Droga po nowe życie

Jędrzej Rams; GN 44/2014 Legnica

publikacja 11.11.2014 06:00

Człowieka nie zmienia wysiłek i pokonana trasa. Zmieniają go napotkani ludzie. A tych w długiej trasie jest wielu.

Miesiąc w drodze to kawał czasu na pokonanie swoich słabości i zastanowienie się  nad przyszłością Zdjęcia Jędrzej Rams /FotoGość Miesiąc w drodze to kawał czasu na pokonanie swoich słabości i zastanowienie się nad przyszłością

Dwóch znużonych pielgrzymów doszło w poniedziałek 21 października do Zgorzelca. Przez miesiąc pokonali ponad 700 kilometrów trasy od Lublina przez Częstochowę, Opole i Legnicę. Dla obu była to niezwykła podróż. Obaj na ochotnika wzięli udział w przejściu Szlakiem św. Jakuba ze wschodu na zachód Polski w ramach projektu o nazwie „Nowa Droga – innowacyjny model współpracy z przedsiębiorstwami w zakresie aktywizacji zawodowej i społecznej młodocianych więźniów”.

Pierwszego pątnika nazwiemy Mateuszem. Dlaczego? Prosił o anonimowość, jest więźniem jednego z Zakładów Karnych we wschodniej Polsce. Nie chce podawać swojego imienia ani faktów, przez które mógłby zostać rozpoznany. Jest młody. Nie pamięta olimpiady w Barcelonie. Na swoim koncie ma dwa wyroki, z czego ten drugi odwiesił mu automatycznie karę więzienia. Za kratami spędził już trochę czasu. Chyba dobrze go wykorzystał, bo dziś myśli już inaczej. Skąd zmiana? Zadziałał przykład, a raczej pouczenia tych, którzy mają wieloletnie wyroki. W gwarze więziennej nazywa się ich „starą gwardią”. Oni też przy pierwszej, drugiej, trzeciej odsiadce słyszeli od swojej „starej gwardii”, żeby nie wchodzili w konflikty z prawem. Nie usłuchali i trafili na wiele lat za kraty.

Na Mateusza te pouczenia zadziałały jednak trzeźwiąco. Dlatego zabrał się za siebie. Brał udział w programach resocjalizacyjnych, zbierał pochwały, unikał burd. Dlatego zmieniał zakład z zamkniętego na półzamknięty. W końcu na otwarty. Wciąż jednak miał ograniczoną wolność. Do końca wyroku zostało mu niewiele. I tutaj zaczyna się jego Nowa Droga. Wziął udział w projekcie, który pozwoli skrócić wyrok o trzy miesiące. Ale nie do końca o to tylko chodzi. Jak nam powiedział, ma coś do udowodnienia rodzinie, która go przekreśliła.

Drugi pielgrzym to Jacek Matuszczyk. Zapalony podróżnik, pielgrzym, wędrowiec. Na swoim koncie ma piesze pielgrzymki m.in. do Santiago de Compostela. Przeszedł Gruzję i Kubę. Można powiedzieć, że bliższe mu jest przemieszczanie się piechotą niż samochodem. Gdyby mógł, wszędzie by chodził. Gdy dowiedział się, że stowarzyszenie Postis szuka przewodników-opiekunów do programu Nowa Droga, zgłosił się i przeszedł szkolenie. – Wykłady obejmowały zagadnienia z psychologii i resocjalizacji. Ale chyba nie musiałem niczego wykorzystywać w drodze. To była teoria, a my byliśmy praktykami – ocenia opiekun.

Ideał za granicą

Dlaczego nie do Rzymu? – Bo polskie prawo na razie nie pozwala opuszczać osadzonym terytorium Polski. Szkoda. We Francji osadzeni wywożeni są właśnie poza jej granice – tłumaczy Jacek Matuszczyk. Nowa Droga jest pomysłem resocjalizacji zaczerpniętym z innych europejskich państw: Belgii, Francji, Austrii. W tamtych krajach polega on głównie na przejściu skazanych ze strażnikiem Szlakiem św. Jakuba aż do Santiago de Compostela. Po drodze młodociani przestępcy (bo chodzi tu właśnie o młodych ludzi) mają czas na przemyślenie swoich złych czynów i zastanowienie się nad przyszłością. Ideę tę spopularyzował Francuz Bernard Olivier, który w czasie jednej ze swoich wędrówek trafił na takie osoby.

Olivier jest autorem książki „Życie zaczyna się po sześćdziesiątce”. Przechodząc na emeryturę, bał się zasiedzenia. Wyruszył więc na Szlak Jakubowy. Jak sam wspomina, do połowy trasy robił rachunek sumienia ze swojego życia, a drugą część poświęcił na zastanawianie się, jak to będzie w przyszłości. I postanowił wyruszyć do Chin! Udało mu się pokonać tę trasę w cztery lata. Po powrocie założył stowarzyszenie, które proponuje młodym wychodzenie z więzienia. Samo wyjście z zamknięcia na wolną przestrzeń to jedno. Ważniejsza jest jednak szeroka idea przywracania społeczeństwu osadzonych i na odwrót – konkretny i dobrowolny powrót osadzonego do życia w społeczeństwie. W języku internetowym powiedzielibyśmy, że to taka resocjalizacja 2.0.

Praca

Program składa się z czterech punktów. Pierwszy, przygotowawczy, prowadzony jest jeszcze w zakładzie karnym lub areszcie śledczym i trwa pięć miesięcy. W tym czasie z wytypowanymi do programu więźniami pracują psycholog, wychowawca i doradca zawodowy. Drugi etap – najbardziej nowatorski – to miesięczna wędrówka skazanego z odpowiednio przeszkolonym opiekunem, resocjalizatorem, który pracuje z tym młodym człowiekiem indywidualnie i przebywa tylko z nim przez całą dobę. Uczestnik programu nagrywa relację ze swojej wędrówki, którą potem oglądają inni osadzeni czy uczestnicy programu. Na tym etapie planowane jest zaangażowanie parafii, które udzielałyby im noclegu. Trzeci etap to badania umiejętności zawodowych uczestnika i miesięczny kurs zawodowy przygotowujący go do pracy u przedsiębiorcy, który współuczestniczy w projekcie. Następnie skazany odbywa u przedsiębiorcy 5-miesięczną praktykę zawodową. Czwarty etap to praca przez rok w ramach zatrudnienia wspieranego, współfinansowanego przez Urząd Pracy.

– Badania pokazują, że tylko 10 proc. tych ludzi po odbyciu kary znajduje zatrudnienie. Wielu z nich powraca do popełniania przestępstw – mówi Barbara Bojko-Kulpa, prezes Stowarzyszenia Postis. Stąd potrzeba znalezienia pracy.

Opiekun

Jacek nigdy wcześniej nie widział Mateusza. – Poszedłem w umówionym dniu przed bramę zakładu karnego i czekałem na Mateusza. Przywitaliśmy się i poszliśmy przygotowywać się do drogi. Trzeba było dopełnić jeszcze kilka formalności. Mieliśmy tydzień na wyruszenie – wspomina Jacek. Czy bał się więźnia? – Raczej nie, choć moja rodzina i znajomi mówili „to taki człowiek, nie wiadomo co ci zrobi”. Bo oni nie są przyzwyczajeni i nie mają kontaktu z takimi ludźmi. Stwierdziłem, że udowodnię im, że skazańcy są normalni – opowiada Matuszczak. Dlatego na jeden z noclegów zaprosił Mateusza do swojego domu, aby rodzina mogła go poznać.

Pracownicy stowarzyszenia Postis opowiadają, że opiekunami zostają ludzie różnych profesji. W drogę ze skazanymi wyruszali m.in.: młody biznesmen, nauczyciel, absolwent historii, socjolog, doktorant, ksiądz – wychowawca z lubelskiego seminarium, muzyk, były strażnik więzienny oraz przewodniczka turystyczna. Każda z tych osób miała inne cechy, inną wiedzę o życiu, odmienną motywację do podjęcia współpracy z osadzonymi. Ale wszyscy poradzili sobie i doszli do celu, wypełniając swoją misję.

Każdy z opiekunów miał własną metodę pracy z podopiecznym, wykorzystując swoje doświadczenie i stosując wypracowane w trakcie szkolenia zasady komunikacji na trasie. Jacek Matuszczak przyznaje, że w czasie wędrówki nie zmuszał Mateusza do niczego. Dużo rozmawiał z nim o życiu. Mateusz potwierdza, że rozmów było sporo. Głównie o przyszłości. Co, gdzie, jak… I nie było już pytań „po co?”.

Przyszłość

Mateusz nie ukrywa, że był i jest osobą wierzącą. Ze śmiechem rzuca, że na pewno nie będzie chodził do kościoła codziennie. Ale w niedzielę – z pewnością. Jacek mówi, że sama pielgrzymka nie była pokutą, chociaż elementy religijne były obecne – Msze św., modlitwa, rozmowy. Zaraz za Lublinem postanowili modlić się o pokój na świecie. Obaj założyli też tauki z symbolami religii monoteistycznych. Czy po pielgrzymce Mateusz stał się „święty”? Nie. Przynajmniej tak nam mówił. Ale na pewno się zmienił. 

Jacek Matuszczyk nie wierzy w skuteczność więziennej resocjalizacji. – Studentów resocjalizacji uczą regułek, ale te nie zmieniają człowieka. Tak samo jak pokonywana droga. Człowieka zmieniają inni ludzie, szczególnie ci poznani na szlaku. Jak spotkaliśmy ks. Jana Majewskiego, Mateusz powiedział, że to fajny kapłan. Podobnie ocenił ks. Wojtka z Opola, który udostępnił nam swoją plebanię, kupił pepsi, podwiózł nasze bagaże. Gdy społeczeństwo jest dobre, to pozytywnie zmienia takich ludzi jak Mateusz. On bierze wzorce od nas, dlatego zmiany trzeba zaczynać od siebie – tłumaczył Jacek Matuszczyk na finiszu tegorocznego Camino.

Postscriptum

Jacek Matuszczyk (na zdjęciu) mówi, że Mateusz jest już na wolności. W ramach programu otrzyma propozycje od Stowarzyszenia Postis – półroczny staż w Centrum Integracji Społecznej, gdzie może poznać cztery wybrane zawody. Potem wybierze ten, który mu się spodoba. Ma zagwarantowaną pracę. Otrzyma też pomoc w utrzymaniu się przez pierwsze kilka miesięcy.

– Myślę że na początek to bardzo dobra propozycja. A co z tym zrobi, to już jego wybór, jest wolnym człowiekiem – mówi pan Jacek.

TAGI: