Tłum się zrzuca na marzenie

Justyna Jarosińska; GN 38/2014 Lublin

publikacja 26.09.2014 05:50

Podobno by rozwinąć skrzydła bądź zwyczajnie zrealizować swoje marzenia, wystarczy mieć dobry pomysł i dostęp do internetu.

Fioletowe pole na Lubelszczyźnie to prawdziwa rzadkość Justyna Jarosińska/ Foto Gość Fioletowe pole na Lubelszczyźnie to prawdziwa rzadkość

Ci, którzy korzystają bądź korzystali już z crowdfundingu, mówią, że niekoniecznie trzeba być wielkim przedsiębiorcą. Nie trzeba być nawet małym biznesmenem. Wystarczy mieć pasję i wiedzieć, czego się chce. No i oczywiście mieć superpomysł. Właśnie głównie na pomyśle opiera się cała inicjatywa, która od jakiegoś czasu także w Polsce staje się coraz bardziej popularna. Crowdfunding to inaczej mówiąc finansowanie jakiegoś przedsięwzięcia przez społeczeństwo. Możemy sobie wyobrazić, że przynosimy w jakieś miejsce pustą walizkę, do której mamy przyczepioną kartkę z opisanym marzeniem. Po jakimś czasie walizka zapełnia się pieniędzmi na zrealizowanie tego marzenia. I wcale nie jest to bajka. Od kilku lat działają w Polsce portale internetowe, dzięki którym ludzie mający dobry pomysł, którym uda się przekonać do niego ekspertów z poszczególnych portali, finansują swe przedsięwzięcia dzięki udziałowi społeczeństwa.

Z miłości do Jakuba

Krzysztof Księski z Lublina i Marek Farfos z Wojsławic, miłośnicy fantastyki i przygód Jakuba Wędrowcza, bohatera książek Andrzeja Pilipiuka, jakiś czas temu zapałali pragnieniem postawienia swojemu ulubieńcowi pomnika w Wojsławicach. Pragnienie było wielkie, na przedsięwzięcie brakowało jednak pieniędzy. – Ponieważ staram się być na bieżąco z nowinkami technicznymi, znalazłem portal polakpotrafi.pl, na którym mogliśmy zaprezentować nasz pomysł z nadzieją, że ktoś go wesprze – opowiada Krzysztof Księski, prezes Lubelskiego Stowarzyszenia Fantastyki „Cytadela Syriusza”. – Przygotowaliśmy opis przedsięwzięcia oraz formę rekompensaty dla tzw. udziałowców i czekaliśmy. Po wyznaczonym czasie okazało się, że miłośników Wędrowcza w Polsce jest więcej i zaplanowany na 6 tys. budżet został przekroczony. Przy wjeździe do Wojsławic stanęła trzymetrowa rzeźba Jakuba Wędrowcza, wyrzeźbiona w drewnie lipowym według projektu rzeźbiarza ludowego Ryszarda Staińskiego.

Zysk obustronny

Po zrealizowanym projekcie trzeba było się oczywiście odwdzięczyć darczyńcom, bo zysk z przedsięwzięcia zgodnie z zasadą crowdfundingu musi być obustronny. Miłośnicy Wędrowcza otrzymali książki z autografami Andrzeja Pilipiuka i zdjęcia Pilipiuka przy pomniku. Co niektórym trafiło się także wystąpić w opowiadaniach o Jakubie Wędrowczu. Wszyscy zaś bez wyjątku zostali upamiętnieni na dwóch tablicach z nazwiskami darczyńców, które umieszczone są obok pomnika. Krzysztof Księski przekonuje, że crowdfunding to niezwykły sposób na realizowanie swoich pomysłów. Podkreśla jednak, że nie każdy z tej formy finansowania może skorzystać. – Pomysł musi mieć specyficzny charakter, to znaczy musi mieć coś, co porwie tłum – wyjaśnia. – W crowdfundingu nie chodzi o to, by kilka osób wpłaciło nam duże sumy. Lepiej dostać sto małych wpłat niż dziesięć dużych. Bo to coś więcej niż tylko pieniądze, to zaangażowanie społeczeństwa w jakieś wspólne działanie. Trzeba jednak wiedzieć, jak tłum zachęcić, by ten się zaangażował.

Sposób na ziemię

Zachęcić tłum aktualnie próbuje Olga Wesołowska, której przedsięwzięcie dotyczące rozwoju plantacji lawendy na Lubelszczyźnie od 4 września jest aktywne na stronie polakpotrafi.pl. Olga – jak opowiada – kilka lat temu posadziła w przydomowym ogródku rodziców cztery krzaki lawendy. Gdy rozrosły się na tyle, że można było z lawendy robić bukiety czy szyć poduszeczki, postanowiła rośliną zająć się bardziej na poważnie. – Moi dziadkowie mają 2 ha ziemi w Siedliszczu pod Chełmem, niestety nie mają już sił, by ją uprawiać. Chciałam ich odciążyć, by nie zmarnować tej ziemi – opowiada dziewczyna. Halina i Marian Lendzionowie wnuczce, która przejawia zainteresowania ich ukochaną ziemią, chętnie pomagają. – Moja babcia z zapałem wyrywa chwasty, a dziadek jako krawiec z zawodu ze swoją miarką pomaga rozmieszczać poszczególne krzaczki na polu. A jak się okazuje, nie jest to wcale takie proste. Olga posadziła już 300 krzaków lawendy, a wymagania wobec każdej sadzonki są bardzo precyzyjne. – Trzeba je sadzić w odległości metrowej od siebie, rzędy zaś muszą być porozdzielane półtorametrową przerwą – wyjaśnia Olga.

Potrzebny alembik

Siedlisko lawendy położone jest na najwyższym punkcie w okolicy i jednocześnie najbardziej nasłonecznionym. Krzaczki rosną na ziemi bogatej w biały wapń, który tworzy niezwykłą oprawę dla niebieskich kwiatów. – Nie ukrywam, że jestem dumna z tego, że jestem prekursorem takiej uprawy w rejonie, gdzie panuje dość ostry klimat, a miejscowi gospodarze uprawiają przeważnie zboże – mówi Olga. W opisie swojego przedsięwzięcia na polakpotrafi.pl młoda pasjonatka zaznaczyła, że jej marzeniem jest powiększenie plantacji i rozpoczęcie pozyskiwania z lawendy olejku. By szczególnie tę drugą część projektu mogła zrealizować, potrzebne jest specjalne urządzenie o tajemniczej nazwie „alembik”. To miedziany pojemnik, w którym destyluje się olejek. – Lawendowy działa uspokajająco i kojąco. Marzę, by wykorzystywać go w działającym w Siedliszczu Centrum Rehabilitacji oraz podczas terapii zajęciowej z dziećmi niepełnosprawnymi w Majdanie Zahordyńskim – mówi Olga Wesołowska.

Wysiłek bez ryzyka

Projekt Olgi zostanie ufundowany, jeśli do godz. 18.00 do 19 października br. otrzyma co najmniej 2500 zł wsparcia. Swoim lawendowym darczyńcom w zamian za pomoc oferuje nazwanie krzaków bądź rzędów lawendy imieniem darczyńcy oraz wysłanie lawendowej pocztówki z podziękowaniem. Dla hojniejszych fundatorów przewidziane są m.in. lawendowe herbatki, bukiety, syropy czy też specjalne lawendowe pierniczki. Wszyscy bez wyjątku znajdą się na specjalnej tablicy fundatorów, która ma szansę stanąć na początku lawendowego pola. Dziewczyna nie ukrywa, że zarówno swoje siedlisko, jak i miejscowość, do której dojeżdża z Lublina tylko jeden autobus, chciałaby dzięki lawendzie wypromować. – W przyszłości chciałabym odrestaurować całe siedlisko, które jest dziedzictwem moich pradziadków, i nie tylko uprawiać lawendę, ale też kontynuować pasję mojego pradziadka Jana – posiadać pasiekę. Czy Oldze uda się zrealizować plany dotyczące wytwarzania olejku lawendowego, czas pokaże. Na szczęście, jak podkreśla Krzysztof Księski, promując swój projekt na polakpotrafi.pl, niczego nie ryzykuje. Za to zawsze może zyskać. W Polsce istnieje kilkanaście portali zajmujących się finansowaniem społecznościowym w różnych dziedzinach, m.in. siepomaga.pl (znajdują się tam projekty charytatywne), wspieramkulture.pl czy właśnie najbardziej popularny polakpotrafi.pl. W naszym rejonie jeszcze niewiele osób korzysta z dobrodziejstwa, jakim jest ten rodzaj realizacji pomysłów, ale jak widać, powoli także i u nas odkrywamy, że tłum przestaje być anonimowy i może stać się nie tylko finansową, ale również emocjonalną częścią naszego przedsięwzięcia. 

TAGI: