Miłość to ciężka praca

Barbara Gruszka-Zych

GN 20/2014 |

publikacja 15.05.2014 00:15

O miłości, poświęceniu i receptach na zgodne życie w małżeństwie z Elżbietą i Krzysztofem Zanussimi.

Elżbieta i Krzysztof Zanussi  są małżeństwem od ponad trzydziestu lat. On – wybitny reżyser, szef Studia Filmowego TOR, co najmniej raz w tygodniu wylatuje w inną stronę świata na projekcje swoich filmów, po to, by reżyserować, prowadzić zajęcia master class. Ona – artystka malarka, której obrazy zdobią różne świątynie na świecie, nie stawia malowania na pierwszym miejscu, ale z wyboru zajmuje się domem i organizacją życia męża. On z każdej podróży pisze do niej kartki, żeby – jak mówi – mniej tęsknić. ... jakub szymczuk /gn Elżbieta i Krzysztof Zanussi są małżeństwem od ponad trzydziestu lat. On – wybitny reżyser, szef Studia Filmowego TOR, co najmniej raz w tygodniu wylatuje w inną stronę świata na projekcje swoich filmów, po to, by reżyserować, prowadzić zajęcia master class. Ona – artystka malarka, której obrazy zdobią różne świątynie na świecie, nie stawia malowania na pierwszym miejscu, ale z wyboru zajmuje się domem i organizacją życia męża. On z każdej podróży pisze do niej kartki, żeby – jak mówi – mniej tęsknić. ...

Barbara Gruszka-Zych: Pani chyba wcale nie odpoczywa, tylko stale dokłada sobie pracy.

Elżbieta Zanussi: Tak naprawdę wolałabym jeździć konno, leżeć na trawie, jednak ciągle mam jakieś zajęcia. Ale dzisiaj posadziłam 30 bukszpanów w ogrodzie, przyjęłam dwie telewizje, które nagrywały Krzysztofa, zaraz zrobię nam obiad. Bo taki jest obowiązek. Nikt w tym życiu nie ma prawa leżeć bezczynnie.

Ale cieszyć się ma prawo?

E.Z: Ależ ja się cieszę! (śmiech)

Z czego?

E.Z.: Cieszę się, że Pan Bóg dał mi szansę zarobienia swoimi głupimi działaniami na życie wieczne. Kiedy naprawiam kontakt, żeby paliła się lampa na biurku Krzysztofa, to pękam ze szczęścia. Nie znoszę elektryczności, wodociągów, hydrauliki, a muszę się nimi zajmować, żeby dom dobrze funkcjonował. Bliscy mówią: „Przestań tyle robić, bo nie dajesz pracy innym. Mogłabyś sobie leżeć i z wanny dawać dyspozycje”. Ale ja wolę się do czegoś przydawać. Za to Krzysztof jest bohaterski, zarabia nie tylko na utrzymywanie rodziny, ale też na to, byśmy mogli gościć u nas w Laskach i Paryżu młodzież i studentów z Polski i ze Wschodu.

Nieraz Pani mówiła, że zeszła na drugi plan, dając pierwszeństwo mężowi i rezygnując z aktywności artystycznej. A może to pierwszy plan?

E.Z.: Oczywiście, jestem na pierwszym planie, bo Krzysztof beze mnie by zginął. (śmiech)

Zginąłby Pan bez żony?

Krzysztof Zanussi: W ostateczności bywam zaradny, ale miałbym pieskie życie. Byłbym mocno skupiony na sobie i przez to pewnie bym zdziwaczał i stał się człowiekiem aspołecznym.

Żona nauczyła Pana otwarcia na innych?

K.Z.: Nie trzeba było mnie tego uczyć, tylko mnie pilnować, bo ja to wszystko wiem, ale tego nie robię. Moje wychowywanie polega na codziennym poszturchiwaniu. Dostaję kuksańca, kiedy biorę półmisek i chcę sobie nakładać – to żona zwraca mi uwagę, żebym najpierw go podał pani siedzącej naprzeciwko.

Czy to nie denerwujące?

K.Z.: Denerwujące jest to, że ja się nie mogę tego nauczyć. (śmiech)

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.