną Komunię św. oraz udział w nabożeństwach maryjnych. – Cały maj i październik chodziliśmy na biało. Ja jestem nauczycielką i miałam przykrości w szkole. W tamtych czasach mówili mi, że mam gdzie indziej chodzić, a nie tak oficjalnie przez Siemianowice kroczyć. Ale uważałam że dobrze wykonuję swoją pracę, więc nie bałam się, że mnie zwolnią – wspomina. W wychowywaniu dzieci postawili na miłość. – Kochać, cierpliwie tłumaczyć dzieciom, co jest dobre, czego powinny unikać. Zawsze jednak zostawiałam im furtkę: „Jak uważasz, tak rób” – mówiłam, podkreślając, że to czy tamto nie jest po naszej myśli – wyjaśnia pani Anna. – Nie zmuszaliśmy dzieci, widzieliśmy, że trzeba było świadczyć przykładem. To bardziej ich pociągało niż namawianie czy rozkazywanie – dodaje jej mąż. 

Zbliża się luty i kolejna rocznica ślubu Anny i Wilhelma. Msza św. jest już zamówiona. – Jaka to korzyść, jak człowiek jest blisko Boga, blisko własnych dzieci! Teraz nas radość rozpiera, gdy widzimy, jak dzieci ułożyły sobie życie i jaka jest atmosfera w ich rodzinach. Cieszymy się, że Pan Bóg tak kieruje i że tyle otrzymaliśmy. Trzeba powiedzieć to wprost: otrzymaliśmy tyle dobra... Człowiek, jak daje tylko cząstkę Panu Bogu, to otrzymuje z dużą nawiązką. To możemy oficjalnie jako świadectwo podać, że cieszymy się, że jesteśmy w Domowym Kościele i że jesteśmy członkami Kościoła powszechnego – mówi pan Wilhelm. – Nawet śmierć syna przeżyliśmy w nadziei na wieczne życie – dodaje pani Anna.

Rok Rodziny w metropolii górnośląskiej rozpoczął się w pierwszą niedzielę Adwentu 2013 r. Zakończy w niedzielę Świętej Rodziny 28 grudnia 2014 r. – Prowadzę gablotkę. Jest w niej napis: „Rok Rodziny” i tuż obok: „Wierzę w Syna Bożego” – tłumaczy pani Anna. W gablotce jest też informacja: „Każdy 2. poniedziałek miesiąca Msza święta w intencji rodzin, aby były Bogiem silne”. – Wtedy rodziny z naszych kręgów posługują. My zawsze mamy modlitwę wiernych – mówi pani Anna.

Modlitwa papieża Franciszka w intencji rodzin

Jezu, Maryjo i Józefie, ku Wam, Święta Rodzino z Nazaretu, kierujemy dzisiaj wzrok z podziwem i zaufaniem kontemplujemy w Was piękno komunii w prawdziwej miłości; Wam powierzamy wszystkie nasze rodziny, aby odnawiały się w nich cuda łaski.

Święta Rodzino z Nazaretu, fascynująca szkoło Ewangelii świętej, naucz nas naśladować Twoje cnoty, stosując mądrą dyscyplinę duchową, daj nam jasne spojrzenie, które uznaje działanie Opatrzności w codziennych realiach życia.

Święta Rodzino z Nazaretu, wierna strażniczko tajemnicy zbawienia, spraw, aby zrodził się w nas szacunek dla milczenia, uczyń nasze rodziny wieczernikami modlitwy i przemień je w małe Kościoły domowe, odnów pragnienie świętości, podtrzymaj szlachetny trud pracy, wychowania, słuchania, wzajemnego zrozumienia i przebaczenia.

Święta Rodzino z Nazaretu, obudź w naszym społeczeństwie świadomość świętości i nienaruszalności rodziny jako nieocenionego i niezastąpionego dobra. Niech każda rodzina będzie przyjaznym domem dobroci i pokoju dla dzieci i osób starszych, dla tych, którzy są chorzy i osamotnieni, biednych i potrzebujących.

Jezu, Maryjo i Józefie, prosimy Was z ufnością i powierzamy się Wam z radością.

TAGI: