Jestem tutaj…

GN 24/2014 Płock

publikacja 21.06.2014 06:00

O byciu przy rodzicach w żałobie, wartości rytuałów upamiętnienia i o formach pomocy z Katarzyną Włoch-Hylą z Fundacji „By dalej iść” rozmawia Agnieszka Małecka.


Uczestniczki warsztatów dowiedziały się m.in., jakie są błędy popełniane w trakcie rozmowy z osobą po stracie; np. mówienie „dzień dobry”, wartościowanie typu „to straszna wiadomość”, pocieszanie w rodzaju „bądź dzielna”, „nie płacz” Agnieszka Małecka /GN Uczestniczki warsztatów dowiedziały się m.in., jakie są błędy popełniane w trakcie rozmowy z osobą po stracie; np. mówienie „dzień dobry”, wartościowanie typu „to straszna wiadomość”, pocieszanie w rodzaju „bądź dzielna”, „nie płacz”

Agnieszka Małecka: Z rodzicami po stracie dziecka stykają się krewni, przyjaciele, znajomi. Jak powinni się zachować? 


Katarzyna Włoch-Hyla: Myślę, że najważniejszym warunkiem pomocy dla bliskich, którzy stracili kogoś ważnego, jest przede wszystkim nasza obecność i wsparcie. Ważne jest, byśmy nie udawali, że nic się nie stało, abyśmy nie odwracali się od takiej osoby, tylko wyszli do niej z otwartością. To tak, jakbyśmy w tej otwartości mówili: „jestem tutaj”, „jeśli będziesz mnie potrzebował lub potrzebowała, to służę ci moją pomocą”, nawet przy załatwianiu takich prozaicznych spraw, jak na przykład zrobienie zakupów czy przygotowanie obiadu.


To szkolenie rozprawia się z pewnymi stereotypami, które w nas siedzą. Jednym z nich jest na przykład mówienie: „lepiej o tym nie rozmawiać”.


Może to, co powiem, jest nieco wyolbrzymione, mam jednak wrażenie, że osoby, które nie doświadczyły straty bliskich, mają poczucie, że ich to nie dotyczy; jakby były nieśmiertelne. Osoby tracące dziecko są niejednokrotnie traktowane jako osoby chore, które zarażają.


Są różne sposoby przeżywania, emocje, różne historie. Jest jednak jeden wspólny mianownik, który fundacja mocno podkreśla – żałoba się kończy…


Gdybyśmy podpisali się pod tym, że żałoba nigdy się nie kończy, znaczyłoby to, że nasza praca nie ma sensu. Jednak u pewnej grupy osób żałoba rzeczywiście się nie kończy i mamy wtedy do czynienia z patologizacją procesu żałoby. Należy pamiętać, że nie dzieje się tak u wszystkich rodziców po stratach dzieci. Żałoba to proces, nie stan. 


Jakie znaczenie dla przeżywania żałoby mają pomniki i groby dzieci utraconych, które ostatnio powstają, także tu, na północnym Mazowszu?


Rytuały i obrzędy mają kluczowe znaczenie. Ich brak powoduje, że odbiera się nam coś bardzo ważnego. Możliwość uczestniczenia w obrządku czy rytuale jest niezwykle istotna. Rytuał pożegnania jest formą upamiętnienia, oddania czci i zakończenia czegoś. To, że kończy się żałoba po stracie dziecka, nie znaczy, że rodzice o nim zapominają. Mogą napisać list czy wypuścić balony z życzeniami. Tych rytuałów jest wiele; terapeutki w grupach proponują również takie, które wymyśliły z rodzicami. Widzimy, że spotyka się to z dużym entuzjazmem, że rzeczywiście rodzice tych rytuałów potrzebują. Pochówek, pogrzeb, grób, epitafium…upamiętniają i nadają znaczenie śmierci dziecka. 


Jaką rolę pełnią grupy wsparcia? Wiemy, że w Płocku były próby założenia takiej grupy, ale jej żywotność była bardzo krótka.


Grupę prowadzi dwóch terapeutów: psycholog i moderator. Moderatorem najczęściej jest osoba, która doświadczyła utraty dziecka, przeszła proces żałoby i zakończyła go. Dzięki temu może dawać wsparcie, być niejako lustrem dla rodziców, w którym mogą zobaczyć siebie w przyszłości; przekonać się, że rzeczywiście po stracie dziecka można radzić sobie i poukładać na nowo swoje życie. Jeśli chodzi o żywotność takiej grupy, to niezwykle istotne jest, by zachować w niej strukturę. To, byśmy pracowali według jakiegoś planu. Jeśli uczestnicy są w grupie tylko po to, aby wspólnie się umartwiać lub obwiniać, to taka praca się nie uda. Jeśli grupa ma strukturę, jeśli przechodzimy przez poszczególne punkty pracy grupowej przez rok czy półtora, to wtedy wygląda to zupełnie inaczej. W trakcie spotkań nie przechodzi się żałoby, to niemożliwe. Proponujemy raczej narzędzia do przepracowania procesu. Reszta zależy od gotowości rodziców, i tego, czy je wykorzystają, czy też nie.