Ufaj, ale sprawdzaj!

Marta Woynarowska; GN 34/2014 Sandomierz

publikacja 01.09.2014 05:50

- Któregoś dnia zjawił się u mamy, mieszkanki Rozalina, ubrany w ciemny garnitur młody człowiek, który powiedział, że jest z telekomunikacji, ale nie podał żadnej konkretnej nazwy – opowiada Łukasz Burlikowski. - Mama była zatem przekonana, że jest to pracownik TP SA, z którą miała podpisaną umowę.

- Jeśli ktoś czuje się oszukany przez jakąś firmę, zapraszam na konsultacje - zachęca Halina Hukiewicz Marta Woynarowska /Foto Gość - Jeśli ktoś czuje się oszukany przez jakąś firmę, zapraszam na konsultacje - zachęca Halina Hukiewicz

Wykorzystując jej starszy wiek, nieznajomość przepisów i specyfiki rynku telekomunikacyjnego, namówił do podpisania nowej umowy – mówi pan Łukasz. Takich historii jak ta jest mnóstwo.

Umowa na zmarłego

– Powoływał się na to, że mama płaci wysokie rachunki. Twierdził, że ma dla niej bardzo korzystną ofertę – tańszy abonament i impulsy – opowiada Łukasz Burlikowski. – Mama chętnie się zgodziła, bo kto by nie chciał płacić mniej. Przedstawiciel wyciągnął częściowo już wypełnioną umowę i spisał pozostałe dane. Parę dni później mama pana Łukasza napomknęła mu, że podpisała nową umowę z TP SA. Syn poprosił, żeby mu ją pokazała. Wówczas okazało się, że elegancki pan nie był z Telekomunikacji Polskiej, ale z innej firmy o podobnej nazwie. A sama umowa nie była bynajmniej tak korzystna, jak to przedstawiał. Wręcz przeciwnie.

– Już samo to, że miała mieć obniżony abonament, mnie zdziwiło, bo już płaciła najniższy, jaki był w ofercie TP SA. Przeczytałem dokładnie, sprawdziłem wszystkie dane i zdębiałem; w rubryce PESEL widniały dane mojego taty, nieżyjącego od 6 lat. Skąd wziął te dane, nie wiem – wspomina pan Łukasz. – Zadzwoniłem do firmy, by zapytać, czy jest sens wysyłać do nich pismo o odstąpieniu od umowy, skoro dokument zawierał niespójne dane. Usłyszałem niezbyt miłe słowa, po których posypały się groźby o karach umownych itd. Dopiero kiedy powiedziałem, że na wydruku jest PESEL mojego zmarłego taty, że cała ta sprawa jest dla mnie mocno podejrzana i rozważam skierowanie jej do organów ścigania, konsultant spuścił z tonu. Pokornie i grzecznie stwierdził: „Proszę to potraktować, jakby tej umowy w ogóle nie było”. Na tym sprawa się zakończyła.

To nie Królewna Śnieżka

Mniej szczęścia miała mieszkanka Nowej Dęby, która podpisała umowę z – jak jej się wydawało – swoim stałym operatorem. – Zadzwoniła pani podająca się za pracownicę Dialogu, z którego usług korzystam od ładnych kilku lat – opowiada kobieta. – Mówiła, że ma dla mnie specjalną ofertę, która pozwoli mi płacić niższy abonament. Spytała, czy wyrażam zgodę. Wyraziłam. Spisała moje dane, a po pewnym czasie przyjechał kurier z umową. Akurat tego dnia czułam się bardzo źle, byłam po silnych lekach przeciwbólowych i marzyłam tylko o tym, żeby się położyć. Nie przeczytałam umowy. Zresztą nie byłabym w stanie, bo wydrukowano ją maczkiem. Spytałam tylko kuriera, czy na pewno jest z Dialogu. Pan potwierdził, więc już bez wątpliwości złożyłam podpis – opowiada. Tymczasem okazało się, że to zupełnie inna firma złowiła mieszkankę Nowej Dęby. Ta nie pokazała umowy córce. Dopiero po 10 dniach otrzymała telefon z Dialogu z pytaniem, dlaczego zrezygnowała z jego usług. Niestety, skończyło się to naliczeniem kar umownych.

Dokładnie w taki sam sposób dał się oszukać inny mieszkaniec Nowej Dęby. On też otrzymał wezwanie do zapłaty 490 zł kary umownej. – Skąd ja mam wziąć te pieniądze, kiedy ponad 500 zł wydaję miesięcznie na leki? – pyta zdesperowana kobieta. – Jak można tak kłamać w żywe oczy? To jakby dzwoniła świnia, która korzystając z tego, że jest po drugiej stronie kabla, przedstawia się jako Królewna Śnieżka. Nikogo w życiu nie oszukałam. Kiedy sklepowa wydała mi za dużo, zaraz szłam i oddawałam nawet 50 czy 20 groszy – mówi rozżalona nowodębianka. – Dlaczego więc mnie ktoś tak perfidnie oszukał?

Takich cudów nie ma

– Mamy do czynienia z bardzo agresywną polityką firm zajmujących się usługami telekomunikacyjnymi, sprzedażą energii elektrycznej itp., czyli wszystkimi zajmującymi się dostarczaniem towarów na odległość lub poza siedzibą przedsiębiorstwa – wyjaśnia Halina Hukiewicz, powiatowy rzecznik konsumenta w Tarnobrzegu. – Niestety, ustawodawca dopuścił dwie formy sprzedaży: na odległość, najczęściej zawieraną poprzez telefon, oraz poza lokalem firmy, czyli w domach lub na słynnych prezentacjach, na które zapraszane są głównie osoby starsze. Oferowane są na nich różne artykuły: pościel, naczynia kuchenne, ale także tzw. sprzęt medyczny. Sprzedaż tych ostatnich, moim zdaniem, jest bardzo niebezpiecznym procederem, bo wiele osób starszych, cierpiących na różne dolegliwości, kupuje „cudowny” fotel, łóżko, biostymulator czy inny artykuł, bo wierzy w ich uleczającą moc i rezygnuje z leczenia konwencjonalnego. Wydatek na te urządzenia jak na kieszeń emerycką jest ogromny, kosztują one bowiem od kilku do kilkunastu tysięcy zł. Artykuły te same w sobie raczej nie są szkodliwe, bo na zlecenie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów Politechnika Rzeszowska przeprowadziła specjalne badania, które nie wykazały ani ich szkodliwego, ani leczniczego działania. Jednak zaprzestanie normalnego leczenia może doprowadzić do drastycznego pogorszenia stanu zdrowia, nawet śmierci. – Trudno mi wprawdzie powiedzieć, czy taka korelacja zaistniała w przypadku osoby z powiatu tarnobrzeskiego, która po odstawieniu leków i stosowaniu jednego z takich urządzeń zmarła miesiąc później, nie można bowiem tego zdecydowanie udowodnić, ale sytuacja ta pozostawia wiele do myślenia – mówi Halina Hukiewicz.

W ostatnim czasie w powiecie tarnobrzeskim nastąpił „najazd” jednej z firm zajmującej się dostarczaniem energii elektrycznej. Tylko w samej Jamnicy dało się zwieść kilkanaście osób. Na szczęście, część z nich w porę przeczytała umowę i zdążyła od niej odstąpić w ustawowym terminie. – To są swoiste naloty – mówi rzecznik powiatowy. – Przyjeżdża kilka osób z przedsiębiorstwa, zwykle mającego siedzibę gdzieś na drugim krańcu Polski, i rozpoczyna najście na domy – opowiada rzecznik. – Mam tu przed sobą bardzo świeżą sprawę. Otóż pewna pani, nie przyglądając się papierom dokładnie, wierząc tylko zapewnieniom, że panowie są z PGE, podpisała umowę. Tymczasem w nagłówku widnieje wyraźnie logo firmy, która bynajmniej nie nazywa się PGE. Kiedy przeczytałam ją dokładnie, zwłaszcza ostatnią stronę, na której jest aż 13 różnych oświadczeń, trudno mi było w to uwierzyć. Nigdy jeszcze nie spotkałam się z sytuacją, w której przedsiębiorca zabezpieczył się do tego stopnia.

Niestety, sprawa nie jest łatwa i winę firmy trudno będzie udowodnić. Kobieta, która podpisała felerną umowę, twierdzi, że nie dostała jej kopii; przedstawiciel zapewnił ją, że przyjdzie pocztą. Dokumenty, niestety, dotarły po ponad 10 dniach. Tymczasem firma twierdzi, że taka sytuacja nie mogła mieć miejsca. Słowo przeciwko słowu.

Broń się!

By chronić przede wszystkim seniorów, którzy znajdują się na celowniku różnych firm, prowadzone są różne kampanie informacyjne, w promowanie których włącza się rzecznik. Przed kilkoma miesiącami UOKiK realizował kampanię „Bądź świadomym konsumentem”, skierowaną do osób 60+. Z tej okazji w Nowej Dębie, Tarnobrzegu i Gorzycach odbyły się specjalne spotkania z seniorami. Przed paroma tygodniami Halina Hukiewicz wraz z Urzędem Komunikacji Elektronicznej zorganizowała w Samorządowym Centrum Kultury w Nowej Dębie spotkanie wpisujące się w prowadzoną teraz akcję „Ufaj, ale sprawdzaj”. Przedstawiciele urzędu z Warszawy oraz oddziału rzeszowskiego informowali i przestrzegali uczestników przed pochopnym podpisywaniem wszelkich umów oraz nieuczciwymi zachowaniami firm czy ich przedstawicieli.

– Zagrożenia, z jakimi mamy do czynienia, wynikają z dużej liczby sprzedawców, np. usług telekomunikacyjnych – wyjaśniał pracownik UKE. – Dlatego zaczynają oni stosować coraz bardziej wysublimowane metody zdobywania klienta. W tym celu wynajmują firmy, które zajmują się pozyskiwaniem potencjalnego konsumenta. Ich pracownicy zaś są wynagradzani w zależności od liczby zawartych umów. Jest to zatem mechanizm samonapędzający się. Stąd telefony, wizyty przedstawicieli, którzy chcą nas zwyczajnie złowić, nie bacząc często na nasze dobro. Jeżeli ktoś dzwoni, informując, że ma dla nas specjalną ofertę na specjalnych warunkach i przedstawia się jako nasz dostawca usług, nie podając nazwy, zachowajmy szczególną ostrożność – apelował do zebranych. Przedstawiciele urzędu podpowiadali również, w jaki sposób i w jakim czasie można bezpiecznie wycofać się z zawartej umowy, która wydaje się nam niekorzystna, lub gdy uznaliśmy, że zostaliśmy wprowadzeni w błąd.

– Jeżeli już się tak zdarzyło, że odwiedził nas przedstawiciel jakiejś firmy i podpisaliśmy umowę, to bezwzględnie przeczytajmy ją w ciągu 10 dni od zawarcia – podkreśla Halina Hukiewicz. – Jeżeli mamy problem z jej zrozumieniem czy przeczytaniem, poprośmy kogoś z rodziny, znajomych, by nam w tym pomógł. Naturalnie od poniedziałku do piątku zapraszam do siebie lub do Miejskiego Rzecznika Konsumenta. Dlaczego te pierwsze 10 dni są tak istotne? Ustawa wyraźnie określa, że od umowy zawartej poza lokalem firmy klient ma prawo odstąpić właśnie w takim okresie. Ale nie tylko ta dekada jest ważna. Równie istotne jest samo „odstąpienie” – swoiste słowo klucz. Kiedy zdecydujemy, że nowa umowa nam nie odpowiada i chcemy się z niej wycofać, by nie płacić kar umownych, w piśmie kierowanym do danej firmy należy bezwzględnie użyć określenia „odstępuję od umowy”.

– Absolutnie nie można „zrywać”, „wypowiadać” umów – podkreśla pani rzecznik. – Można tylko od niej odstąpić, w przeciwnym razie grozi nam zapłata kar umownych. Zgodnie z obecnymi wymogami do umowy powinien być dołączony wzór dokumentu dotyczącego odstąpienia. Jeśli takiego nie ma, można go znaleźć w internecie lub skontaktować się ze mną, a ja podyktuję lub napiszę stosowne oświadczenie. Niestety, jak się okazuje, nawet w tej materii przedstawiciele przedsiębiorstw wykazują się perfidią, informując klientów, że umowę tę można zerwać w ciągu 10 dni. „Zerwać”, a nie odstąpić od niej. Po upływie tych „sakramentalnych” 10 dni powstaje prawdziwy problem. Na szczęście, konsument nie pozostaje sam na placu boju. Może bowiem skorzystać z bezpłatnych porad, a także liczyć na poprowadzenie sprawy przez powiatowych (urzędują we wszystkich starostwach) i miejskich rzeczników konsumentów oraz odpowiednie urzędy i organizacje pozarządowe.

Adresy instytucji można znaleźć na stronie internetowej UOKiK: uokik.gov.pl/wazne_adresy

TAGI: