Wyczulone zmysły

Katarzyna Buganik; GN 42/214 Zielona Góra

publikacja 23.10.2014 06:00

– W życiu można być fajtłapą albo zaradnym i samodzielnym, i to dotyczy tak samo niewidomych, jak i zdrowych. Brak wzroku czasem denerwuje, ale nie zwalnia z życia i obowiązków – mówi Józef Tarasewicz.

 Irena i Józef Tarasewiczowie są dumni z syna Piotra. Muzyka to ich rodzinna pasja Zdjęcia Katarzyna Buganik /Foto Gość Irena i Józef Tarasewiczowie są dumni z syna Piotra. Muzyka to ich rodzinna pasja

Piotr, Milena, Barbara i Armand są niewidomi, ale starają się żyć normalnie, funkcjonować w społeczeństwie, pracować i rozwijać swoje pasje, bo – jak mówią – chcą być samodzielni i cieszyć się życiem.

Gram, sprzątam i gotuję

Piotr Tarasewicz jest niewidomy od urodzenia. Pochodzi z Bytomia Odrzańskiego, ale obecnie mieszka w Krakowie. Jest żonaty, ma synka i wraz z żoną spodziewają się drugiego dziecka. – Jestem absolwentem szkoły muzycznej II stopnia na kierunku organy. Studiowałem w akademii muzycznej na specjalizacji muzyka kościelna, ale nie ukończyłem studiów – mówi pan Piotr.

– Jestem stroicielem pianin i organów w szkole muzycznej I stopnia, gram na fortepianie w hotelu „do kotleta” i co niedzielę w kościele na Mszach. Ponadto zajmuję się aranżacją różnych utworów i sam również komponuję muzykę. Zamiłowanie do muzyki odziedziczył po rodzicach. Mama Irena śpiewa i gra na organkach, a tata Józef, który również jest niewidomy, gra na gitarze, akordeonie i pianinie. Piotr, chociaż jest niewidomy, wykonuje wszystkie czynności domowe, m.in. sprząta i gotuje. – Jeżeli brakuje nam jednego zmysłu, a w moim przypadku jest to wzrok, to mamy wyczulone inne zmysły, np. smak czy węch, i ważne, by je dobrze wykorzystać. Od szkoły podstawowej mieszkałem w internacie, później na studiach w akademiku i trzeba się było nauczyć normalnego funkcjonowania. Moim nauczycielem był również niewidzący tata. Pomagała też mama. Dziś to żona towarzyszy mi w codziennej egzystencji, chociaż jestem samodzielny – mówi Piotr.

Jak GPS

Bardzo dobrze zna Kraków, po którym nie tylko sam sprawnie się porusza, ale potrafi również oprowadzić osoby zdrowe. – Chodzę z białą laską, wytężam słuch i jestem maksymalnie skupiony. To się może wydawać bardzo trudne, ale ja myślę, że to kwestia przyzwyczajenia – wyjaśnia niewidomy. – Syn umie doskonale oprowadzić po Krakowie i się nie pogubi. Jeździ autobusami i tramwajami. Potrafi również przez telefon prowadzić ulicami Krakowa, jak GPS. Jesteśmy z niego bardzo dumni – dodają rodzice Piotra. Niewidomy nie użala się nad swoim losem, ale dzielnie pokonuje wszystkie jego przeciwności. Siłę do życia dają mu nie tylko kochająca rodzina, ale i muzyka. Ważną rolę odgrywa także wiara. – Jestem niewidomy od urodzenia i koniec, nie robię z tego problemu. Nie jestem taki, że „jak trwoga, to do Boga”. Dziękuję Mu za to, że zdążyłem na autobus, że udało mi się zrealizować jakieś plany, ale jeśli mi się coś nie uda, to również się modlę i proszę Pana Boga o pomoc – mówi pan Piotr.

Głos zamiast wzroku

Milena Jakubowska ze Zbąszynka również jest niewidoma od urodzenia. Radzi sobie jednak ze swoją niepełnosprawnością i nawet kiedy jest źle, nie daje tego po sobie poznać. – Nie lubię pokazywać smutku. Nawet kiedy czasem płaczę, robię to tak, by nikt nie widział. Na co dzień staram się być radosna i uśmiechnięta. Jestem niewidoma i koniec. Bóg obdarzył mnie głosem zamiast wzroku – mówi Milena. Śpiew to jedna z jej pasji. – Skończyłam specjalną szkołę podstawową, gimnazjum i liceum oraz studium masażu. Już od pierwszych klas w szkole śpiewałam w zespole instrumentalno-wokalnym, bo bardzo lubię to robić. Często śpiewam na ślubach i weselach – mówi.

Milena stara się normalnie żyć, spotykać się ze znajomymi i pomagać w domu. – Obecnie biorę udział w projekcie „Odnaleźć siebie. Aktywna integracja”. Spotykam się z osobami z różną niepełnosprawnością. Są to m.in. zajęcia kulinarne i z terapeutami. Mam również sporo obowiązków w domu. Najczęściej zajmuję się sprzątaniem, mam nawet obsesję na punkcie porządku – śmieje się Milena. – Od dziecka umiałam sobie radzić z podstawowymi czynnościami, np. ubrać się, uczesać, umyć i zrobić kanapki. Jeżdżę też sama autobusem i pociągiem. Czasem proszę o pomoc, kiedy nie mogę gdzieś się odnaleźć. Ludzie różnie reagują – wielu pomaga, ale są też tacy, którzy udają, że nie słyszą, że proszę o pomoc. Tych dobrych jest jednak więcej.

Facebook, Skype i pupile

Barbara Jaracz z Jaczowa straciła wzrok w wieku 2 lat. W codziennym życiu pomaga jej rodzina, głównie mama i siostry. Ma również koleżanki i znajomych, ale wiele miejsca w jej życiu zajmują ukochane pupile – trzy koty, pies i królik. Jej ulubieńcy sprawiają niewidomej wiele radości i pozwalają zapomnieć o problemach. – Bardzo lubię moje zwierzęta, są moimi przyjaciółmi. Kiedy ich dotykam, czuję ich miękkie futerko i ciepło – mówi Basia. Barbara interesuje się również techniką. – Ostatnio byłam na szkoleniu komputerowym. Mam specjalny program do komputera z udźwiękowieniem, dlatego rozmawiam przez Skype’a. Mam również Facebooka – mówi. Ponadto lubi spędzać czas na czytaniu lub słuchaniu książek. – Posługuję się alfabetem Braille’a, ale słucham też książek na płytach – tłumaczy.

Tablet i opera

Armand Perykietko z Gorzowa Wlkp. – podobnie jak Basia – fascynuje się techniką. Posługuje się komputerem, a niedawno kupił też nowszy sprzęt. – Mam tablet z androidem i uczę się go obsługiwać. Instaluję samodzielnie aplikacje, sprawdzam pocztę i piszę maile. W androidzie jest program udźwiękawiający tablet i on powoduje, że niektóre funkcje, np. klawiatura, na tablecie są obsługiwane – wyjaśnia. Pan Armand stracił wzrok w wieku 26 lat z powodu choroby zwanej zwyrodnieniem siatkówek. – Kiedyś widziałem, dziś dostrzegam tylko światło. Jest ciężko, bo wiem, co straciłem. Strasznie brakuje mi wzroku – wyznaje. – Skończyłem szkołę samochodową w Skwierzynie, ale nie pracowałem jako mechanik. Przez kilka lat prowadziłem gospodarstwo rybne. Miałem z moim tatą stawy, w których hodowaliśmy karpie. Dzisiaj jeżdżę po Polsce z recitalami, bo zajmuję się śpiewem operowym. Pan Armand śpiewa nie tylko arie operowe, wykonuje również utwory popularne i rozrywkowe. Dzięki podróżom nawiązuje liczne znajomości i przyjaźnie. Dzięki technice ma też kontakty w sieci. – Jestem osobą towarzyską. Mam przyjaciół, także wirtualnych, z którymi rozmawiam przez Skype’a. Technika mnie interesuje, ale tak naprawdę to muzyka jest całym moim życiem. 

TAGI: