Zmieniają świat na lepsze!

Alina Świeży-Sobel; GN 49/2014 Bielsko-Biała

publikacja 18.12.2014 06:00

Szkolne Koła Caritas. – To dzieła, poprzez które pomagają innym, a sami stają się wspaniałymi, wrażliwymi ludźmi i pokazują, co znaczy chrześcijańskie miłosierdzie – mówi ks. Niedziela.

Członkowie Szkolnego Koła Caritas z „Reja” działają pod kierunkiem siostry Zofii Przybył Alina Świeży-Sobel /Foto Gość Członkowie Szkolnego Koła Caritas z „Reja” działają pod kierunkiem siostry Zofii Przybył

Żeby powstało Szkolne Koło Caritas, wystarczy wniosek dyrekcji szkoły, skierowany do diecezjalnej Caritas. Koło otrzymuje kościelnego opiekuna i opiekę Caritas podczas prowadzonych akcji. – To może stać się w dowolnym momencie roku szkolnego, nie ma tu żadnych ograniczeń, a pożytki wychowawcze mogą być naprawdę duże – przekonuje ks. Tomasz Niedziela. Ułatwieniem w pracy SKC są też organizowane przez niego od października spotkania opiekunów prowadzących te grupy w poszczególnych szkołach.

– To okazja, żeby wymienić się doświadczeniami, podzielić dobrym pomysłem. Będziemy też organizować wspólne spotkania formacyjne, wyjazdy wakacyjne – tłumaczy ks. Niedziela. Wspólnie łatwiej będzie organizować większe wydarzenia, poradzić sobie z kwestiami formalnymi, pozyskać sponsorów, a przy tym dotrzeć do szerszego kręgu odbiorców z nowymi inicjatywami. – Mamy na razie 7 kół i serdecznie zapraszamy do współpracy następnych chętnych – dodaje.

Caritas w „Reju”

W bielskim Liceum Ogólnokształcącym Towarzystwa Szkolnego im. M. Reja koło Caritas działa od niedawna. Powstało w ubiegłym roku, a prowadzi je katechetka – siostra Zofia Przybył, elżbietanka. – O kołach Caritas bardzo dużo dobrego słyszałam od naszych sióstr z różnych stron Polski. Marzyłam, żeby w naszej szkole takie koło powstało – przyznaje s. Zofia. To trochę nietypowe koło, bo w jego pracę włączają się też uczniowie, którzy nie uczęszczają na lekcje religii katolickiej. SKC skupia 20 osób, które skutecznie dowodzą, że to już ekipa, która może wiele… Uczą się pomagać innym wokół siebie. Podejmują też akcje podejmowane przez Caritas, rozprowadzając m.in. świece Wigilijnego Dzieła Pomocy Dzieciom czy koszulki z arabską literą N – dla chrześcijan prześladowanych na Bliskim Wschodzie. Cała szkoła włączyła się w zbiórkę darów „Rodzina rodzinie. Wyślij paczkę na Ukrainę”. – Każda klasa zebrała wówczas artykuły dla jednej rodziny i na Ukrainę wysłaliśmy ponad 100 kg żywności – mówi s. Zofia.

W najbliższych dniach będą prowadzić zbiórkę darów w sklepach „Biedronka”, a także przygotowywać „szlachetną paczkę” dla jednej z bielskich rodzin. – Wychowuje się w niej czwórka dzieci, a proszą o podstawowe dary: buty na zimę, kurtki, jedzenie czy piecyk gazowy, na którym mogliby gotować – wyliczają licealiści. Wraz z całą szkołą będą zbierać potrzebne rzeczy.

Polecieć jak sokoły

Od roku systematycznie odwiedzają seniorów w pobliskim domu pomocy „Soar”. Przed świętami przynoszą drobne upominki, ale przede wszystkim gitary i wspólnie śpiewają. – To, że poświęcimy po południu trochę czasu, kosztuje niewiele, a satysfakcja z tego, że możemy komuś pomóc, ucieszyć go choćby naszą piosenką, swoją obecnością, jest naprawdę duża – przekonuje Darek. – Wszyscy bez większych problemów znajdujemy ten czas i robimy to z przyjemnością, bo pomagamy innym ludziom – potwierdza Szymon. – Pewnie, że trzeba trochę pracy włożyć. Jeżeli idziemy pośpiewać z seniorami, to trzeba najpierw samemu poćwiczyć te piosenki. Ale kiedy potem ktoś cię z wdzięcznością przytula, to jest to niesamowite uczucie – mówi Zuralys, Hiszpanka. – Mnie najbardziej podobało się, że starsi ludzie tak żywo przyłączyli się do nas, zaczęli śpiewać, a nawet tańczyć. Trochę się bałam, bo nie bardzo umiem śpiewać, ale w grupie było łatwiej – śmieje się Magda.

Wszyscy wspominają z rozrzewnieniem, jak w czasie tych spotkań jest radośnie, a hitem ostatniej wizyty była piosenka „Hej, sokoły”, ochoczo podchwycona przez seniorów. – Myślę, że w to popołudnie udało nam się sprawić, że poczuli się trochę młodsi. To było naprawdę miłe – mówi Aleks. – Jestem szczęśliwy, że mogłem tam być i dać radość tym starszym ludziom. Zrozumiałem, jak ważne jest dla nich to, że poświęcamy im nasz czas – mówi Kuba. – Mnie najbardziej wzruszyło i zaskoczyło, że choć przychodzimy grupą, to nasi gospodarze nas zapamiętali. Byłem już trzy razy i ostatnio usłyszałem, że urosłem! – dodaje z dumą Grześ.

Nie tylko koszulki

Kiedy pojawiła się inicjatywa diecezjalnej Caritas, żeby wesprzeć chrześcijan prześladowanych w Syrii czy Iraku, sprzedając koszulki ze specjalnym nadrukiem, podchwycili ją od razu. Teraz czerwone koszulki z arabską literą N – jak Nazarejczyk – mają wszyscy i zakładają je, gdy chcą coś zrobić razem. Wśród kolegów rozprowadzili ich ponad 80. Była rodzina, która zamówiła ich aż pięć, zapłaciła, a zabrała tylko jedną, by swoją wpłatą mocniej wesprzeć cel akcji. Większość w szkole odpowiedziała też na ich zaproszenie do udziału w dniu solidarności z prześladowanymi. Ci, którzy nie mieli czerwonych koszulek, założyli tego dnia coś czerwonego. Modlili się razem i pisali listy do prześladowanych za wiarę.

– Uczniowie z klasy I c wyszli w koszulkach na ulice Bielska-Białej, żeby wobec przechodniów pokazać swoją solidarność, pod kościołami odmawiali stacje Drogi Krzyżowej – mówi s. Zofia. – Moim zdaniem, kiedy pomagamy innemu człowiekowi, jesteśmy szczęśliwsi, ale w całej tej sprawie nie chodziło przecież o same koszulki. Liczyło się oczywiście, że ich sporo sprzedaliśmy, ale ważne było coś innego: zdaliśmy sobie sprawę, że możemy coś zrobić nawet wtedy, kiedy wydaje się, że nie jesteśmy w stanie tak pojedynczo nic poradzić. Bo przecież trzeba to zmieniać: żeby ludzie nie byli prześladowani za wyznawaną wiarę – zaznacza Justyna. – A przy tym, robiąc coś dobrego, byliśmy razem całą naszą grupą. To też ważne, że wspólnie chcemy zmieniać świat na lepsze – dodaje Ada.

Tu rosną serca

Marcin Gut, wicedyrektor LO Towarzystwa Szkolnego im. M. Reja w Bielsku-Białej

– Patrzę z dumą na tę działalność uczniów, w którą wstąpiła iskra – pewnie Boża – z chwilą, gdy zaangażowała się w nią siostra Zofia Przybył. Koło Caritas to bardzo prężnie działająca cząstka działalności wychowawczej naszej szkoły. Pomaga uświadomić uczniom, że są ludzie potrzebujący, nawet jeżeli ich na co dzień nie spotykają. Chodzi i o dzieci, i o seniorów, a licealiści uczą się widzieć człowieka jako pewną całość. To bardzo ważne w wychowaniu.

Siostra Zofia Przybył, elżbietanka, opiekun SKC w LO TS im. M. Reja

– Na początku bywa trudno, ale jak już ktoś spróbuje, to zostaje. Nasi uczniowie są wspaniali i znajdują czas na to, żeby pomagać innym, kiedy pojawia się taka potrzeba. Do wolontariatu, który w różnych formach jest często obecny w szkołach, my dodajemy ten nasz najważniejszy cel: pokazujemy, że służymy ludziom, bo w nich obecny jest Pan Bóg. Robimy to wszystko dla Pana Boga, który jest dobry i my razem: katolicy oraz ewangelicy – chcemy też dać innym coś dobrego. Magdalena Idzik, licealistka z SKC – Do koła najpierw przyciągnął mnie… śpiew. Usłyszałam na korytarzu, jak siostra z gitarą przygotowywała piosenki na spotkanie. Weszłam i zostałam, bo warto tu być. Teraz pomagam w organizacji następnych wizyt u seniorów. Warto tam chodzić również dlatego, że taka aktywność wiele nas uczy. Moi dziadkowie mieszkają daleko, więc tu odkrywam, z czym wiąże się starość, która i mnie czeka... To też lekcja pokory.

Kamil Rybczyński, licealista z SKC

– Jeżeli my mamy do Pana Boga jakieś prośby, to trzeba też dać coś z siebie – więc trzeba pomagać. Skoro seniorzy przychodzą do sali na spotkanie z nami, to pewnie tego potrzebują. Dzięki nim sam odkrywam, jak ważne jest, żeby okazywać innym nasze zainteresowanie, być gotowym ofiarować im czas. I przekonałem się, jaką to może sprawić radość także mnie samemu.

Grzegorz Grabowski, licealista z SKC

– Te nasze spotkania z seniorami skłaniają do refleksji. Dziś moje przyjemności to na przykład wyjście do kina. Lubię spotykać ludzi, grać dla nich na gitarze. Może kiedyś, za kilkadziesiąt lat, sam będę w takim domu seniorów i przyjemnością będzie to, że ktoś mnie odwiedzi. Mam nadzieję, że wtedy znajdzie się ktoś, kto będzie mieć dla mnie czas.