Niech piszą, że…

Agata Puścikowska

GN 29/2014 |

W dobie plotki, jako informacji równouprawnio-nej, nic nie budzi wątpliwości. A słowo pisane nadal wydaje się wyrocznią i prawdą.

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

Znajoma, aktorka, co jakiś czas dowiaduje się ciekawych rzeczy. O sobie. A to że cierpi biedę. A to że opływa w bogactwo. Raz się pokłóci z przypadkowym przechodniem, innym razem pomoże staruszce przejść przez ulicę. Często też odkrywa, że jej dzieci mają inne imiona niż nadane na chrzcie. Albo że przygarnęła pieska i dwa kotki. Chociaż, jak do tej pory, żaden futrzak w jej domu nie mieszka. Tak więc gdy koleżanka pochyli się nad „pisemkami dla pań” lub przeróżnymi „informacyjnymi” portalami, mogłaby napisać swoją biografię. Od początku, fantastyczną i wyssaną z (nie swojego) palca.

Koleżanka stara się zresztą wyżej wymienionych nie czytać. Prostować głupot i kłamstewek na swój temat nie zamierza. Po prostu się nie da. Za dużo ich, zbyt niedorzeczne. Poza tym, „dziennikarze” i tak prawdy nie opublikują. A każdą próbę sprostowania wykorzystają do tworzenia nowych bajeczek. Walka z (medialnymi) wiatrakami. Znajomy, również znana postać, próbował natomiast walczyć. Jakieś umoralniające tłumaczenia, że kłamać nie wolno. Telefony do redakcji, by „dziennikarze” sprawdzali źródła, zamiast wymyślać niestworzone historie… Groźby procesów nawet. W końcu dał spokój. I tylko czasem trochę mu głupio, gdy ciocia z końca Polski zaniepokojona dzwoni: „dlaczego żonę zdradzasz?”. I trudno ciotkę przekonać, że żony nie zdradza, a nawet bardzo ją kocha. Ciotka i tak parska w telefon i ze złością fuka, że „przecież napisali w gazecie”.

W dobie plotki, jako informacji równouprawnionej, nic już przecież nie budzi wątpliwości. A słowo pisane, mimo że jego wartość dawno straciła na znaczeniu, nadal wydaje się wyrocznią i prawdą. Więc „dziennikarze” mogą bezkarnie tworzyć nowe biografie, wystukiwać setki bzdur, niemal bezkarnie. I będą to robić. Choćby dlatego, że do zawodu, budzącego niegdyś społeczny szacunek, weszli ludzie, którym na szacunku nie zależy. Oczywiście, można się spierać, czy brukowy bełkot to prasa. I czy piszący plotki to prawdziwi dziennikarze. Spór wart zastanowienia. Tak czy siak. Nawet gdy dojdziemy do „wiekopomnych” wniosków, że plotki pisze… plotkarz, zwykły kłamca, a nie żurnalista, to ust i klawiatury tym nie zamkniemy. Więc… Niech piszą, że… Niech piszą. Ale naprawdę nie trzeba tego czytać. Nie wolno nawet. Tylko wtedy (z braku zleceń i klienta) przestaną. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.