Golgota w poprawczaku

Agata Puścikowska

GN 16/2014 |

publikacja 17.04.2014 00:15

Święty Piotr nawiał niedługo przed premierą. Trochę jakby się zaparł. Może kiedyś wróci...

Golgota w poprawczaku Jakub Szymczuk /gn

O Ewangelii mieli blade pojęcie. Niektórzy nawet nie byli ochrzczeni. Do tego te problemy z czytaniem, ze skupieniem, nauczeniem się tekstu. Wielkie przedstawienie na otwartej przestrzeni wydawałoby się – poza ich możliwościami. A jednak – zrobili to. Wychowankowie Schroniska dla Nieletnich na warszawskim Okęciu wystawili „Pasję”.

Ewangelia sylabizowana

Zamknięci za wysokim ogrodzeniem uczą się w zamkniętej szkole. Chłopaki mają po 15, 16, 17 lat. Jedni kończą właśnie gimnazjum (sukces), inni klasę piątą podstawówki (też sukces). Polskiego się uczą, matmy, przyrody, informatyki – jak zwykłe dzieci, tylko trochę później. Ale również na specjalnych warsztatach poznają tajniki ślusarstwa czy innego zawodu, który po wyjściu na wolność być może jakoś się przyda. Żeby zacząć od nowa. Chłopaki za wysokie mury trafiły w celach resocjalizacyjno-terapeutycznych. Za karę, znaczy. Ale jeśli się ma lat 16 i czasem dopiero pierwszy raz w życiu trafi na takich, którzy powiedzą, co dobre, co złe, i którym naprawdę na tobie zależy, może i ta kara wcale nie jest zbyt straszna? – To są chłopcy z bardzo trudną przeszłością. W większości pochodzą z rodzin patologicznych – są zaniedbani środowiskowo, emocjonalnie. Dlatego tak trudno im się zmienić – tłumaczy kapelan ośrodka, psychoterapeuta, ks. Grzegorz Kudlak.

– Może dzięki tej „Pasji”, gdy już wyjdą i wrócą do swoich środowisk, coś w nich pozostanie? Spektakularne nawrócenia zdarzają się, ale warto wierzyć w wiele małych kropli, które. spadając, drążą twardy kamień…

W budynku szkolnym niezły rejwach. Dyrektor szkoły (autorka scenariusza i reżyser misterium w jednym) Monika Szymańska biega od sali do sali. Wydaje ostatnie polecenia, ogarnia chłopaków i animuszu dodaje tym, których powoli (choć twardo i niezauważalnie dla reszty) zżera trema. Dyrektor opowiada. Szybko i skrótowo, żeby zdążyć ze wszystkim, bo chłopcy muszą się już przebierać. Za chwilę premiera.

– Wielu z nich nigdy nawet nie słyszało Ewangelii. Wielu poznało jej treść dopiero tutaj. Niektórzy latami w kościele się nie pokazywali. A poza tym przecież zwykłe czytanie sprawia im trudność – część z chłopców do tej pory sylabizuje. Więc sami by nie dali rady przeczytać – opowiada. – Ale dzieci słuchać lubią.

Gdy im zaczęłam czytać scenariusz, słuchały chętnie. Potem widać było, że całą historię mocno przeżywały. „Dzieci”, niektóre po 180 cm wzrostu, w salce szkolnej – garderobie – zaczynają wkładać stroje. Kajfasz owija się białym płótnem, zakłada płaszcz. Pieczołowicie drapuje kolejne zwoje materiału. Piłat, w błyszczącej szacie pożyczonej z samej telewizji, przegląda się w lustrze i poprawia pozłacaną zbroję. A Jezus usiadł w kącie, głowę spuścił i myśli. Chyba się trochę boi. W ręku trzyma koronę cierniową – uwitą z gałązek polskiego krzewu. Korona prawie nie kłuje.

Robi się nerwowo. Dziś prapremiera. I to dla nie byle jakich gości. Z całej Polski na ważne sympozjum przyjechali pracownicy sądów rodzinnych. „Moja sędzia już jest! Moja sędzia!” – któryś z chłopaków wygląda przez okno, gdzie na boisku gromadzi się już publiczność. Chłopaki ćwiczyły od miesiąca. Czasem dzień w dzień.

– Chłopcy są już zmęczeni. Te przygotowania, gdy się ma deficyty w uczeniu, skupieniu, to wyzwanie. Tym bardziej jestem z nich dumna – rzuca dyrektorka. – A dla nas, wychowawców, to było ważne doświadczenie. Bo przecież to nie są „grzeczni chłopcy”, którzy grają w szkolnym teatrzyku. Wiele razy nerwy puszczały. Bywało trudno. A mimo to wszystko się nam udało. Dostaliśmy część dekoracji, dobrzy ludzie pożyczyli i poszyli stroje. Jakby Ktoś nad tym wszystkim czuwał. Nawet gdy chłopcy napisali list do papieża Franciszka, po polsku oczywiście, opisując swoje dzieło, nie wiadomo kiedy znalazł się ksiądz, który szybko list na włoski przetłumaczył. Chłopcy prosili też papieża o modlitwę… I wesoły czas nastał, bo ośrodkowa „Pasja” powstała bez jakiegokolwiek dodatkowego grosza. W końcu kto odważny da pieniądze na misterium Męki Pańskiej grane przez samych małoletnich łotrów?

Judasz to świnia

Gdy jeszcze podczas prób dyrektorka czytała scenariusz, chłopcy głośno komentowali: „Jak oni mogli Jezusowi nie pomóc? Co za tchórze?!”. A największe emocje wywołał Judasz. Bo zwykła świnia: zdradził. I jeszcze za zdradę przyjaciela wziął pieniądze. Najgorsze z możliwych... Trudno było więc znaleźć chętnego do odegrania Judasza. Zgodził się Alan, 16-latek. Spora odwaga… A święty Piotr? O, Piotrem akurat, chciało zostać wielu. Bo mimo że się zaparł, potem przecież żałował. I prosił o wybaczenie. I był wierny. Koniec końców Pan Jezus uczynił go wielkim świętym. Szczęśliwy wybraniec na Piotra wyłoniony został niejako z poważnego castingu, roli więc uczył się chętnie. Szczerze dumny zapowiadał też wszem i wobec, że jeśli na premierę do ośrodka przyjedzie telewizja, opowie o przygotowaniach, o przedstawieniu. Zabłyśnie. Dwa tygodnie przed premierą jednak, wyszedł Piotr na przepustkę. I nie wrócił. Nawiał. Trochę jakby się zaparł. I jak na razie ślad wszelki po nim zaginął. Bo i tak z nimi, chłopakami z ośrodka, czasem bywa. Mimo wysiłków wychowawców, nauczycieli, księdza kapelana, gdy się wyjdzie poza bezpieczne mury, dawny świat wzywa głosem starych i (nie)dobrych znajomych. W zamian za schroniskową pryczę i świadectwo ukończenia podstawówki, oferując alkohol i narkotyki. Gdy więc pierwszy Piotr nie wrócił, naprędce trzeba było znaleźć drugiego św. Piotra. Padło na Michała. Ma lat 17, w ośrodku za kradzieże i rozbój.

Jezus niewinny

W korytarzu, przed samym wyjściem na plac golgotowy, kłębi się tłumek aktorów. Apostołowie coś gestykulują. Judasz-Alan dogadują sobie z (bezimiennym) Apostołem, a na co dzień kolegą, Adrianem. „Ty wspólniczku mój” – poklepuje go po ramieniu. A Adrian zapewnia, że oni tu, w ośrodku, to wszyscy kumple. Żadnych akcji, żadnych przypałów, bo wiadomo: każdy stąd chce wyjść. Więc tylko sobie pomagają i odliczają dni do końca. Lub chociaż do przepustki. Przepustka – rzecz tu największej wagi, przedmiot pożądania i marzeń. Do rozpoczęcia premiery kilka minut. Piłat nerwowo chodzi – trzy kroki do przodu, obrót, dwa do tyłu. Żołnierze rzymscy też w pełnym rynsztunku. Kajfasz w ciszy powtarza rolę. Trafił do ośrodka „przez głupotę”, ale ponieważ talent aktorski ma, być może kiedyś zagra w Teatrze Kamienica. A Jezus, czyli Michał, dalej siedzi z boku. Za co tu siedzi, za co go skazali? Jak to z Jezusem bywa: „za niewinność”. Gdy wyjdzie z ośrodka, co będzie robić? Jezus-Michał ożywia się: dobrze gotuje, może kucharzem zostanie. Lubi to. – Roli uczyłem się krótko. Szybko zapamiętuję – mówi niskim, głębokim głosem. Nie jest wylewny. Gdy za chwil kilka rozpocznie się „Pasja”, okaże się, że potrafi pięknie modulować głos i recytować. Niemal jak James Caviezel z „Pasji” Gibsona. – No to, wszystkie moje Judaszki i Jezuski, powoli wychodzimy, wychodzimy – któryś z wychowawców zagania chłopaków do wyjścia. Klucz w kratach. Dwa głuche chrupnięcia i chłopaki w kolorowych, powłóczystych szatach wychodzą na scenę.

Golgota na boisku

Na scenę, czyli na plac. Na zwykłe boisko z dwiema bramkami do piłki nożnej, któremu przyszło grać Jerozolimę. Pałac Kajfasza z dykty, ogród oliwny z prawdziwym ogniskiem. Jest i krzyż. Stoi oparty o mury ośrodka poprawczego dla chłopców, którzy zanim tu trafili, znosili krzyż pijącego ojca, rozbitej rodziny, matki, która nie potrafiła kochać. Przecież każdy tu ma swoją krzyżową drogę. I pasję. Rozpoczyna się „Pasja”.

„Szatan opętał serce Judasza, który był jednym z nas” – aktorzy, mimo wcześniejszego stresu, doskonale wchodzą w role. Dramatyzmu dodaje podkład muzyczny. Modlitwa w Ogrójcu, pojmanie Jezusa. I ten św. Piotr, który kocha, a jednocześnie tchórzy. Słychać pianie koguta. Przeraźliwe, ostre, rozlega się nad ośrodkiem jak memento… „Wyrzekłem się Ciebie, choć wiedziałem że jesteś niewinny. Czuję wstyd. Trzeba zawsze być wiernym prawdzie”… – na twarzy św. Piotra-Michała, maksymalne skupienie. Rozpoczyna się Droga Krzyżowa. Jezus-Michał coraz bardziej umęczony. Pada pod ciężarem krzyża, a cierniowa korona z polskiego krzewu, naprawdę staje się niewygodna. Ciemno ubrana, długowłosa, drobna kobieta, podbiega do Jezusa. Próbuje przebić się przez brutalnych rzymskich żołnierzy. Puścili.

– Synku… – Matka Boża przytula Umęczonego. Maryją jest Awelina – studentka, wolontariuszka ze Wspólnoty Przymierze Miłosierdzia. Razem z Anią, czyli Marią Magdaleną, i św. Weroniką-Marleną, na co dzień pomaga w ośrodku. Odrabiają z chłopakami lekcje, grają i śpiewają podczas ośrodkowych Mszy św. A w „Pasji” grają role żeńskie. Szymon z Cyreny, jak zawsze niechętnie, w końcu pomaga nieść krzyż. Jezus, potykając się, słaniając, dociera na miejsce. Na szczyt Golgoty. Żołnierze opierają krzyż o bramkę do piłki nożnej. Rozpoczyna się ostatnia część Męki. Jezus-Michał, krzyczy z bólu, gdy żołnierze przybijają gwoźdźmi jego dłonie. Już rozpięty na ramionach… – Boże mój, Boże. Czemuś mnie opuścił… – charczy Michał, Jezus z poprawczaka. Na boisku, Golgocie, zalega absolutna cisza. Twarde panie sędzie z sądów dla nieletnich, szukają chusteczek i dyskretnie dmuchają nosy. Ks. Grzegorz, bardzo cicho:

– Alleluja. Może i każdy z nich doświadczy kiedyś Zmartwychwstania…

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.