Na ratunek mamie i tacie

Agnieszka Gieroba; GN 30/2014 Lublin

publikacja 06.08.2014 06:00

Nie radzą sobie i rodzice, i dzieci. Nie znaczy to, że brakuje im miłości. Przeciwnie. Jest jej bardzo dużo. Ale czasami miłość potrzebuje fachowego wsparcia.

 Wykluczenie społeczne dzieci to częsty problem w rodzinach zastępczych i adopcyjnych Agnieszka Gieroba /foto gość Wykluczenie społeczne dzieci to częsty problem w rodzinach zastępczych i adopcyjnych

Na pierwszy rzut oka wszystko jest w porządku. Problemy zaczynają się zazwyczaj, gdy dziecko idzie do przedszkola, szkoły, czy spotyka z rówieśnikami. Trudno mu odnaleźć się w grupie, nie podporządkowuje się zasadom. Przez opiekunów czy nauczycieli uważane jest za niegrzeczne. Rodzice zasypywani są skargami i uwagami. W końcu takie dziecko, wytykane palcami, ganione, napominane, zostaje wykluczone społecznie, bo nie potrafi odnaleźć się w otaczającej je rzeczywistości. Ten niezrozumiały i często nieakceptowany przez środowisko sposób zachowania dzieci powoduje, że „wędrują” one od placówki do placówki. Mimo wysiłków rodzice rozkładają bezradnie ręce, są sfrustrowani, nie mogąc skutecznie pomóc swoim pociechom. W skrajnych przypadkach sytuacja grozi kryzysem rodziny, a nawet jej rozpadem. Rodzice zastępczy i adopcyjni z Lublina postanowili wspólnie działać, aby zapobiec takim sytuacjom.

Oddolna inicjatywa

Tak powstało Stowarzyszenie na Rzecz Przeciwdziałania Sieroctwu Społecznemu i Wspierania Rodzinnych Form Opieki nad Dzieckiem „Rodzina”. – Upraszczając, chodzi o to, by umożliwić rodzicom zastępczym i adopcyjnym spotkanie się w ramach grup wsparcia, aby mogli dzielić się swoimi doświadczeniami, wymieniać informacjami i zwyczajnie porozmawiać w gronie osób, które na co dzień żyją podobnymi problemami – wyjaśniają członkowie stowarzyszenia. – Chcemy też zapewnić rodzicom różnego rodzaju wsparcie specjalistów i dostęp do nowych modeli diagnozy trudności i konkretnych skutecznych metod wsparcia terapeutycznego, pomocy sobie i przysposobionym dzieciom – dodają.

W Lublinie istnieje duża grupa rodzin, w których wychowują się dzieci adoptowane lub przyjęte w pieczę zastępczą. Wiele z nich, oprócz typowych trudności wychowawczych, doświadcza problemów, na które znane teorie psychologiczne nie znajdują odpowiedzi, a tradycyjne metody wychowawcze okazują się nieskuteczne. Rodzice często czują się osamotnieni i odsyłani do kolejnych specjalistów. Trudno jest im znaleźć kogoś, kto spojrzy na problemy ich dzieci i ich rodziny całościowo, wyjaśni, dlaczego i powie, jak pomóc. – Dlatego potrzeba specjalistów (psychologów, pedagogów, logopedów, lekarzy), którzy są zorientowani w problematyce FAS (alkoholowy zespół płodowy – przyp. red.), zaburzeń posttraumatycznych. Do tej pory nikt w Lublinie nie stworzył bazy takich osób, mam nadzieję, że nam się uda – mówi Katarzyna Sieniow, pedagog zaangażowana w działalność stowarzyszenia.

Dziś, by zdiagnozować dziecko, rodzice muszą udać się na Śląsk lub do Warszawy. Dla wielu z nich pomoc taka jest niedostępna ze względów finansowych i logistycznych. W Warszawie w poradni przy Centrum Zdrowia Dziecka na rozpoczęcie diagnozy czeka się od pół roku do roku. – A pomoc potrzebna jest natychmiast, gdyż problemy nasilają się. Dochodzi do tego czas i koszt dojazdów, koszt samej diagnozy, a później i terapii. Na terapię także trzeba jeździć każdego tygodnia do Warszawy. Dla większości rodziców z naszego rejonu jest to niewykonalne. Mamy nadzieję, że dzięki stowarzyszeniu i w Lublinie diagnoza oraz terapia będą możliwe – podkreślają rodzice.

Zażegnać kryzys

Wszelakiej pomocy takim rodzinom udzielają instytucje z urzędu powołane do wspierania rodzicielstwa zastępczego. Oferta tych jednostek jest jednak niewystarczająca. Nie zawsze obejmuje wszystkie obszary, w których rodziny doświadczają trudności. Ponadto wielu rodziców nie szuka pomocy w tych instytucjach. Boją się przyznać do napotykanych trudności i problemów. Wydaje im się, że skoro podjęli takie wyzwanie, to muszą być silni i sami ze wszystkim dawać sobie radę.

W Lublinie większość rodzin zastępczych stanowią rodziny spokrewnione, czyli np. dziadkowie, rodzeństwo czy dalsza rodzina. Oznacza to najczęściej, że dziecko pozostaje w tym samym środowisku, w którym żyło do tej pory. – Z naszych doświadczeń wynika, że nie należą do rzadkości przypadki, kiedy to babcia czy ciocia, która została ustanowiona rodziną zastępczą, przestaje sobie radzić z nastoletnim podopiecznym i decyduje się oddać go do domu dziecka – mówi Joanna Kakareko, prezes stowarzyszenia. – Brakuje specjalistycznego wsparcia psychologicznego czy pedagogicznego, które w takich sytuacjach mogłoby pomóc rozwiązać problemy. Dlatego naszym priorytetem stało się wsparcie rodzin w takich problemach. Mamy nadzieję, że popularyzując działalność stowarzyszenia, damy takim rodzinom szansę na zażegnanie kryzysu – dodaje.

Stowarzyszenie chciałoby podjąć współpracę z lekarzami, którym bliska jest problematyka rodzicielstwa zastępczego i adopcyjnego. – Czasami różne objawy chorobowe inaczej się interpretuje, mając świadomość, że dziecko jest obciążone FAS czy FASD. Mając grupę lekarzy współpracujących z nami, ułatwimy rodzicom szukanie pomocy – zapewniają założyciele stowarzyszenia. Osoby zainteresowane uzyskaniem pomocy czy chęcią współpracy mogą się kontaktować, dzwoniąc pod numer telefonu 606 667 201 (funkcjonuje od 3 sierpnia).

TAGI: