Spływ ze świętym

ks. Piotr Sroga; Posłaniec Warmiński 23/2014

publikacja 14.06.2014 06:00

Każdego lata przyjeżdżają nad wodę tysiące ludzi, którzy pragną przepłynąć choć kawałek rzeki. I zawsze wyjeżdżają zachwyceni.

Do kajaków często podpływają łabędzie Piotr Sroga /GN Do kajaków często podpływają łabędzie

Kiedy wjeżdża się do wsi Krutyń, od razu rzuca się w oczy sąsiedztwo tradycji z nowoczesnością. Oto niewielkie parterowe chaty, ozdobione gankiem i okiennicami, stoją szczytami do krętej drogi, na której aż się roi od wszelkiego rodzaju reklam. „Organizujemy spływy kajakowe”, „Tanie noclegi”, „Tylko u nas domowe jedzenie” – tablice z tego typu napisami ustawione są gęsto przy drodze lub wywieszone na domach. A wszystko dzięki znanej w całej Polsce rzece Krutyni, od której wzięła swoją nazwę wioska. Można powiedzieć, że większość mieszkańców żyje z wody. Gdy zaczyna się sezon, ściągają tu setki turystów, zostawiając pieniądze w restauracjach i przystaniach wodnych.

Mazurska Gondola

Wystarczy wysiąść z samochodu i przejść kilka kroków, aby spotkać przedstawicieli turystycznego przemysłu. Na murku przy przystani siedzi starszy człowiek i uważnie śledzi wzrokiem przechodzących ludzi. – Może chcecie przepłynąć się po rzece? – zagaduje niektórych. Jego zadaniem jest zdobyć chętnych na przejażdżkę łodzią. To pierwsza atrakcja, jaką można przeżyć w Krutyni i na Krutyni. Znani są w okolicy gondolierzy krutyńscy. – Tradycja odpychanych łodzi sięga czasów międzywojennych. Wtedy nie były jeszcze popularne kajaki, a ludzie pływali łodziami. Na naszej przystani mamy kilka jednostek. Atrakcją jest fakt, że nie wiosłujemy, ale – wykorzystując prąd rzeki – odpychamy łódź długim kijem od dna.

Zainteresowanie jest bardzo duże. Najważniejsza jest oczywiście pogoda, musi być ciepło – wyjaśnia jeden z właścicieli łodzi. Faktycznie, w ciągu pół godziny odpływa z pomostu sześć łodzi. Najpierw wsiadają starsi turyści z Niemiec i obfotografowują wszystko w około już na samym starcie. Zresztą na parkingu w centrum miejscowości stoi kilka autokarów naszych zachodnich sąsiadów. Drugą grupę stanowią szkolne wycieczki, które krążą po całej wiosce. Dzieci oblegają przede wszystkim stoiska z pamiątkami i dają w ten sposób zarobić miejscowym. Są też za małe na samodzielne spływy kajakowe, więc pozostaje wycieczka łodzią.

– Przyjechaliśmy z Działdowa. Jestem uczennicą VI klasy podstawówki. Jedziemy na Wigry, gdzie był Jan Paweł II i nasi nauczyciele zrobili nam niespodziankę. Płynęliśmy rzeką. Po drodze widzieliśmy dziką kaczkę z maluchami – mówi Paulina Pulińska. Krutynia nie jest głęboka, od powierzchni wody do dna jest średnio 65 cm. Woda jest czysta i widać dokładnie porośnięte wodorostami i liliami wodnymi dno. Dzięki dobrym warunkom w rzece jest dużo ryb i raków, co ściąga amatorów wędkarstwa. Pół kilometra za wsią w większości dębowe lasy rozciągają się we wszystkich kierunkach.

Białe kołnierzyki przy wiosłach

Wizytówką Krutyni jest jednak szlak spływu kajakowego. W miejscowości znajduje się kilkaset kajaków. Na przystani wodnej pracuje nieustannie kilkunastu ratowników i instruktorów, którzy przyjmują indywidualne zamówienia. Nastała moda na krótkie wyprawy firmowe i szkolne – chodzi oczywiście o starszą młodzież. Na ogrodzony teren przystani wchodzi nagle kilkadziesiąt młodych osób. Tłum staje przed ratownikiem, który wyjaśnia skrótowo technikę pływania kajakiem i zasady bezpieczeństwa na wodzie. Po kilkunastu minutach wszyscy ruszają w stronę kajaków i następuje wodowanie. Ciekawy widok – w mgnieniu oka rzeka staje się kolorowa. – Od jakiegoś czasu jest moda na firmowe spływy. Przyjeżdżają pracownicy i szefowie z całej Polski. Dziś mieliśmy przedstawicieli jednego z większych banków. Jest to doskonały sposób na zintegrowanie zespołu. Wystarczy posadzić w kajaku dwie osoby, które się ze sobą w pracy nie dogadują i po jakimś czasie zaczną współpracować, bo muszą razem wiosłować – śmieje się Piotr Kowalczyk.

Do Krutyni przyjeżdżają najczęściej ci, którzy chcą sobie popływać kilka godzin. Dla miłośników kajakarstwa wyzwaniem jest pokonanie całego szlaku, który liczy około 100 km. Można rozpocząć wyprawę z miejscowości Zyndaki i wtedy do przepłynięcia będzie 116 km. Większość jednak osób startuje w Sorkwitach i przemierza trasę o długości 91 km. Krutynia jest uznana za jeden z najpiękniejszych szlaków nizinnych Europy – bardzo ciekawy i zróżnicowany. Przebiega przez Puszczę Piską i Mazurski Park Krajobrazowy. Trasa wiedzie przez kilkanaście mazurskich jezior. Kajakarze muszą po drodze wykazać się siłą i sprytem. Poszczególne odcinki szlaku przedzielają zapory, przez które trzeba przenieść kajak. Tak jest między innymi na odcinku oddzielającym Jezioro Mokre od Jeziora Krutyńskiego. Do przebycia jest dystans 25 m.

Małżeński kajak

Aby pokonać całą Krutynię, trzeba zarezerwować kilka wolnych dni. Ale opłaca się, gdyż po drodze jest wiele atrakcji przyrodniczych i kulturalnych. Można spotkać orła bielika lub przedniego, łabędzie i dzikie kaczki, zimorodka i bociana czarnego. Przemierzając cały szlak, można przenocować w pensjonacie lub pod namiotem. Wtedy też wielu przypadkowych ludzi siada wspólnie przy ognisku, śpiewając turystyczne piosenki i przygotowując posiłki. – Moja przygoda ze spływami rozpoczęła się po ślubie. Nigdy wcześniej nie pływałam kajakiem. Wybrałam sobie jednak takiego mężczyznę, który bez kajaka nie może żyć. Pomyślałam wtedy, że jadąc z nim na spływ, zbliżę się do niego – no i go przypilnuję – śmieje się Alicja Cichoń. I tak od 7 lat, gdy tylko wiosna zawita, wyciągają z garażu kajaki i ruszają na rzekę.

Opłynęli już wszystkie trasy na Warmii i Mazurach. A trzeba wiedzieć, że oprócz Krutyni jest jeszcze kilka innych rzek i szlaków: m.in. Łyna, Rospuda, Pisa. Cichoniowie to, mimo młodego wieku, weterani. Mają swoją ekipę i sprzęt, więc są niezależni. Ostatnio zaczęli organizować także zimowe spływy, ale to tylko dla twardzieli. Na pytanie o miejsca na Krutyni, na które warto zwrócić uwagę, wskazują Park Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie oraz ikonostas w klasztorze starowierców w Wojnowie. – Lubimy tę rzekę, ale tylko przed sezonem wakacyjnym lub po nim, gdyż w środku lata jest na niej tłoczno. Zdarzało się, że było też niebezpiecznie, gdy turyści organizowali na rzece bufet alkoholowy. Miałem okazje już kilka razy w przeszłości skakać do wody na ratunek. A wiadomo, że jednym z przykazań uczestników spływu jest „Nie pijemy alkoholu na wodzie”. Niestety ludzie są często bezmyślni – mówi Maciek Cichoń.

Dla młodego małżeństwa ważny jest jeszcze jeden fakt związany z Krutynią. To tu organizował spływy kajakowe dla studentów ks. Karol Wojtyła. – Może to dziwnie zabrzmi, ale czasem myślę sobie, że płynę razem ze świętym – wyznaje Alicja. Rzeka, którą płyną co rok tysiące osób z całej Polski, jest oczywiście towarem do sprzedania. Jednak widać różnicę między wchodzącymi dopiero do kajaka a płynącymi nieco dłużej. Woda i przyroda emanują jakimś tajemniczym spokojem, który zaraża i zostaje w człowieku. Może właśnie dlatego ludzie tak chętnie wracają na Krutynię. Może dlatego jest ona nie tylko turystycznym skarbem Warmii i Mazur, ale także tym duchowym.

Dziesięć przykazań kajakarza

1. Wsiadaj i wysiadaj z kajaka ustawionego dziobem w górę rzeki.
2. Przybijaj do brzegu zawsze pod prąd.
3. Po wywrotce na głębokiej wodzie holuj kajak do brzegu nie odwracając go.
4. Podczas wywrotki w pierwszej kolejności ratuj człowieka, jego sprzętem zajmiesz się później.
5. Rzeczy wożone w kajaku zabezpiecz przed zamoczeniem (włóż w nieprzemakalny worek) i zgubieniem w wodzie (przywiąż do kajaka).
6. Płynąc po rzece, stale kontroluj powierzchnię wody przed dziobem kajaka, zwracając bacznie uwagę na wszelkie zmarszczki, fale i wiry, są to z reguły sygnały o różnych podwodnych przeszkodach, które musisz ominąć.
7. Pilnie obserwuj tendencje zmian pogody.
8. Nigdy nie wsiadaj do kajaka po spożyciu alkoholu i nie pij alkoholu w czasie pływania.
9. Zwracaj uwagę na innych i pomagaj im w razie potrzeby.
10. Mierz zamiary według sił, nigdy odwrotnie, nie szarżuj.