Mikołaj od prezentów

ks. Jacek Stryczek; GN 49/2014 Kraków

publikacja 13.12.2014 06:00

Trafione podarunki mogą zmienić życie. A byle jakie – zdołować. Prezent zaczyna się od uważności i nie zależy od zasobności portfela.

Mikołaj od prezentów Henryk Przondziono /Foto Gość Trafione podarunki mogą zmienić życie. A byle jakie – zdołować...

Jestem tak samo przeciwnikiem prezentów, jak ich zwolennikiem. Jako przeciwnik apeluję o uważność. Ileż dostałem w życiu prezentów, z których musiałem się cieszyć! Musiałem – czujecie to? W końcu zacząłem mówić wszem i wobec, że nie chcę prezentów. Bo ktoś się stara, a ja mam kłopot, bo mam mało miejsca w mieszkaniu i nie mam gdzie trzymać niepotrzebnych rzeczy.

Ale jestem też zwolennikiem i uwielbiam trafione prezenty. Oczywiście, ktoś musiałby włożyć sporo wysiłku, by odkryć, czego akurat potrzebuję. Jakby uciec myślą do przodu, gdy nawet marzenia nie zamieniły się jeszcze w konkret. Taki prezent jest jak światło w moim sercu. To nie rzecz, ale myśl, że zapewne dla kogoś jestem ważny. Skoro aż tak się starał...

I właśnie, pochwalę się, bo dostałem wspaniały prezent: cztery duże słoiki pysznego bigosu! Trafione, uwielbiam. Ofiarodawca nawet zapytał, czego bym chciał… Ależ miłe. I dla mnie to jest sens robienia podarunków. Tak uczymy darczyńców w Szlachetnej Paczce.

Trafione podarunki mogą zmienić życie. A byle jakie – zdołować. Uważam zawsze, że lepiej dać mniej, ale trafić w punkt. Że prezent zaczyna się od uważności i nie zależy od zasobności portfela.

TAGI: