Babciu, to ja, twój wnuczek

ks. Rafał Starkowicz; GN 21/2014 Gdańsk

publikacja 30.05.2014 06:00

– Przed rokiem przestępstw „na wnuczka” zdarzało się 10, 12 w ciągu tygodnia. Dzisiaj, dzięki akcji informacyjnej prowadzonej wśród seniorów, liczba prób spadła do kilku – mówi kom. Michał Rusak z komendy miejskiej w Gdyni.

– Docieramy do starszych, ale także edukujemy prawdziwych wnuczków. Później oni mówią swoim dziadkom: „Jak będę czegoś potrzebował, to sam do was przyjdę” – mowi kom. Rusak ks. Rafał Starkowicz /GN – Docieramy do starszych, ale także edukujemy prawdziwych wnuczków. Później oni mówią swoim dziadkom: „Jak będę czegoś potrzebował, to sam do was przyjdę” – mowi kom. Rusak

Tysiące ulotek, plakaty, komunikaty w radio i telewizji, materiały prasowe. Wszystko po to, by uchronić seniorów przed oszustami, którzy żerują na ich dobroci, a czasem także i łatwowierności. Wśród niebezpieczeństw, które zagrażają starszym, są nie tylko wyłudzenia. Wiele z nich dotyczy nieuczciwości akwizytorów oferujących różnorakie produkty i usługi.

Wnuczek z CBŚ

Gdy dzwonią oszuści, rozmowa jest zawsze krótka i dramatyczna. Przestępcy najczęściej wybierają numery ze starych książek telefonicznych. Szukają imion, które były popularne przed kilkudziesięciu laty. Wówczas mają wielką szansę, że trafią na osobę starszą. Nie przeprowadzają jakiegoś głębszego rozpoznania sytuacji osoby, do której dzwonią. Seniorzy nie zdają sobie zwykle sprawy z tego, że sami stają się źródłem informacji o swojej rodzinie. Najczęściej działają według podobnego schematu:

Dzień dobry babciu, to ja twój wnuczek – brzmi głos w słuchawce.
Kto? – pyta zdezorientowany senior.
Nie poznajesz mnie babciu? – drąży rozmówca.
Marek? – odpowiada starając się rozpoznać członka rodziny przyszła ofiara.
No przecież, to ja, Marek – potwierdza oszust.

Ostatnio jedna z mieszkanek Gdyni usłyszała od fałszywego wnuka, że ten jest w szpitalu we Wrocławiu. Mówił, że nazajutrz czeka go operacja. Aby jednak była możliwa, potrzebował dwudziestu tysięcy złotych. Poprosił o przelew na konto. Twierdził, że nie chce martwić matki i prosi, by babcia się z nią nie kontaktowała. – Powiem jej po wszystkim, kiedy operacja się uda – usłyszała w słuchawce starsza pani. Dla dobra ukochanego wnuka staruszka poszła do banku i dokonała przelewu. Oddała oszustowi wszystkie oszczędności. – Osoby starsze swoje oszczędności często gromadzą przez całe życie. Trzymają je na tzw. czarną godzinę. Okazuje się, że wybija ona wówczas, gdy dzwoni telefon od oszusta – mówi kom. Michał Rusak. 

Prośba o pieniądze nie zawsze jednak motywowana jest chorobą. Czasem przestępca mówi o ciężkim wypadku czy konieczności zapłacenia wysokiej kaucji. Zawsze jednak rozmówca wzbudza w ofierze głębokie emocje, które mają doprowadzić go do celu.

– Dzisiaj rzadko zdarza się, że po pieniądze przychodzi kolega fałszywego wnuczka. Takie sytuacje często kończyły się na terenie Gdyni zatrzymaniami sprawców. Obecnie ludzie starsi całkiem nieźle radzą sobie jednak z obsługą kont bankowych – opowiada kom. Rusak. Przestępcy dostosowują swoje metody do sytuacji. O oszustwach „na wnuczka” mówi się dzisiaj częściej i gdy czujny senior nie da się przechytrzyć, oszuści dzwonią do niego raz jeszcze. Tym razem rozmówca przedstawia się jako oficer policji lub Centralnego Biura Śledczego. Stwierdza, że sprawa monitorowana jest przez policję, a wpłacenie pieniędzy na konto oszusta pozwoli na jego ukaranie. – Jesteśmy na tropie. Proszę zrealizować ten przelew, a my już się resztą zajmiemy – zachęca oszust. W Gdyni było już kilka takich przypadków.

Ziemia obiecana, telewizor w prezencie

„Wnuczek” nie jest jednak jedynym niebezpieczeństwem, jakie zagraża starszym. Pani Maria przypomina sobie sytuację sprzed kilku lat. Wraz z mężem dostała zaproszenie na spotkanie w jednym z trójmiejskich hoteli. Znalazła je w skrzynce pocztowej. Było imienne, wydrukowane na eleganckim papierze. Organizator zapowiadał same zyski. Nie tylko udane komfortowe wakacje, ale także telewizor w prezencie. – Od razu pomyślałam o swoim synu. Nie wiodło mu się najlepiej. Miał słabą pracę. Martwiło mnie, że nie mógł sobie kupić nawet porządnego telewizora, więc pomyślałam, że to dobra okazja – opowiada pani Maria. Jak mówi, na spotkaniu poddano ich ogromnej presji. – To było jak pranie mózgu. Na sali obecne były same starsze małżeństwa. Obiecywano nam apartamenty w Hiszpanii, do których będziemy mogli jeździć za darmo, kiedy tylko zechcemy. Wystarczyło wpłacić kilka tysięcy złotych. Były też jakieś opłaty miesięczne. W ramach podziękowania, każdy, kto się zdecydował, dostawał telewizor – wspomina z zawstydzeniem. 

Co ciekawe, wielu ze zgromadzonych zareagowało zaskakującym entuzjazmem. Podpisywali umowy, zabierali kartony z telewizorami. Wyśmiewali tych, którzy nie byli zdecydowani. Dzisiaj pani Maria jest przekonana, że byli to wynajęci aktorzy, doskonale odgrywający swoje role. Mieli zachęcić niezdecydowanych. Kiedy Maria podpisała w końcu umowę, w jej głowie pojawiło się pytanie: dlaczego komuś tak zależy na moim szczęściu? I czy aby na pewno ta propozycja nas nie zrujnuje? Mąż także nie był zdecydowany. – Czy my dobrze robimy? – zapytała po cichu dziewczynę roznoszącą umowy. – Już mi państwa szkoda – odpowiedziała dziewczyna, uważając, by nie usłyszała tego jej szefowa. Maria podarła umowę. Kiedy z mężem wychodzili z sali, prowadząca spotkanie krzyczała za nimi. Groziła konsekwencjami. Nakazywała powtórne podpisanie dokumentu. Po powrocie do domu pani Maria raz jeszcze wszystko przeliczyła. – Mieliśmy trochę środków, ale wiem, że gdybym się nie wycofała, ta decyzja doprowadziłaby nas do bankructwa – mówi. – Nie wiem, czy nie musielibyśmy sprzedać naszego mieszkania – dodaje. Sprawdziła też oferowany przez firmę telewizor. Okazało się, że to jeden z najtańszych produktów na rynku. 

– Powtarzamy to nieustannie seniorom: najpierw się upewnij, czy towar, który oferowany jest w tzw. promocji, naprawdę jest ci potrzebny. Znam podobną sprawę. Garnek na półce sklepowej kosztował kilkaset złotych. Akwizytorzy sprzedawali go seniorom za kilka tysięcy. Załatwiali nawet wzięcie odpowiedniego kredytu – opowiada Michał Rusak. – Kiedy oferuje się nam wyjątkową okazję, zawsze trzeba zapytać o zdanie kogoś, kto patrzy na sprawę bez emocji – dodaje.

Najpierw czytać

Niestety podpisana umowa obowiązuje i niezwykle ciężko ją unieważnić. Nawet wówczas, gdy ofiara została do niej zachęcona podstępem czy oszustwem. Dzieje się tak zwłaszcza wówczas, gdy rozmowa poprzedzająca jej podpisanie odbyła się bez świadków. A przecież dzieje się tak, gdy oferujący usługi bądź produkty akwizytorzy odwiedzają ludzi w ich mieszkaniach. W takim przypadku trudno dojść swoich racji. Organy ścigania i sąd nie mają zwykle dostatecznego materiału dowodowego. Pozostaje słowo przeciwko słowu.

– Jeżeli składamy podpis pod umową, zaczyna ona mieć moc prawną. Najistotniejsze informacje mogą być tam zapisane tak małą czcionką, że nie odczyta tego nawet młoda osoba. Umowy także zawierają czasem sformułowania nieczytelne dla przeciętnego człowieka. Prawodawca jednak tak ustalił tę kwestię, że obowiązek poznania umowy leży po stronie tego, który ją podpisuje – mówi kom. Rusak. Trzeba także uważać na wszelkie dokumenty, które przynoszą nam do podpisania ludzie podający się za pracowników gazowni, elektrowni, administracji… Czasem warto sprawdzić, czy rzeczywiście reprezentują te instytucje. I zawsze czytać to, co podpisujemy.

Księżowski happening

Policja w Gdyni prowadzi szeroko zakrojoną akcję informacyjną. – W ubiegłym roku zdarzało się sporo oszustw. Ruszyliśmy więc z mocną kampanią. Każdy kanał był dobry. Spotkania odbywały się w klubach seniora. Podejmowaliśmy spotkania osobiste z osobami starszymi. Niedawno zorganizowaliśmy debatę w Akademii Marynarki Wojennej. To już druga taka debata. Poprzednia miała miejsce przed rokiem – relacjonuje Michał Rusak. Podczas spotkania w AMW przedstawiono seniorom spójną wizję zagrożeń. Był na nim prokurator, policjant, rzecznik praw konsumenta… Był też ksiądz – kapelan wojskowy.

– Wszyscy spodziewali się, że ks. Radosław Michnowski będzie mówił o aspektach moralnych czy duchowych – opowiada uczestnik spotkania. – Tymczasem ksiądz zaskoczył wszystkich. Był w marynarskim mundurze. Od innych żołnierzy odróżniał go jedynie krzyżyk w klapie – wspomina. – Bez słowa zdjął bluzę, rzucił ją na ziemię i zapytał „Kim teraz jestem?” i odpowiedział: „Jednym z was”. Następnie włożył mundur i dodał, że teraz jest oficerem. Kiedy przypiął krzyżyk, dodał, że teraz księdzem. „Pamiętajcie, że ubiór nie decyduje o tym, z kim macie do czynienia” – mówił. – To naprawdę zrobiło na mnie potężne wrażenie – dodaje.

Kościół pomaga

W gdyńskich parafiach ogłaszane są także apele policji, nawołujące seniorów do ograniczonego zaufania względem obcych. – Ludzie oczekują od nas, byśmy zatrzymywali sprawców. Ale jeżeli ksiądz zachęci starszych, by byli ostrożniejsi, to istnieje większa szansa, że nic im się nie stanie – stwierdza Michał Rusak.

– W naszej parafii mieszka sporo starszych ludzi, stąd przypadki takich oszustw zdarzają się tu częściej niż gdzie indziej – mówi ks. prał. Edmund Skalski, proboszcz parafii NMP w Gdyni. – Seniorzy, którzy przychodzą do kościoła, często nas o tym informują, dlatego sami poprosiliśmy policję, aby udostępniła nam oficjalny komunikat. Umieściliśmy go na stronie internetowej. Czytamy go także w ramach ogłoszeń duszpasterskich podczas niedzielnych Mszy św. – opowiada.

Proboszcz stwierdza, że oszuści często wykorzystują fakt, że starsi czują się samotni i chcą po prostu porozmawiać. – To doskonali psychologowie. Zwykle są dobrze ubrani, elokwentni, życzliwi. Zawsze się spieszą. Czasem przychodzą w niedzielę, kiedy starsi idą do kościoła. Zaczynają od tego, że sami się spieszą na Mszę św. – mówi. – Kiedy wesprze się policję autorytetem Kościoła, to działa lepiej. Ludzie wiedzą, że jeżeli zostali oszukani, mogą zgłosić się na parafię. My ich odpowiednio pokierujemy i pomożemy – dodaje. – Oszukani często pozostają bez środków do życia. Ktoś przecież musi kupić im jedzenie i lekarstwa – mówi ks. Skalski.

TAGI: