Spokój nie zawsze święty

Justyna Steranka; GN 25/2014 Koszalin

publikacja 29.06.2014 05:27

Wakacje to dobry czas, żeby odetchnąć. Ofert gwarantujących szybki i skuteczny relaks nie brakuje. Trzeba jednak uważać, żeby szukanie spokoju nie zakończyło się… zgubieniem właściwej drogi.

W chrześcijańskiej modlitwie medytacyjnej podstawą  jest słowo Justyna Steranka /GN W chrześcijańskiej modlitwie medytacyjnej podstawą jest słowo

Nie trzeba szczególnie rozglądać się, żeby znaleźć propozycje łatwego sposobu rozluźnienia się. Plakaty reklamujące medytację i jogę gwarantują szybkie poradzenie sobie ze stresem, odzyskanie energii i radości życia, a także spokoju i równowagi. Co więcej, wstęp na nie jest wolny. Nietrudno się jednak domyślić, że to chwyt marketingowy i zwykle chodzi tylko o pierwsze zajęcia. Jednak nie pieniądze są tu największą przeszkodą. Wybierając taką formę relaksu, zaczyna się iść drogą, która nie wiadomo, jak się skończy.

Łamanie przykazań

Jedną z popularniejszych w Koszalinie szkół medytacji jest ta prowadzona przez sektę „Misja Czai- tanii”, opartą na hinduskiej duchowości. – Każdy katolik musi mieć świadomość, że uczestnicząc w kursach, jakie oferuje ta szkoła, bierze udział w obrzędach określonej religii. Nie da się tego połączyć z wiarą w Chrystusa – mówi ks. prof. Janusz Bujak, diecezjalny referent ds. sekt i nowych ruchów religijnych.

Jedną z metod radzenia sobie ze stresem proponowanych przez tę sektę jest joga i mantra. W mantrze chodzi o powtarzanie imienia jakiegoś bóstwa i o „wyłączenie” rozumu. Ma to na celu osiągnięcie szczęścia, które polega na stopieniu się z bezosobowym bóstwem, bo Bóg w religiach wschodnich nie jest osobą.

Zdaniem ks. Bujaka, takie formy rozrywki nie mogą być traktowane jako ćwiczenia gimnastyczne. – Tych ćwiczeń nie da się oddzielić od duchowości, bo to tak jakby się dało hinduiście czy buddyście Różaniec do ręki, kazałoby mu się uklęknąć i odmawiać tylko po to, żeby się uspokoił. Branie udziału w takich ćwiczeniach to pójście za pewnym guru. W ten sposób człowiek wybiera sobie innego mistrza niż Chrystus – dodaje.

Jak się okazuje, mantrowanie to nie tylko oddawanie czci jakiemuś bożkowi. – W ten sposób otwieramy się na różne siły, bo wszystkie pozycje jogi mają na celu otwarcie się na energie kosmiczne. Relaks ma przyjść z połączenia się człowieka z energią kosmosu, która ma na niego oddziaływać – mówi ks. Bujak.

Chrześcijańska medytacja polega na czymś zupełnie innym. – Tu chodzi zawsze o korzystanie z rozumu. Mamy coś rozważać, myśleć o tym, mając kontakt z Bogiem osobowym. Nie ma tu mowy o jakiejś utracie tożsamości czy świadomości, a w jodze czy mantrze tak się dzieje – tłumaczy.

Nie tędy droga

Okazuje się, że religia chrześcijańska ma wiele sposobów na relaks i radzenie sobie ze stresem. – Choćby adoracja Najświętszego Sakramentu. To trwanie przed Bogiem, którego ja znam i On mnie zna. W hinduizmie chodzi o to, żeby stracić imię i zlać się z jakąś pustką. Tymczasem my, chrześcijanie, jesteśmy wołani przez Boga po imieniu i znamy Go po imieniu. To przyjaźń, relacja osób – zauważa ks. Bujak. – Nie warto szukać odpowiedzi na pytania tam, gdzie ich nie znajdziemy. Wiele sekt stawia dobre pytania, ale najczęściej odpowiedź jest błędna. Ta właściwa została już dana przez Chrystusa – mówi ks. Bujak.

Jego zdaniem, oferty zajęć relaksacyjnych, które pomagają zwalczać stres, to reklama, za którą nie stoi rzeczywistość. – W tych grupach tylko pozornie nie ma wymagań, ale tak naprawdę one wymagają więcej niż Kościół katolicki. Dają połowiczne rozwiązania, które wystarczają na krótko. Nigdy nie udzielą nam pełnej odpowiedzi na pytania o sens istnienia. Poza tym ktoś, kto chce rozwiązywać problemy bez wysiłku, nie znajdzie na to sposobu ani w Kościele, ani we wschodniej medytacji – mówi.

Słowo ma stać się ciałem

Na szczęście to, czego wielu szuka gdzieś daleko, mamy tak naprawdę na wyciągnięcie ręki. Modlitwa medytacyjna to coś, co dla wielu katolików, nie tylko osób duchownych czy konsekrowanych, jest codziennością. – Człowiek potrzebuje sensu. Zaczynamy go szukać najczęściej wtedy, kiedy życie zaczyna być ciężkie – wyjaśnia o. Piotr Włodyga, benedyktyn i trener komunikacji.

Jednak medytowanie to coś więcej niż zastanawianie się nad życiem. – Okazuje się, że nagle człowiek w ten sposób spotyka Boga. Jak stawia sobie jakieś pytanie, np. czym jest dobroć, to szukając na nie odpowiedzi w medytacji, nie tylko zaczyna rozumieć to słowo, ale także spotyka źródło dobroci – tłumaczy o. Włodyga.

Podstawą chrześcijańskiej modlitwy medytacyjnej jest słowo. Może to być fragment Pisma Świętego albo tekst z tradycji Kościoła. Nie ma też określonej długości, bo niektórym potrzebny jest dłuższy, a innym wystarczy jeden wyraz.

Potem trzeba znaleźć trochę czasu i wyciszyć się. – Chodzi o to, żeby „Słowo ciałem się stało”. Wybieramy sobie jakiś fragment, czytamy go i próbujemy odnieść go do naszego życia. Optymalny czas medytacji to pół godziny – wyjaśnia o. Włodyga.

Medytacja musi dotyczyć tego, czym człowiek żyje. – Problem w modlitwie jest wtedy, kiedy ubieramy się w nie swój strój, np. ktoś jest mężem i ojcem i zaczyna się zastanawiać nad rzeczami, które go nie dotyczą, które nie są wpisane w jego życie. Trzeba medytować nad tym, co jest moje, a nie nad jakimś tematem zadanym „z góry” – tłumaczy benedyktyn.

Przyznaje jednak, że to nie jest łatwe zadanie. – Kiedy medytuję, zaczynam widzieć siebie. Dochodzę do głosu. Nagle pojawiają się rzeczy, które psują mój obraz siebie. Wtedy ważne jest, żeby dać pierwszeństwo tym trudnościom. Nie uciekać od nich, ale zacząć na nie patrzeć. To jest najtrudniejsze, bo chcielibyśmy się spotkać ze szczęściem, przyjemnością, sensem, a spotykamy się z bólem. Na to się trzeba nastawić. Dlatego dobrze jest mieć przyjaciela duchowego, któremu to się opowie, żeby nie zostać z tym samemu – przyznaje o. Włodyga.

To nie zwolnienie z obowiązków

Zdaniem benedyktyna, dobrze przeżywa się modlitwę medytacyjną, kiedy po niej ma się pokój w sercu. – Chodzi o poczucie, że to, co robię, coś mi daje. Medytacja nie może być ucieczką przed obowiązkami ani bujaniem w obłokach. Nie może to być też forma „zwolnienia” z życia albo podwyższania własnej wartości. Jeśli tak będzie, nie przyniesie ona oczekiwanych efektów – wyjaśnia o. Włodyga.

– Dziś człowiek potrzebuje ukojenia, i dobrze, że się do tego przyznaje. W medytacji powinno do niego dojść i wcale nie chodzi o to, żeby robić chrześcijańską jogę. Dziś żyjemy w przekonaniu, że wiemy i potrafimy wszystko. Co sobie zaplanujemy, to zrealizujemy, tylko musimy mieć odpowiednie środki. Dlatego powstaje frustracja, kiedy coś nie wychodzi. Wtedy zaczyna się szukanie sposobu na poradzenie sobie ze stresem. Warto nauczyć się zmieniać czasem zdanie i swoje plany – dodaje.

Modlitwa medytacyjna może więc być sposobem na stres, ale tu chodzi o coś więcej niż danie sobie pół godziny wytchnienia. – Trzeba czasem dopuścić do siebie myśl, że może się pomyliłem, a może rację ma szef albo żona, a może wszyscy mamy jej trochę. Chodzi o to, żeby tej racji poszukać. Wtedy człowiek staje się spokojny. W medytacji ma szansę znaleźć prawdę o sobie – mówi benedyktyn. •

Duchowy relaks w wakacje

W diecezji jest wiele możliwości na spędzenie urlopu z Panem Bogiem. Rekolekcje Domowego Kościoła dla małżeństw z naszej diecezji odbywają się od 12 do 27 lipca w Rokitnie (Oaza Rodzin I st.) i od 1 do 17 sierpnia w Warcinie (Oaza Rodzin II st). Dla osób, które chciałyby pobyć w ciszy i samotności, dobrą okazją jest urlop w klasztorze kontemplacyjnym. Na taki zapraszają karmelitanki bose z Bornego-Sulinowa. Ciekawą propozycją jest też ośrodek wypoczynkowo-rekolekcyjny „Gwiazda Morza” w Grzybowie k. Kołobrzegu, prowadzony przez marianów. Można tam spędzić czas blisko natury, pomodlić się w kaplicy i porozmawiać z księdzem. Popularną formą spędzania wakacji z Panem Bogiem są też pielgrzymki do sanktuariów maryjnych. I tak 5 lipca rusza rowerowa pielgrzymka na Jasną Górę, która potrwa do 12 lipca, a piesza pielgrzymka z naszej diecezji zaczyna się 1 sierpnia w Skrzatuszu, a kończy 13 sierpnia w Częstochowie. Jeśli ktoś szuka jeszcze innych możliwości, w Polsce jest wiele ośrodków, w których każdy znajdzie coś dla siebie. Można wybrać się np. na rekolekcje ignacjańskie czy do szkoły modlitwy prowadzonej przez zakonników (np. karmelitów czy salwatorianów).

TAGI: